Teraz unijne kraje rozpoczną negocjacje z Parlamentem Europejskim w sprawie ostatecznego kształtu przepisów. Chodzi o uzgodnienia, w jaki sposób kierowcy ciężarówek będą podlegać przepisom o delegowaniu pracowników.
- To były trudne negocjacje, ale Komisja jest zadowolona z ich wyniku - powiedziała komisarz do spraw transportu Violeta Bulc. Dodała, że żaden kraj nie jest w pełni usatysfakcjonowany, co - jak mówiła - oznacza, że ustalenia są wyważone.
Minister infrastruktury Andrzej Adamczyk relacjonując przebieg i wynik negocjacji powiedział, że był on nie do przyjęcia dla Polski, która ma największą flotę transportową w całej Unii Europejskiej. - Zamiast przyczynić się do funkcjonowania jednolitego rynku, zakłada nieproporcjonalne i protekcjonistyczne środki - powiedział minister Adamczyk. Dodał, że nie uwzględniono geograficznej specyfiki państw położnych na zewnętrznych granicach Unii. - Stwarza się nierówne szanse dla firm wewnątrz Unii Europejskiej. To zagraża międzynarodowej konkurencji sektora drogowego - dodał minister.
Tłumaczył, że Polska nie mogła się zgodzić na podział transportu międzynarodowego. Ten bilateralny, z państwa A do państwa B, został wyłączony z przepisów o delegowaniu pracowników. Objęte mają nimi być natomiast usługi transportowe wykonywane poza państwem, które jest siedzibą firmy. Nasi przewoźnicy uważają, że będzie to oznaczać wzrost kosztów i biurokratycznych wymogów.
Ponadto, zgodnie z ustaleniami, restrykcjami mają być objęte przewozy kabotażowe. Samochód po wykonaniu kursu, będzie musiał czekać 5 dni na kolejny przewóz. - Jak można wyłączyć przedsiębiorcę poprzez wyłączenie samochodu, a nie kierowcy, z operacji gospodarczych. Samochód będzie musiał czekać pięć dni, żeby znowu mógł być użyty do pracy. To niespotykane rozwiązanie - komentował minister infrastruktury.
Podkreślił, że podczas negocjacji udało się natomiast zablokować jedną z niekorzystnych propozycji. Chodzi o powroty kierowców po wykonaniu kursu i dowiezieniu towaru. Czyli na przykład samochód polskiej firmy transportowej musiałby wracać do Polski i byłby to wtedy tak zwany pusty przebieg. - Wycofaliśmy z tego projektu przepisy, które zmuszałyby do kierowania samochodów ciężarowych do kraju. Po 4 tygodniach musiałyby wracać do kraju siedziby przedsiębiorstwa. To kolejna protekcjonistyczna propozycja, która powodowałyby, że wracałaby w ten sposób cała masa samochodów bez ładunków. Skutecznie to zablokowaliśmy - powiedział minister Adamczyk.
Oprócz Polski, przeciwko nocnym ustaleniom były Węgry, Litwa, Łotwa, Malta, Bułgaria, Chorwacja, Irlandia i Belgia. Od głosu wstrzymała się Rumunia.
jP
Napisz komentarz
Komentarze