Zgodnie z propozycją rządu parlament będzie miał prawo głosu przy ostatecznej treści umowy z UE, ale będą tylko dwie opcje: przyjęcie efektu pracy ministerstwa ds. wyjścia z Unii Europejskiej (DEXEU) i unijnych negocjatorów lub zerwanie rozmów, prowadzące do tzw. twardego Brexitu bez jakiegokolwiek porozumienia.
Przegłosowana w poniedziałek poprawka zakłada jednak, że w przypadku negatywnej decyzji Izby Gmin to posłowie będą decydowali o dalszych losach negocjacji, mogąc m.in. zmusić rząd do dalszych renegocjacji lub wręcz wycofania się z decyzji o wyjściu z UE. Jak argumentowano, wzmocni to rolę deputowanych, którzy nie będzie można zmusić do poparcia propozycji rządu w obawie przed negatywnymi konsekwencjami tzw. twardego Brexitu.
"Nie chodzi o (...) stworzenie kryzysu konstytucyjnego ani proszenie Izby Gmin o przejęcie negocjacji. (...) Chodzi o to, aby Izba Gmin i parlament mogły zdecydować, czy wynik negocjacji jest satysfakcjonujący" - tłumaczyła reprezentująca opozycyjną Partię Pracy Dianne Hayter.
Zmiana została przyjęta głosami 335 członków Izby Lordów; 244 było przeciw.
Bezpośrednio po głosowaniu reprezentujący DEXEU wiceminister Martin Callanan powiedział, że rząd jest "zawiedziony" decyzją, która - jak ocenił - "osłabia pozycję Wielkiej Brytanii w negocjacjach z UE, nadając parlamentowi bezprecedensowe uprawnienia do instruowania rządu w toku negocjacji, w tym do podjęcia próby zachowania członkostwa w UE".
Eurosceptyczni przedstawiciele Partii Konserwatywnej w Izbie Lordów również krytykowali decyzję wskazując, że jest ona ich zdaniem próbą podkopania demokratycznego wyniku referendum z czerwca 2016 roku, w którym Brytyjczycy zdecydowali o wyjściu z Unii Europejskiej.
Zgodnie z parlamentarną procedurą wszystkie wprowadzone przez Izbę Lordów poprawki do ustawy o wyjściu z Unii Europejskiej (dotychczas siedem) trafią ponownie pod obrady Izby Gmin, gdzie rządząca Partia Konserwatywna dysponuje niewielką większością w ramach koalicji z północnoirlandzką Demokratyczną Partią Unionistów (DUP).
Grupa proeuropejskich deputowanych torysów zapowiedziała jednak, że jest gotowa rozważyć jednorazowe poparcie opozycji w celu wymuszenia na rządzie kluczowych ustępstw, m.in. dotyczących zachowania członkostwa w unii celnej lub właśnie prawa weta dla parlamentu. To oznacza, że o wyniku kluczowych głosowań w tej sprawie mogą decydować pojedynczy posłowie.
Dodatkowo w Wielkiej Brytanii trwa kampania wspierana przez znane postaci z showbiznessu, podczas której zbierane są podpisy pod projektem ustawy zmuszającej rząd do ogłoszenia referendum, w którym społęczeństwo zaakaceptuje warunki Brexitu wynegocjowane przez rząd premier May. W akcję zaanagażowany jest m. in. aktor Patrick Stewart, znany z roli kapitana Jean Luca Picarda w serialu "Star Trek. New Generation".
Wielka Brytania rozpoczęła proces wyjścia z Unii Europejskiej 29 marca ub.r. i powinna opuścić Wspólnotę 29 marca 2019 roku.
jotpe/DoP
Napisz komentarz
Komentarze