Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu

SKANDAL W POLSKICH SZKOŁACH SOBOTNICH! [ZAPAŁOWSKI: Szkoła z brunatnym nalotem]

Trzy polskie szkoły sobotnie znalazły się pod medialnym ostrzałem ze względu na możliwe powiązania ze skrajną prawicą. Czy to jednostkowe przypadki, czy też problem jest głębszy?

W krótkim artykule „Guardian”, posiłkując się raportem antyfaszystowskiej organizacji Hop Not Hate, zasugerował, że niektóre polskie szkoły na Wyspach propagują i wspierają skrajną prawicę. Wskazując na zdjęcia, które pojawiły się na stronach społecznościowych, autorka Sarah Marsh wymieniła trzy placówki. Polska Szkoła Przedmiotów Ojczystych w Southampton odsyłała na swojej stronie do wydarzeń, organizowanych przez Stowarzyszenie Patriotyczne „Ogniwo”. To organizacja, której spora część członków i sympatyków wywodzi się ze środowiska pseudokibiców. Broniła przyjazdu do Królestwa byłego księdza, nacjonalisty i antysemity Jacka Międlara, nieformalnego duszpasterza polskich środowisk skrajnie prawicowych. Na jej stronie widniało do niedawna zdjęcie z Marszu Niepodległości z banerem: „Europa będzie albo biała, albo bezludna”. Na profilu szkoły znalazło się też zdjęcie ludzi, trzymających tort z logo grupy. Dyrektor Rafał Sawulski tłumaczył, że przyniósł go jeden z rodziców i że kilkoro z nich należy do Ogniwa.  A także, że szkoła czasem współpracuje z organizacjami podobnymi do „Ogniwa”. Na stronie Polskiej Szkoły Przedmiotów Ojczystych im. Juliana Tuwima w Harlow „Guardian” znalazł zdjęcie narodowca Mariana Kowalskiego. Dyrektorka szkoły Iwona Schulz-Nalepka stwierdziła, że wizyta nie była planowana. I tłumaczyła, że „szkoła zarówno nie uczy polityki jak i nie organizuje politycznych wydarzeń, ale  nie odpowiada za poglądy rodziców, uczniów i pracowników oraz gości”. „Guardian” wskazał także na zdjęcie, opublikowane przez Polską Szkołę Sobotnią w Blackburn, na którym dzieci występują pod banerem Polski Niepodległej i film, który pokazywał list z zaproszeniem dla tej organizacji na rozpoczęcie roku szkolnego. Szkoła zaprzecza jakimkolwiek związkom z Polską Niepodległą, a jej dyrektor Jan Poninska powiedział, że poprosi o pomoc prawną, jeśli „fałszywe pogłoski będą się rozprzestrzeniać, narażając na szwank reputację szkoły”.

Rozczarowanie ambasady

„Guardian” był delikatny. To tekst zasadniczo informacyjny, pozbawiony komentarza, przedstawiający jedynie fakty. Bez uderzania w ostrzegawcze tony. Bez publicystycznych hiperboli i alarmistycznych zdań. Cytuje nawet Fiyaza Mughala, założyciela Faith Matters, organizacji stawiającej sobie za cel tonowanie radykalizmów, który stwierdza, że „brak dowodów na to, żeby dzieci narażone były na polityczną indoktrynację”, choć uważa, że związki polskich szkół ze skrajną prawicą są „niepokojące”. Mimo to głos zabrał polski ambasador w Londynie Arkady Rzegocki, który napisał w liście do redakcji, że jest „rozczarowany i zaskoczony”. Do gazety napisała również przewodnicząca Polskiej Macierzy Szkolnej Krystyna Olliffe, zapewniając, że organizacja traktuje oskarżenia „niezwykle poważnie”. „Mocno wierzymy, że w żadnej z naszych szkół nie ma miejsca na radykalne i ekstremistyczne poglądy”, stwierdziła. Polska Macierz Szkolna zażądała wyjaśnień od szkół w Harlow i Blackburn. (Szkoła w Southampton nie jest przy niej zarejestrowana).

Wydała również wytyczne dla dyrektorów, by przyjrzeli się procedurom regulującym współpracę z podmiotami zewnętrznymi i w razie potrzeby zaostrzyli reguły, by wykluczyć ewentualne przyszłe związki z siłami radykalnymi. Pytanie, czy to jednostkowe przypadki czy też może większy trend?

Prawicowy problem

Polskie szkoły w Wielkiej Brytanii są odbiciem polskiej emigracji. A przynajmniej tej części, dla której „nauka języka ojczystego”, „duma ze swojego pochodzenia”, „tradycja, kultura i historia Polski” są ważnym elementem tożsamości. Polskie Szkoły Sobotnie są zakładane w różny sposób. Część z nich to zarejestrowane „charities”, inne to tzw. social enterprise, a jeszcze inne są niezrzeszone. Jest Macierz Szkolna, która ma pod swoim patronatem 130 szkół, do których uczęszcza 20 tys. dzieci. Jednak placówki edukacyjne cieszą się sporą autonomią – uczą, organizują imprezy, wydarzenia, tak jak chcą. Bez nadzoru oraz kontroli. I podobnie jak polscy emigranci w Królestwie coraz bardziej skręcają na prawo. To w dużej mierze naturalny proces, na który składa się kilka elementów. Ewidentnie w ostatnich latach nasiliła się aktywność polskich skrajnie prawicowych grup i organizacji. Zarówno w kraju jak i na Wyspach. Radykalna prawica weszła do głównego nurtu, co rezonuje na Polonię. Język, popkulturowe wzorce, patriotyczna odzież. Konserwatywna narracja dominuje, a Polacy w Królestwie coraz częściej i chętniej ją przyjmują. Na Wyspy cyklicznie zapraszani są prawicowi radykałowie, polonijne organizacje biorą udział w marszach niepodległości w Warszawie, polonijne media są zasadniczo konserwatywne. Trudno, żeby te postawy i poglądy nie przenikały do sobotnich szkół. Zarówno przez rodziców jak i nauczycieli. Zwłaszcza, że sama idea „propagowania tradycji, kultury i historii Polski” jest w gruncie rzeczy konserwatywna. Skondensowanie w kilku godzinach w sobotę złożoności i niejednoznaczności polskiej historii, wielonarodowych wpływów kulturowych, różnych tradycji, wydaje się w praktyce niemożliwe i sprzeczne z założonymi celami. Dlatego pozostaje mitologizowanie. Patriotyczna propaganda jest łatwiejsza. Podobnie jak w kraju, gdzie wciąż uczy się zbanalizowanej historii, dołączając do tego jeszcze indoktrynację i martwotę lektur. Obraz naszej tożsamości, stworzonej przez wizję przeszłości, z której wyrastamy jest fałszywy i na emigracji tym kłamstwem karmimy również nasze dzieci.

Anachroniczna i ideologiczna

Sobotnie szkoły, oprócz kilku przypadków wymienionych przez „Guardiana”, zasadniczo nie propagują idei skrajnie prawicowych, ale – mimo dobrych intencji – uczą anachronicznej, zideologizowanej i zmitologizowanej historii, przyczyniając się do budowania konserwatywnej narracji. Podstawy programowe są niemal identyczne do tych w kraju. Sienkiewicz (który stworzył w literaturze polskiej stereotypy i utrwalił na pokolenia mit Araba jako „groźnego obcego” i mit czarnego jako „dobrego dzikusa”, który w zamian za opiekę winny jest białym niewolnicze posłuszeństwo), Mickiewicz (narodowy mistycyzm), Polska Piastów, Polska Jagiellonów, a do tego jeszcze religijno-narodowa obrzędowość i konserwatywna symbolika. Wydawać by się mogło, że niezależność od polskich instytucji, brak skrępowania wytycznymi Ministerstwa Edukacji Narodowej i funkcjonowanie w zachodnim świecie –  który często swoją historię odmitologizuje, rozliczając ciemną przeszłość i bierze etyczną odpowiedzialność za swoje winy i zbrodnie, co uznaje się za podstawę dojrzałości instytucjonalnej społeczeństw – umożliwia bardziej liberalne i współczesne, a tym samym krytyczne spojrzenie na „historię, kulturę i tradycję”. Jednak sobotnie szkoły nie podążyły tą ścieżką. Dzieci na emigracji, podobnie jak ich rówieśnicy w Polsce, nie dowiedzą się, że Mieszko I zbudował swoją polityczną i ekonomiczną pozycję na handlu niewolnikami. Nikt im nie powie też, że I RP nie była Polską, jak ją dziś rozumiemy. Była rządzoną przez litewską dynastię federacją, łączącą polsko-katolicki zachód z rusińsko-prawosławnym, która przekształciła się z państwa federacyjnego w państwo kolonialne, eksploatujące tereny na wschodzie. W pielęgnowanym zarówno tu jak i w kraju arcypatriotycznym kulcie Najjaśniejszej nie ma też miejsca na krytyczny opis zakonserwowanych feudalnych relacji społecznych, trwających w I RP dłużej niż gdzie indziej. 70 proc. Polskiego społeczeństwa było w praktyce niewolnikami, a wyzwolenie przyszło ze strony zaborców. Jest za to mickiewiczowsko-sienkiewiczowskie kłamstwo „ku pokrzepieniu serc”, które buduje poczucie zbiorowej wyjątkowości. Tu i tam. Tak jak w Polsce reakcja Zachodu na ustawę o IPN wywoła debatę na temat ciemnych kart historii Polski, rewidując nieco mit „Polaków pomagającym Żydom”, tak tekst „Guardiana”

może być okazją do przewartościowania myślenia o polskiej edukacji na Wyspach. I niekoniecznie należy zupełnie odrzucać starą narrację. Niech młodzi Polacy w UK znają i treny Kochanowskiego i kolonialne książki Sienkiewicza. Ale dobrze, gdyby umieli na to wszystko spojrzeć z perspektywy XXI w. i dysponowali jakimś stosownym aparatem pojęciowym. Polskie sobotnie szkoły mogą być odtrutką na skrajnie prawicowe tendencje części Polonii. To o wiele trudniejsze, niż szerzenie patriotycznej propagandy, bo wymaga wiedzy, kompetencji intelektualnych i odwagi, żeby iść na przekór dominującym obecnie tendencjom. Jednak warto się postarać. Nie dlatego, żeby brytyjskie media nie miały okazji do „szargania dobrej opinii ” polskich placówek edukacyjnych, ale dlatego, że dzieci należy szczepić. Wirusy, którymi atakuje je dzisiejszy świat – nacjonalizmu i ksenofobii, żywią się ignorancją, prostactwem myślowym i schematami. Uczmy nasze dzieci, żeby nie zostały zainfekowane.


Radosław Zapałowski - Tygodnik Cooltura


 


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama