Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu

OPERA: Festival w Salzburgu

Festival w Salzburgu to najbardziej prestiżowe na świecie wydarzenie muzyczne. To tutaj wyznaczane są nowe trendy, najciekawsi reżyserzy przedstawiają swoje nowe projekty, a wielkie gwiazdy operowe prezentują swój kunszt. W tym roku dwa kontrastujące ze sobą wydarzenia szczególnie przyciągnęły moją uwagę.

Pierwszym z nich była “Włoszka w Algierze” Gioachino Rossiniego. Reżyserzy Moshe Leiser i Patrice Caurier udowodnili, że tę ochodząca z 1813 roku komedia potrafią wystawić w taki sposób, że może ona bawić współczesną publiczność. 

Sama opera wydaje się dość błahą komedyjką o przygodach atrakcyjnej Włoszki w Algierii. W zasadzie nie wiele się tutaj dzieje, a żarty oparte są na pewnych kalkach kulturowych na temat Arabów i Włochów, które istniały już za czasów Rossiniego. Moshe Leiser i Patrice Caurier stworzyli przedstawienie pełne enrgii, kolorów, ale przede wszystkim naturalnie zabawne. 

Ich Algieria jest krainą arabskich kochanków, drobnych przemytników, wielbłądów oraz starych samochodów. Reżyserzy wykreowali sceny urzekające swoimi barwami, przerysowaniem, dynamicznym ruchem scenicznym, ale przede wszystkim muzycznością i humorem.

Jean-Christophe Spinosi adekwatnie przygotował to przedstawienie od strony muzycznej. Ensemble Matheus pod jego batutą posiadało lekkie, przyjemne brzmienie. Jednak momentami nie mogłem się oprzeć wrażeniu, że muzyka ta mogłaby brzmieć bardziej energetycznie.

Energii natomiast nie zabrakło solistom. Cecilia Bartoli wystąpiła jako Isabella. Bartoli nie trzeba nikomu przedstawiać. W tytułowej roli rzymska diva udowodniła, że czas nie istnieje, a ona wciąż kipi energią, a jej koloratury są jak fajerwerki. 

Bartoli głos wciąż brzmi jakby miała ona dwadzieścia lat, a zarazem jej doświadczenie sceniczne pozwala jej stworzyć pełnokrwistą, przenikliwą postać. Wprawdzie Bartoli była tutaj niekwestionowaną gwiazdą, to jednak również reszta obsady świetnie się spisała. 

Ildar Abdrazakov wcielił się w Mustafę. Abdrazakov ma piękny, głęboki głos oraz wyjątkową charyzmę sceniczną. Alessandro Corbelli jako Taddeo był najbardziej zabawną postacią. Potrafił on śpiewać z zawrotną prędkością, ale także zaprezentować aktorstwo najwyższych lotów. 

Edgardo Rocha śpiewał Lindoro. Rocha posiada lekki głos, o uroczej lirycznej barwie. Świetnie brzmiał on solo, ale również jego głos idealnie splatał się w duetach z Bartoli. Warto również wspomnieć o Rebece Olvera, która wykonała partię Elviry. Śpiewała ona z dużą precyzją oraz wykazała się dużą inteligencją wokalną tworząc dobitną postać.

Produkcją diametralnie odmienną była opera Hansa Wernera Henze “The Bassarids”. Opera ta oparta jest na “Bachantkach” Eurypidesa. Niezwykłe libretto do tej opery napisało dwóch poetów, przyjaciół, kochanków W. H. Auden oraz Chester Kallman. Ich tekst sam w sobie ma pewną śpiewność, ale też jest naturalnie dramayczny dla współczesnego widza. 

Opera ta miała swoją premierę w 1966 właśnie na Festiwalu w Salzburgu i teraz po latach tam powróciła. “The Bassarids” oparte są na greckiej mitologii, ale zarazem opowiedziane są w sposób, który bliski jest naszej wrażliwości. Przedstawienie to wyreżyserował Krzysztof Warlikowski. 

To jego debiut na Festiwalu w Salzburgu. “The Bassarids” to oczywiście z jednej strony uniwersalny konflikt pomiędzy rozumem a emocjami, ale Warlikowski dostrzega w tym dziele znacznie więcej. Jego produkcja osadzona jest na skraju mrocznych fantazji, kultury masowej i polityki. 

Są tutaj wyraźne odniesienia do filmu Passoliniego “Salo”, ale Warlikowski przede wszystkim zastanawia się nad współczesną kondycją. Na ile człowiek jest racjonalny, gdzie skrywa swoje zwierzęce instynkty i kiedy wreszcie wychodzą one na światło dzienne. 

Scenografia zaprojektowana przez Małgorzatę Szczęśniak to trzy oddzielne przestrzenie odpowiadające niejako tradycyjnemu w psychologii podziałowi na podświadomość, ego oraz superego. Kluczowym pytaniem jest tutaj kim jest Dionizos. Czy jest to bóg, który przychodzi odnowić społeczeństwo, czy to wyparty zwierzęcy instynkt, który nas w końcu zniszczy, czy to populistyczny polityk ogarnięty żądzą zemsty, który nie cofnie się przed niczym? 

Warlikowski stworzył wielowymiarowe dzieło, które stawia pytanie o ludzką kondycję. Pomijając jednak kwestię interpretacji, to po prostu świetnie przygotowany od strony nawet drobnych detali spektakl. Tutaj wszystko jest spójne, pociąga wizualnie.

Muzycznie przedstawienie to przygotował Kent Nagano. Dyrygent ten jest niezwykle uważny i pomimo, że prowadził Wiedeńskich Filharmoników w powiększonym ponad stuosobowym składzie potrafił wydobyć z muzyki Henzego mocne, dramatyczne momenty, ale też oczarować unikalnym liryzmem. Nagano Jest muzycznym intelektualistą jego “The Bassarids” przypominało symfonię z klarowną narracją, zmieniającymi się tempami oraz narastającym dynamizmem.
Sean Panikkar wcielił się w rolę Dionizosa. 

Ten Amerykański tenor uwiódł publiczność swoją interpretacją. Jego głos miał w sobie młodzieńczy liryzm, coś egzotycznego, ale zarazem dramatyczną wyrazistość i siłę. Panikkar był w stanie wyrazić niejednoznaczność swojej postaci. Z jednej strony autorytet i siłę, z drugiej wrażliwość człowieka zranionego dźwigającego swoje traumy. Russell Braun świetnie się sprawdził jako Pentheus. 

Ten liryczny baryton śpiewał pewnie, z idealną artykulacją oraz wyczuciem we frazowaniu. Bass Willard White stworzył natomist dość przejmującą, delikatną postać starego króla Cadamusa. Nikolai Schukoff przekonująco wcielił się w postać Tejrezjasza. 

Jego głos był ekspresyjny i miał w sobie coś prawdziwie czarującego. Głosy żeńskie w tym przedstawieniu były mniej wyeksponowane i miały nieco mniejsze znaczenie. Tanja Ariane Baumgartner, Vera-Lotte Böcker, Anna Maria Dur dały przekład porządnego kunsztu wokalnego.

Produkcją “The Bassarids” Festiwal w Salzburgu po raz kolejny udowodnił, że nie obawia się wyzwań, wyznacza trendy i prezentuje najwyższy poziom w świecie opery.


Dr Jacek Kornak


 

 


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama