Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu

BREXIT: Referendum 2.0

W Wielkiej Brytanii rośnie poparcie dla powtórzenia brexitowego referendum. Kolejny plebiscyt rozwiąże wiele problemów. Ale wywoła też nowe.

Im mniej czasu do wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii tym większa konsternacja. Myślenie życzeniowe, które wyewoluowało ze złudzeń i euforii po zwycięstwie brextremistów zderzyło się z realiami. Nic w co wierzyła większość głosujących za opuszczeniem Królestwa z UE się nie spełni. Nie będzie więcej pieniędzy na NHS, Londyn nie pozbędzie się regulacji krępujących handel (wpadnie w nowe nakładane przez WTO). Wielka Brytania nie odzyska swojej wielkości i centralnej geopolitycznej pozycji. Nie będzie przywilejów od Unii ani specjalnych relacji z USA, które w teorii miałyby rekompensować polityczną i gospodarczą izolację Londynu na Starym Kontynencie. 

Wiara w to, że brexit będzie ekonomicznym panaceum, wyczerpuje się dość szybko. Rosną ceny i koszty życia. Coraz więcej instytucji i regionów liczy koszty przerwania strumienia unijnych dotacji. Nawet kontrola przypływu emigrantów staje pod znakiem zapytania. Bo brytyjska gospodarka i zwłaszcza system opieki zdrowia bez stałego dopływu siły roboczej oraz specjalistów z krajów Wspólnoty nie jest w stanie sobie poradzić. Już dziś, mimo że granice są otwarte, to spadek chętnych do pracy w UK wywołuje poważny kryzys w NHS. A po brexicie będzie tylko gorzej. Dlatego też coraz większe poparcie ma kampania People’s Vote dążąca do przeprowadzenia kolejnego referendum. Również sondaże drgnęły na rzecz zwolenników pozostania Wielkiej Brytanii w Unii. Co istotne idea powoli trafia do opozycyjnej Partii Pracy, która jak dotąd nie chcąc utracić głosów na północy, gdzie poparcie dla brexitu było spore, o kolejnym referendum nie chciała słyszeć. 

W polityce jednak cynizm odgrywa kluczową rolę. I czasem umożliwia nowe otwarcie i polityczny przełom. A jak pokazują sondaże, w 100 okręgach wyborczych laburzystów nastąpiła zmiana opinii w kwestii wyjścia z Unii. Dziś Partia Pracy kolejnego referendum już „nie wyklucza”. 10 Downing Street od pomysłu kolejnego powszechnego głosowania kategorycznie się odżegnuje, ale jeśli Theresa May nie będzie w stanie uzyskać korzystnej dla Londynu umowy wyjścia, rząd nie będzie miał innej opcji jak odwołać się do „głosu ludu”. Ważna będzie jesień, kiedy to Izba Gmin rozpocznie debatę nad swoim „znaczącym głosem”, a potem zima i parlamentarna opinia na temat projektu układu z Unią. A ten najprawdopodobniej nie zadowoli nikogo. Kolejne referendum w sytuacji politycznego impasu wydaje się ideą logiczną i rozsądnym rozwiązaniem pata. Ale to nie znaczy, że nie wywoła kolejnych problemów. 

Po pierwsze Wielka Brytania wciąż nie uregulowała „statusu” referendów w swoim parlamentarnym systemie. A to ważna kwestia, na co zwraca uwagę komisja ds. referendum powołana przy University College London. Bo dziś efekt plebiscytu zależy od woli politycznej rządu. Prawnie referendum znajduje się w szarej strefie. Na to, żeby się z tym uporać, nie będzie jednak czasu. Czas, a raczej jego brak, to zresztą największy kłopot. Wyjście z Unii ma nastąpić w marcu przyszłego roku. Zorganizowanie referendum w tak krótkim – trzymiesięcznym – okresie będzie trudne. Przygotować się muszą komisje wyborcze, władze lokalne, a przez parlament musi przejść kolejna ustawa. To wszystko trwa. David Cameron ogłosił referendum w sprawie brexitu 13 miesięcy przed jego przeprowadzeniem. Właśnie po to, żeby dać szansę służbom publicznym na porządne przygotowanie, a także na dyskurs oraz kampanię. Wymagana będzie również zgoda krajów Unii na przedłużenie okresu przejściowego. To nie jest niemożliwe. Jednak krótki okres między ogłoszeniem i przeprowadzeniem referendum zwiększa prawdopodobieństwo kwestionowania jego legalności. 

Nie wiadomo też o co pytać. O samą umowę, którą z Brukseli przywiezie Theresa May? Czy też może jak chce np. Justine Greening – była ministra edukacji – należy zorganizować referendum z trzema wariantami (czy akceptujesz umowę, czy jesteś za jest odrzuceniem i pozostaniem w UE czy może za odrzuceniem i wyjściem bez umowy). A może najlepsze byłoby referendum dwustopniowe? Każde ma swoje wady oraz zalety. I każde bez względu na wynik wywoła chaos i polityczną burzę. Kolejne referendum, choć nieuniknione, obarczone jest sporym ryzykiem. Polityczne konsekwencje tak jak przy pierwszym będą równie skomplikowane, a przyszłość niepewna. Referendum brexitowe miało raz na zawsze rozwiązać odwieczny brytyjski dylemat – być czy nie być w Europie – ale paradoksalnie tylko go pogłębiło. Przez lata Europa będzie centralnym punktem brytyjskiej polityki. 


Radosław Zapałowski


 

 


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama