Niezwykle wysokie zarobki piłkarzy to temat, który u wielu osób wywołuje oburzenie. Warto jednak pamiętać, że ogromna część wydatków na pensje zwraca się później klubom w wyniku szeroko pojętego marketingu. Mimo wszystko na tle ogromnych ekonomicznych dysproporcji we współczesnym świecie o uczucie niezręczności bardzo łatwo. Do ciekawej i abstrakcyjnej sytuacji doszło właśnie w tym kontekście w angielskiej Premier League. Nowy, pięcioletni kontrakt z Chelsea podpisał jeden z najlepszych defensywnych pomocników świata, Francuz N’Golo Kante. Umowa opiewająca na, bagatela, 290 tysięcy funtów tygodniowo (ok. 15 mln rocznie) uczyniła go najlepiej zarabiającym zawodnikiem klubu ze Stamford Bridge
Co więc w tym przypadku jest aż takie kuriozalne? Wysokość podatku, jaki Francuz będzie odprowadzał od swoich astronomicznych zarobków.
Kante rocznie będzie wzbogacał tą drogą angielski budżet o 6,7 mln funtów, czyli o znacznie więcej niż… łączne wpływy do tamtejszego fiskusa ze strony Amazona i Starbucksa (razem – 6,2 mln funtów za zeszły rok)!
Ba, firma Jeffa Bezosa w ogóle wypada na tle JEDNEGO PIŁKARZA blado, gdyż w zeszłym roku odprowadziła w Anglii podatek o wysokości „zaledwie” 1,7 mln funtów, choć oczywiście trzeba pamiętać, że duże przedsiębiorstwa mogą liczyć tam na niższe oprocentowanie w wysokości 2,8 proc. Kante przy okazji mocno zapunktował na Wyspach pod względem wizerunkowym, gdyż świadomie zrezygnował z możliwości oszczędzenia części pieniędzy przy wykorzystaniu do tego celu rajów podatkowych. A przecież nawet w klubie sugerowano mu taki krok.
Jego miesięczny podatek dochodowy będzie więc teraz wynosił 564 tys. funtów. Dodatkowo fani z pewnością docenią „patriotyczną” postawę zawodnika.
W przypadku Francuza to z pewnością sytuacja win-win, choć, z całą sympatią do niego, niebezpiecznie przypomina ona o globalnych rozbieżnościach ekonomicznych w świecie, gdzie niektórzy mają wszystko, a inni nic. Rzeczywistość sama zaserwowała nam taki scenariusz.
kcz
Napisz komentarz
Komentarze