Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu

#COOLTURA: Tęczowy Londyn, czarno-biała Polska

30 tysięcy osób z 472 organizacji przemaszerowało w sobotę w Paradzie Równości. Na ulicach Londynu razem z nimi świętowało nawet milion osób, w tym wielu Polaków. Wyjechali na Wyspy z różnych przyczyn, ale teraz nie wyobrażają sobie powrotu do kraju, ze względu na wolność. „To jest odwrotność od siedzenia w ciasnej szafie w Polsce” mówią.

46 lat temu w pierwszej oficjalnej paradzie wzięło udział dwa tysiące osób. Od tego czasu w Wielkiej Brytanii wiele się zmieniło. Wywalczono między innymi możliwość zawierania związków partnerskich i małżeństw (oprócz Irlandii Północnej), prawo do adopcji dzieci oraz doprowadzono do ustanowienia prawa przeciwko podżeganiu do nienawiści na tle orientacji seksualnej. Jednak Wielka Brytania nie należy już od czołówki tęczowych krajów Europy. W tegorocznym indeksie państw ocenianych według sytuacji osób LGBTQ zdobyła tylko 72 proc. W pierwszej trójce znalazły się Malta, Belgia i Norwegia.

Polska z rezultatem 18 proc. jest na drugim końcu skali w towarzystwie między innymi Rosji, Białorusi i Turcji. Nad Wisłą osoby homoseksualne wciąż nie mogą wziąć wspólnie kredytu, nie mogą się wspólnie rozliczać, nie mogą odebrać listu poleconego do partnera, nie mają dostępu do in vitro. Nie mogą się pobierać, adoptować dzieci i wchodzić w związki partnerskie.

Czy Polacy LGBTQ wyjechali z kraju ze względu na swoją orientację?

Ewa: Wyjazd do Anglii był dla mnie powiedzeniem: „Teraz ja decyduję o swoim życiu!”.

Emil: Wyjechałem z Polski 20 lat temu, orientacja nie miała w moim przypadku żadnego znaczenia.

Tomek, 5 lat w Londynie: Wyjazd do Londynu był spełnieniem marzeń, tych najskrytszych. W poszukiwaniu pracy, lepszego życia, szukałem także miłości.

Kinga: Wyjechałam 8 lat temu. Nie tyle o moją orientację chodziło, ale o różnorodność, o świadomość tego, że ludzie nie wszyscy są tacy sami.

Łukasz Szulc, który zaczął właśnie badania na temat polskiej migracji LGBTQ w Anglii mówi, że z jego początkowych rozmów wynika, że tylko jedna osoba wybrała emigrację ze względu na swoją orientację.

– Stanisław, 57-latek, który teraz mieszka w Manchesterze, chciał w Anglii zawrzeć związek partnerski. Ale jego główną inspiracją było jednak ogłoszenie o pracę – opowiada.

Stłamszeni

Polacy, którzy trafiają na Wyspy, nie od razu wychodzą z szafy. Przyjeżdżają tutaj z bagażem złych doświadczeń i wyuczoną czujnością.

Tomek: Wychowałem się w małym miasteczku i strach przed odrzuceniem pozostał. Przez pierwszy rok legitymowałem się jako osoba hetero. Jeszcze wtedy nie wiedziałem, że ludzie pracujący w sektorze budowlanym mogą być tolerancyjni.

Ewa: Nie wyszłam z szafy w pracy. Nie mówię o tym otwarcie, bo jednak mam duży uraz po tym jak dorastałam w Polsce. Myślę, że bardzo się ochraniam.

Kiedy w końcu udaje im się tutaj oswoić ze swoją seksualnością i orientacją, za każdym razem, kiedy jadą na wakacje do Polski, muszą wziąć urlop od normalności.

– Osoby, z którymi rozmawiałem mówią mi, że kiedy wracają do kraju muszą tłamsić swoją queerowatość. Dziewczyna lesbijka uważa, że nie może wyglądać tak jakby chciała, chłopak, który jest queer famme dostał ostrzeżenie od swojej koleżanki, że nie powinien w Polsce malować paznokci – opowiada Łukasz.

Toksyczny związek z polskością

Po brexicie wszystko się zmienia. Wielka Brytania, wcześniej kraj wolności, w którym nie pytano, kogo kochasz i z kim sypiasz, teraz zwraca uwagę na to skąd pochodzisz. Polskie środowisko LGBTQ zaczyna na nowo szukać swojej polskość, odkurzać związki z krajem i szukać miejsc do kolejnych wyjazdów.

Ewa przyznaje, że brexit sprowokował myśli, że jednak nie jest u siebie – pomimo tego, że mieszka w Brighton – brytyjskiej stolicy tolerancji. W tym samym czasie Alex zaczęła postować na Facebooku więcej pozytywnych informacji na temat tego, co się dzieje w Polsce, tak jakby chciała pokazać swój kraj w lepszym świetle. A Stanisław coraz częściej mówi o tym, że jest katolikiem.

39-latek z badań Łukasza zastanawia się, czy wyjechać do Barcelony czy Berlina, bo przecież nie chce zostać tam, gdzie nie jest mile widziany. Ostatnio sąsiad powiedział mu, że powinien wracać do siebie. Ale jak wracać do kraju, który właśnie został uznany za drugi najbardziej homofoniczny kraj w Europie?

Czy Polacy LGBTQ wrócą do kraju bez względu na swoją orientację?

Ewa: Gdyby Polska nie była krajem konserwatywnym, gdyby nie było pobić i zastraszań, to myślę, że bym się stresowała wyjazdem mniej. Czuję, że emocjonalnie przynależę do Polski, kulturowo też.

Emil: Latam do Polski najrzadziej jak mogę. Nigdy nie będzie tam zielonego światła. Prawa dla gejów – zapomnij!

Kinga: Jest strach i stres. Jestem otwarta, moja rodzina wie o mnie wszystko. Ale jak w Polsce rozmawiam o życiu prywatnym z moją babcią czy z osobami ze starszego pokolenia, to mi się trzęsą ręce.

Łukasz: Pojechałem odwiedzić brata, który mieszka pod Wrocławiem. Kiedy czekałem na przystanku, mijał mnie samochód, ktoś uchylił okno i krzyknął „Ty pedale!”. Byłem w szoku. Zapytałem o to brata i on mi powiedział, że to przez moją torbę szmacianą na ramieniu. W Polsce mężczyźni tego nie noszą. Nawet mi to nie przyszło do głowy!

Ta codzienna homofobia, te małe szpilki, sprawiają, że życie w kraju jest trudniejsze.


Joanna Karwecka


 


 

 


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama