Natalia wyruszyła w świat z ukochanej Bydgoszczy – najpierw do Poznania na studia magisterskie, potem na staże do Tunezji i Chorwacji, zdobywać doświadczenia w marketingu i zarządzaniu turystyką.
NIEDOKOŃCZONA PRZYGODA
Do Indii trafiła pierwszy raz w 2011 roku. Przez 9 miesięcy pracowała i odkrywała kraj. W podróżach towarzyszyła jej nowa znajoma, Sarune z Litwy. Wspólna pasja, doświadczenie zawodowe oraz obserwacja rynku turystycznego w Indiach sprawiły, że dziewczyny postanowiły wrócić tam i zostać na dłużej.
Sarune musiała rzucić posadę na Litwie, Natalia pożegnać się ze Strasburgiem, gdzie odbyła staż w Parlamencie Europejskim. Pojechały do Londynu, aby zdobyć kapitał początkowy na założenie firmy w Indiach.
Zapytana, co ją przyciągnęło z powrotem do Azji, Natalia odpowiada bez wahania:
- Czułam, że moja przygoda z Indiami nie została zakończona.
Przyznaje, że do dziś wiele osób indaguje ją, czym się kierowała w swoim wyborze. Wie na pewno, że nie logiką. Tylko jak nazwać uczucie, na które składają się ciekawość miejsca i jego specyficznej energii oraz... tajemnicze przyciąganie?
BUTIK DLA TURYSTÓW
W 2013 roku Natalia i Sarune otworzyły biuro podróży w Delhi – Nomaday Travel. Natalia nazywa je butikiem, w którym zamiast marmurowych słoników czy barwnych sari sprzedają wycieczki szyte na miarę.
Początki były trudne. Pomogły cechy charakteru, którymi młode damy wzajemnie się uzupełniają; pracowitość, wiedza, zdolności, no i bycie „powsinogami”, jak nazywa je dziadek Natalii.
- Nasi klienci pochodzą z różnych części świata – opowiada Natalia. – Przeważają Litwini, Polacy i inni Europejczycy, ale mamy też Chińczyków, Argentyńczyków czy obywateli Emiratów.
Właścicielki mówią po polsku, litewsku, angielsku i francusku. Sarune uczy się niemieckiego, Natalia hiszpańskiego. Spektrum językowe powinno się wkrótce powiększyć z czterech do sześciu opcji.
Turystyka to prawie 10% PKB Indii. Branża rośnie szybko, za 10 lat przybędzie 10 milionów stanowisk pracy. Powstają nowe lotniska i hotele, ale w tak ogromnym kraju mogłoby się to dziać nawet szybciej.
Biuro jest nastawione na tzw. boutique travel. Jaki turysta, taka wycieczka – dopasowana do zainteresowań i budżetu danej osoby.
- Nie chodzi o to, by oglądać wszystko naraz, lecz doświadczać Indii na swoich warunkach i bez stresu – tłumaczy Natalia.
Gotowi na przygodę preferują treki, safari czy nurkowanie. Poszukujący wyciszenia wolą pobyt w ośrodku ajuwerdy, relaks w willi na plaży albo lekcje jogi w Himalajach.
BLONDYNKA SZEFOWĄ
Jedną z większych przeszkód w działaniu biznesu są święta. Natalia wymienia Keralę, trzynasty co do wielkości stan indyjski z ponad 33 milionami ludności – 17 z 27 dni wolnych to keralskie święta lokalne, nieobchodzone w Delhi, gdzie operuje biuro. Nie można się wtedy dodzwonić do kontrahentów z popularnego turystycznie regionu.
Czasem pojawiają się problemy z prędkością komunikacji, rzeczowością w e-mailach. Ale generalnie jest dobrze – biuro płaci kontrahentom za usługi, stawia więc jak każdy klient warunki i pilnuje jakości.
Wiele problemów to skutek życia w metropolii. Natalia nazywa Ubera obecnego w Delhi od trzech lat „darem z nieba”. Przedtem, nie posiadając prywatnego auta z szoferem, na co dzień korzystała z riksz, tradycyjnych taksówek czy metra (które, jak podkreśla, działa bardzo dobrze). Usługi uberowskie są zbliżone cenowo do rikszy, a dużo wygodniejsze. Chyba że na ulicy leży... krowa.
- Pojawiają się wszędzie – opowiada Natalia. – Są takie spokojne, kompletnie ignorują otaczający je chaos. Ty się gdzieś śpieszysz, masz plany, a tu nagle krowa idzie powolutku środkiem drogi i za nic ma twój grafik.
To, podobnie jak masy ludzi na indyjskich ulicach, uczy pokory. Nie ma innego sposobu, niż zmniejszyć swój bąbelek przestrzeni osobistej. Ale na przykład w Kerali, ulubionym regionie Natalii, pobudowano przytułki dla bezdomnych, zakazano żebractwa, co rozwiązało wiele problemów miejskich.
- Nie należy generalizować – podkreśla Natalia – gdyż Indie są duże i różnorodne.
Blondynki nie mają szansy wtopienia się w tłum Indusów. Natalia zna jednak kilka trików, by uchodzić za miejscową. Rozumie trochę hindi, potrafi powiedzieć kilka słów w tym języku, no i używa słynnego „head wobble” – potrząsa jasną głową w charakterystyczny sposób i od razu wydaje się bardziej swojska.
NAJWIĘKSZA PODPORA
Trzy lata temu poznała na urodzinach znajomej Chiraga. Jego krewni pochodzą z Himalajów. Ojciec jako jedyny z rodzeństwa wybił się ciężką pracą i zrealizował swoje ambicje – został chirurgiem w armii. Niedawno, mając stopień generała, przeszedł na emeryturę.
- Zauważyłam, że dzieci z rodzin wojskowych w Indiach mają wspólne cechy: z łatwością nawiązują znajomości, nie mają uprzedzeń, poczucia przynależności do kasty czy regionu i są pracowite – opisuje środowisko swojego partnera Natalia.
Jego krewni przyjęli Natalię z otwartymi ramionami. Przypominają jej rodzinę bydgoską – ciepli, kochani ludzie, patrzący tylko na jedno: czy ktoś ma dobre serce. Do familijnych rytuałów należą obiady u siostry Chiraga czy beztroskie spędzanie czasu z jego siostrzenicą.
Natalia i Chirag dużo podróżują po Indiach, Azji i Europie. Polskę odwiedzili trzykrotnie, pierwsza wizyta była dla Chiraga zarazem pierwszą w Europie.
Żyją w związku partnerskim, ale Natalia, gdy mowa o miłości, mięknie.
- Chirag jest moim największym wsparciem. Daje mi poczucie bezpieczeństwa, które wcześniej zapewniałam sobie sama, i choć nie było to złe, czasem czułam się samotna.
PODZIAŁY
Chirag unika rozmów o dalitach (niedotykalnych), dziwi go i denerwuje to, co dotyczy irracjonalnych wierzeń czy ludzkich ograniczeń. Frustruje go fakt, że w Indiach nadal istnieją głębokie podziały i niesprawiedliwości, innym razem wręcz śmieszą go zachowania pewnych grup ludzi. Ale to część kultury tego zróżnicowanego kraju. Nie na wszystko można patrzeć przez pryzmat logiki.
- To typ bardzo logiczny i analityczny – mówi o partnerze Natalia – ale mogę z nim o wszystkim dyskutować, zadawać pytania, gdy czegoś nie rozumiem.
O polityce nie rozmawiają w ogóle. Natalia raczej nie śledzi rozwoju wydarzeń politycznych w Polsce, jednak gdy coś jej wpadnie w oko czy w ucho, mimo wszystko się denerwuje. Smucą ją podziały w polskim społeczeństwie.
DO LASÓW I WÓD
Wyjeżdżając z Polski, chciała doświadczyć nowych wierzeń i kultur, nawiązać przyjaźnie z ludźmi z całego świata. Odmienność Indii od polskich realiów bardzo jej odpowiadała. Nie szukała za granicą tego, co miała w domu. Jednak po kilku latach nomadycznego trybu życia zatęskniła za swojskością. Wyszukiwała w Delhi osoby, które myślały o osiedleniu się w Indiach na dłużej. Próbowała nawiązać kontakty z Polakami, nie rezygnując z relacji z najbliższymi przyjaciółkami z Polski, i oczywiście z rodziną, która ją we wszystkim wspierała.
Do dziś wizyty Natalii w Polsce to przede wszystkim pobyty w rodzinnej Bydgoszczy, ale i spotkania ze znajomymi w Poznaniu.
- I koniecznie muszę zobaczyć Bałtyk – podkreśla miłośniczka wód wszelakich.
Kiedyś nurkowała pod okiem taty w Borach Tucholskich. Wypady do leśnej głuszy, spływy kajakowe czy wyjazdy nad morze to – obok świątecznych – ważne rodzinne tradycje.
- Gdy jestem w Polsce, wyjeżdżamy na wieś w Bory, grillujemy, jeździmy na rowerach, zbieramy grzyby, dużo gotujemy – wylicza rodzinne rytuały. – Odwiedzamy też Państwową Galerię Sztuki w Sopocie, spacerujemy po plaży.
Z Delhi niełatwo uciec do lasu na weekend, Natalia planuje więc regularnie miniwakacje. Rezerwuje loty w różne rejony Indii, gdzie odpoczywają z Chiragiem od życia w metropolii.
W INDIACH NIE MOŻNA SIĘ NUDZIĆ
Dokąd wyjeżdża miłośniczka wód, by poćwiczyć jogę na plaży czy ponurkować? Do nadmorskiej Kerali, Goa albo na Andamany. Idylliczne wyspy na Oceanie Indyjskim Natalia odwiedziła kolejny raz w tym roku i znowu zachwyciły ją puste plaże z białym piaskiem, palmy i woda czysta jak kryształ – krajobraz niczym z kiczowatego kalendarza. Wybrała się też na skrajną północ Indii, do Ladakh, w wysokie Himalaje. Wędruje się tam po górskiej, niemal „kosmicznej” pustyni. Perełkami tego miejsca są ukryte wśród skał, starożytne buddyjskie klasztory.
Z Delhi jest wielokrotnie bliżej w Himalaje niż nad morze. Natalia ma więcej ulubionych szlaków górskich, na których może się wyciszyć. Poza Ladakh bywa regularnie w rejonie Dharamshala, gdzie rezyduje Dalajlma, miała też okazję odwiedzić Kaszmir.
Indie to mozaika krajobrazów – gór, lasów, dżungli, pustyń i piaszczystych wybrzeży, pól ryżowych. Nie da się wszystkiego zobaczyć podczas jednej wyprawy. Dlatego wiele osób powraca do Indii, a Natalia do dziś syci nimi swoją ciekawość.
INCREDIBLE INDIA
Często zmieniała mieszkania w Delhi. W ostatnim, położonym w nowoczesnej dzielnicy, widziała z dziesiątego piętra swoje ulubione palmy, plac zabaw i inne wieżowce, niektóre jeszcze w budowie.
- Na początku bawił mnie chaos, wieczny ruch, codzienne targowanie się – opowiada. – Ale po kilku latach takiego życia, ciągłym wystawianiu nerwów na próbę zaczęłam wybierać miejsca spokojniejsze.
Na co dzień unika zatłoczonych rynków, ale podczas podróży ciągnie ją do lokalnych marketów. Mogłaby bez końca zagłębiać się w boczne uliczki, obserwować ludzi, zagadywać, a czasem nawet się potargować.
Oprócz palm Natalia lubi widok świętej bazylii zwanej tulsi. Można ją znaleźć przy wejściu do domostw, jest symbolem bogini Lakszmi. Od tego, jak pani domu zajmuje się drzewkiem, zależy szczęście i dobrobyt mieszkańców. Tulsi dodaje się do kremów i leków ajuwerdyjskich. Natalia pije napar z tej rośliny, uważa, że bardzo dobrze wpływa na jej samopoczucie.
Jako typowa psiara zwraca też uwagę na bezpańskie psy, których pełno na ulicach. Są dokarmiane przez mieszkańców albo przygarniane jako osiedlowi „ochroniarze”.
Na safari można zobaczyć dzikiego słonia lub tygrysa, ale w samym środku Delhi widok słonia lub wielbłąda też nie jest wykluczony. Używa się ich do transportu albo w procesjach religijnych.
- Ze zjawisk, które mnie totalnie zaskoczyły: minęłam ostatnio cały pułk armii podążającej na wielbłądach, w pełnym umundurowaniu, na autostradzie w Delhi! – opowiada Natalia. – To są momenty, kiedy przychodzi do głowy znany slogan: „Incredible India”.
NA CO DZIEŃ I W NIEDZIELĘ
Natalia, pracując w domu, dostosowuje swój harmonogram do czasu pracy Chiraga. Są ze sobą najczęściej od 18.00 aż do pójścia spać. Wstają wcześniej, aby przed śniadaniem poćwiczyć razem jogę i pomedytować.
W weekendy leniuchują w domu albo spotykają się ze znajomymi. Stała ekipa to Indusi oraz obywatele różnych krajów świata. Rozmawiają po angielsku, razem spędzają wolny czas, podróżują, obchodzą święta.
Natalii zdarzyło się kilka razy ugotować dla gości ruskie pierogi. Bardzo im smakowały!
Kuchnię indyjską po prostu uwielbia, szczególnie różne odmiany curry z północy i południa kraju. W Indiach to słowo oznacza roślinę, której liście są składnikiem wielu mieszanek przypraw, tzw. masala. To również rodzaj dania – kurczaka, krewetek lub jakiegoś warzywa zanurzonych w sporej ilości gęstego sosu. Każdy region ma swoją odmianę curry; Natalia nauczyła się gotować kilka rodzajów tego dania. Przyrządzanie indyjskich potraw to według niej sztuka, w której wonne przyprawy – cynamon, kardamon, pieprz, chili, kolendra, kozieradka, kurkuma, imbir, szafran – układane są w minikompozycje.
Podróżując po Indiach, Natalia wyszukuje wyłącznie lokalne potrawy. Laurowy wieniec przyznaje i tym razem Kerali – tamtejsza mieszanka przypraw z mleczkiem kokosowym po prostu ją rozbraja.
W rodzinie Natalii wszyscy gotują. Przed przyjazdem gościa z Indii rodzice szaleją w kuchni. Chirag chętnie smakuje wszystkiego, jest fanem ryb, zrazów, pierogów i polskich zup. W krakowskiej knajpie prosił o dolewkę barszczu. Uwielbia też polskie czekolady.
Z DALA OD ZGIEŁKU I... STEREOTYPÓW
Natalia niechętnie podchodzi do tematu stereotypów. Jeśli istnieje coś takiego jak „typowe zachowanie”, Chirag go nie przejawia. Lubi, gdy wszystko jest idealnie czyste i dobrze zorganizowanie, podczas gdy Natalia to twórczyni chaosu w życiu domowym. Chirag jest wszędzie na czas, nie cierpi spóźnialskich; ona spóźniła się na pierwszą randkę.
Natalia podkreśla, że z Polski wyjechała między innymi dlatego, żeby nikt jej nie mówił, jak ma żyć. Do dziś, zapytana, dlaczego mieszka w Indiach, wsłuchuje się najpierw w podtekst, zanim udzieli odpowiedzi. Jeśli uzna, że oczekuje się od niej „tłumaczenia się z Indii”, przechodzi jej ochota na rozmowę.
- Każdy ma swoją ścieżkę – mówi.
Stworzyli z Chiragiem przytulną przestrzeń życiową, którą wypełniają ich codzienne rytuały. Jeśli opuszczą Delhi, to tylko po to, by prowadzić wymarzony styl życia – przez część roku korzystać z dobrodziejstw metropolii, resztę czasu spędzać poza wielkim miastem, być może w innym kraju.
O planie wyjazdu z Indii na stałe nie ma mowy – po co, skoro i tak tam wrócą, przyciągani tajemniczą siłą.
Zuzanna Muszyńska
Napisz komentarz
Komentarze