Obecność obu ekip w finale była niemałym zaskoczeniem. Na podopiecznych trenera Heynena praktycznie nikt nie stawiał, a za szczyt marzeń uważano miejsce w czołowej szóstce turnieju. Siatkarzy Canarinhos prześladowała ostatnio plaga kontuzji. Zarówno Polska, jak i Brazylia były tłem dla najlepszych podczas rozegranego w Lille Final Six Ligi Narodów, cóż jednak znaczy właściwe przygotowanie na najważniejszy turniej sezonu... Pod tym względem trenerzy Renan Dal Zotto i Heynen przechytrzyli rywali i zmierzyli się w meczu o złoto.
Premierowa odsłona od początku przebiegała przy przewadze Polaków. Gdy Bartosz Kurek popisał się asem serwisowym mieli oni dwa oczka zaliczki na pierwszej przerwie (8:6). W środkowej części seta utrzymywali dystans (16:13), a przy stanie 23:20 wydawało się, że pewnie tę partię wygrają. Brazylijczycy zdołali jednak odrobić straty (23:23) i doprowadzili do emocjonującej końcówki. Z prawdziwej wojny nerwów, jaką była gra na przewagi, zwycięsko wyszli Polacy, którzy zamknęli seta skutecznym blokiem (28:26). Właśnie ten element przesądził o sukcesie biało-czerwonych w tej partii – zatrzymali rywali aż pięciokrotnie!
Zwycięska końcówka pierwszego seta pozytywnie wpłynęła na postawę polskich siatkarzy na początku kolejnej odsłony. Nadal dobrze funkcjonował blok i Polacy szybko zaczęli budować przewagę (8:4). Tym razem biało-czerwoni spokojnie utrzymywali dystans na przestrzeni seta (16:13, 20:16), dobrze grając w ofensywie i na przyjęciu. Trener Dal Zotto rotował składem, ale nie znalazł patentu na Polaków, którzy wygrali pewnie 25:20. Wynik skutecznym atakiem ustalił Michał Kubiak.
W secie numer trzy Polacy od początku zmierzali po wygraną, a kilka akcji było prawdziwą demonstracją siły (czapa na Douglasie Souzie na 8:3, as serwisowy Jakuba Kochanowskiego na 11:4, czy skuteczne ataki Bartosza Kurka i Artura Szalpuka). Przy stanie 19:14 biało-czerwoni byli już niemal pewni sukcesu, ale rywale nie rezygnowali. W końcówce było trochę nerwów, przewaga stopniała do jednego punktu (24:23), ale wówczas decydujący punkt skutecznym atakiem z prawej strony wywalczył Kurek (25:23).
Najwięcej punktów: Bartosz Kurek (24), Michał Kubiak (12), Artur Szalpuk (10) – Polska; Wallace De Souza (14), Douglas Souza (11) – Brazylia. Polacy dominowali w tym meczu w bloku (10–4), zdobyli też więcej punktów zagrywką (4–2); Brazylijczycy minimalnie lepiej punktowali w ataku (43–45), ale popełnili więcej błędów własnych (18–21). Kurek – aktor numer jeden finałowego spektaklu – po meczu zasłużenie odebrał nagrodę dla najbardziej wartościowego zawodnika (MVP) całych mistrzostw.
To było trzecie starcie Polski z Brazylią w finale mistrzostw świata. W 2006 roku w Tokio górą byli siatkarze Canarinhos (3:0); w 2014 w Katowicach biało-czerwoni zwyciężyli 3:1. W Turynie znów wygrali Polacy, którzy po raz trzeci w historii (triumfowali także w 1974 roku w Meksyku) sięgnęli po mistrzostwo świata!
Finał MŚ 2018:
Polska – Brazylia 3:0 (28:26, 25:20, 25:23)
Polska: Fabian Drzyzga, Piotr Nowakowski, Bartosz Kurek, Artur Szalpuk, Michał Kubiak, Mateusz Bieniek – Pawel Zatorski (libero) oraz Dawid Konarski, Jakub Kochanowski, Grzegorz Łomacz. Trener: Vital Heynen.
Brazylia: Bruno Mossa Rezende, Wallace De Souza, Luiz Felipe Marques Fonteles, Maurício Souza, Douglas Souza, Lucas Saatkamp – Thales Hoss (libero) oraz Isac Santos, Evandro M. Guerra, William Arjona, Maique Reis Nascimento (libero), Lucas Eduardo Loh, Eder Carbonera. Trener: Renan Dal Zotto.
kacz
Napisz komentarz
Komentarze