– ScanPi to replikator obiektów przestrzennych. Mamy w nim więc pierwszą komorę służącą do skanowania, gdzie uzyskujemy cyfrowy model przestrzenny obiektu. W kolejnej komorze możemy ten element powielić, czyli wydrukować. Zeskanowane elementy możemy albo przechowywać na dyskach zewnętrznych (do siedmiu urządzeń - przyp.red.) typu pendrive czy karty SD. Elementy te można zapisać również w chmurze, a potem odtworzyć je na przykład po roku lub dwóch latach – mówi w rozmowie z agencją informacyjną Newseria Innowacje Bartosz Poskart z Politechniki Wrocławskiej.
Na rynku dostępne są podobne rozwiązania takie jak XYZprinting da Vinci. To również drukarka 3D wyposażona w dwugłowicowy skaner umożliwiający stworzenie cyfrowej repliki przedmiotu w czasie około pięciu minut. Cena urządzenia to około 3 500 złotych. Rozwiązanie proponowane przez studentów Politechniki Wrocławskiej ma jednak iść o krok dalej. Za pomocą jednego przycisku możemy zeskanować i wielokrotnie wydrukować żądany przedmiot. Pomyślano także o przeciętnym użytkowniku. Dzięki instrukcji obsługi wykonanej w technologii rozszerzonej rzeczywistości, każdy będzie w stanie obsługiwać urządzenie.
– Drukarka ma samouczek oparty na rozszerzonej rzeczywistości, który pokazuje użytkownikowi, w jaki sposób przejść przez etapy skanowania i drukowania w bardzo przystępny sposób. Do drukarek dostajemy najczęściej grubą, nieporęczną instrukcję użytkownika, która często ląduje w śmietniku lub po roku nie wiemy, gdzie jest. W ScanPi możemy z panelu dotykowego pobrać aplikację, która krok po kroku wyjaśnia, jak wykonać pierwszy skan, pierwszy wydruk – mówi Bartosz Poskart.
W ScanPi wdrożono także internet rzeczy. Urządzenie oferuje usługi serwerowe, które pozwalają na przechowywanie modeli i informacji procesowych, czyli informacji pochodzących z czujników, na przykład o tym, czy komora skanowania jest otwarta, o obecności przedmiotu w komorach czy o temperaturach wewnątrz komór. Replikator może znaleźć zastosowanie w wielu dziedzinach.
– Może to być na przykład przemysł. Możemy zeskanować np. zębatki, wały, tuleje, a potem te wszystkie elementy przetrzymywać na serwerze. W momencie, kiedy taki element ulegnie awarii, drukujemy go i po dwóch godzinach maszyna znowu działa. W ten sposób oszczędzamy dużo pieniędzy, utrzymując ciągłość produkcji – mówi przedstawiciel projektu ScanPi.
Przedsięwzięcie ma jak na razie charakter projektu studenckiego, ale jego twórcy myślą o powołaniu do życia start-upu.
Z szacunków MarketsandMarkets wynika, że rynek druku 3D do 2023 roku osiągnie wartość niemal 26 mld dol. Średnioroczne tempo wzrostu ma oscylować w granicach 26 proc.
Newseria
Napisz komentarz
Komentarze