W lecie w La Scali mogliśmy zobaczyć dwie interesujące produkcje “Il pirata” Belliniego oraz “Fidelio” Beethovena. Wprawdzie opery te pochodzą z podobnego okresu, reprezentują one jednak różne tradycje muzyczne i o ile “Fidelio” stał się klasyką repertuarów operowych, to “Il pirata” popadła częściowo w zapomnienie.
Vincenzo Bellini, zwany przez sobie współczesnych Włochów, ‘łabędziem z Catanii’ napisał jedynie garść oper, mimo to stał się już za życia jednym z symboli nowego ruchu w operze zwanego ‘bel canto’.
Bellini w przeciwieństwie do swoich współczesnych nie pisał wiele, za to każda jego opera jest wyjątkowa i odznacza się oryginalnymi melodiami. Pierwszym dziełem, którym Bellini przebił się na północ Włoch jest “Il pirata”. Opera ta miała swoją premierę w Mediolanie w 1827 roku.
Dziś Teatro alla Scala, w którym “Il pirata” miała swoją premierę przygotował nową produkcję tej opery. Emilio Sagi, który operę wyreżyserował zdecydował się na bardzo tradycyjne podejście. Jego “Pirat” jest osadzony w umownej XIX wiecznej konwencji operowej.
Nieco przypomina muzealny styl, ale jest to produkcja, która stylistyczna i elegancka. Brak tutaj wprawdzie intelektualnych odniesień, refleksji, za to muzyka jest na pierwszym planie. Riccardo Frizza dyrygował orkiestrą Teatro alla Scala bez włoskiej emocjonalności, za to było to bardzo śpiewne wykonanie.
Ten styl cantabile świetnie odpowiadał muzyce Belliniego, która pełna jest długich, melodyjnych fraz.
W roli Imogene wystąpiła Sonya Yoncheva. To obecnie jedna z najwybitniejszych śpiewaczek, która w ostatnich latach szturmem podbiła światowe sceny operowe. Yoncheva wydaje się wprost stworzona do Belliniego. Miała ona idealne wyczucie we frazowaniu, ale też Yoncheva dysponuje techniką wokalną, która umożliwia jej wykonanie często niezwykle skomplikowanych koloratur.
Jej wykonanie było imponujące, szczególnie, że Yoncheva nie tylko oddała skomplikowaną muzykę Belliniego bez zarzutu, ona wykreowała emocjonalnie wciągającą narrację muzyczną. Partnerujący jej Piero Pretti, który wykonał rolę Gualtiero był kompetentny, jednak momentami brzmiał nieco monotonnie. Brak było tutaj głębszego wejścia w rolę.
Nicola Alaimo dość dobrze sprawdził się w roli Ernesto. Jego głos był melodyjny i momentami był w stanie oczarować elegancją w prowadzeniu fraz.
“Fidelio” to jedyne dzieło operowe Beethovena. Miało ono swoją premierę w 1805 roku w Wiedniu. “Fidelio” różni się od włoskich oper nie tylko stylem muzycznym, ale również tematem, który jest na wskroś polityczny.
Beethoven stworzył niezwykły utwór, w którym przeplatają się elementy komiczne, romantyczne ze społecznymi. To dzieło o sprawiedliwości społecznej wydaje się dziś równie aktualne jak na początku XIX wieku.
To jednak nie akademicka rozprawa ilustrowana muzyką, ale przede wszystkim pasjonująca romantyczna muzyka, która woła o szacunek dla jednostki. Myung-Whun Chung, który dzieło to przygotował od strony muzycznej rewelacyjnie rozpracował partyturę Beethovena.
Pod jego batutą “Fidelio” brzmi dynamicznie, ale zarazem Chung odnajduje ekspresyjny balans w tym dziele. Myung-Whun Chung odnalazł brzmienie, które z jednej strony momentami przywołuje wykonania na instrumentach dawnych, ale też jest niezwykle współczesne w sposobie, w jakim operuje on instrumentami dętymi, które mają czystą wyrazistą barwę. Jego Beethoven ma świeże i autentyczne brzmienie, które wciąga i porusza.
Niezwykle dramatycznie rolę Florestana wykonał Stuart Skelton. Tą rolą Skelton udowodnił, że jest obecnie jednym z najlepszych na świecie Heldentenorów. To głos dużego kalibru, potężny, ale zarazem posiadając bogatą paletę ekspresyjną.
Ricarda Merbeth była aktorsko i wokalnie poruszającą Leonorą. Jej głos był przenikliwy i precyzyjny. Ogromne wrażenie zrobił Luca Pisaroni jako Don Pizarro. Pisaroni nie tylko był technicznie fenomenalny, ale także potrafił wykreować złą, cyniczną postać, która budziła grozę.
Deborah Warner postanowaiła nie tworzyć skansenowej produkcji, ale ukazać aktualność “Fidelia” poprzez umieszczenie akcji we współczesnym więzieniu. Jej produkcja jest dynamiczna, dopracowana w szczegółach, ale przede wszystkim jest autentycznie emocjonalna i przemawia do publiczności na kilku poziomach.
Jest to refleksja nad groźbą totalitaryzmu, ale przede wszystkim pochwała humanizmu, który zwycięża w konfrontacji ze ślepą władzą. Warner ma świetne wyczucie ruchu scenicznego, ale co najważniejsze, ona wie jak wykreować w operze emocje. “Fidelio” to jedna z najlepszych produkcji operowych ostatnich lat.
Dr Jacek Kornak
Napisz komentarz
Komentarze