Proszę przyjąć moje gratulacje z racji bycia laureatką plebiscytu. Jakie to uczucie?
Jest mi niezmiernie miło. To wspaniały plebiscyt i jestem zaszczycona wyróżnieniem.
Jak to się stało, iż jest pani Post Production Supervisor, czyli w polskim odpowiedniku kierownikiem postprodukcji?
Już od dziecka chciałam pracować w mediach. W szkole pisałam do gazetki szkolnej. Od zawsze była to moja pasja. W liceum zaczęłam praktyki w lokalnej stacji TVN i TVN24 w Szczecinie i później kontynuowałam pracę w oddziale w Krakowie. Z powodów osobistych przeprowadziłam się do Anglii i jednocześnie zaczęłam studiować media. Wtedy wydawało mi się, że to jedyna droga, aby bez żadnych kontaktów w branży, dostać pierwszą pracę. Tak wyszło, że po studiach zaczęłam pracę jako runner, czyli goniec, w domu postprodukcji i od tamtej pory wspinałam się w górę już w tym kierunku.
Czym zajmuje się Post Production Supervisor?
Postprodukcja to dział telewizji i filmu, który zajmuje się montażem, efektami specjalnymi (vfx), dźwiękiem, muzyką, kolorem (grade) i generalnie składaniem wszystkiego w jedną całość. Moja praca polega na organizacji i nadzorowaniu całej maszyny i każdego rozdziału z osobna. Moim zadaniem końcowym i główną odpowiedzialnością jest dostarczenie skończonego programu na wizję. W dużych programach jest nas kilka osób i dzielimy się działami. W mniejszym programie trzeba robić wszystko.
Jaką zatem drogę musiała pani przejść, by znaleźć się w miejscu, w którym jest obecnie?
Moje początki w branży były naprawdę trudne. Pracowałam naprawdę ciężko i długie godziny za minimalne wynagrodzenie. Po latach studiów jest to bardzo demoralizujące doświadczenie. Po roku wydałam wszystkie oszczędności praktycznie tylko na przeżycie i byłam bliska odejścia z zawodu. To właśnie wtedy dostałam pierwszą pracę w BBC w serialu medycznym „Holby city”. To był prawdziwy przełom, który zadecydował, że robię to, co teraz. To tam poznałam wiele osób, które nadal spotykam w wielu programach, dla których pracuję. Ten program „otworzył kolejne drzwi” do fascynujących projektów.
Jakie są aktualnie te projekty?
Kończę właśnie mój drugi film, dokument o zespole Coldplay. Mam nadzieję, że wyjdzie on jeszcze w tym roku. Jednocześnie razem z koleżankami z B Post zaczynamy ogromną produkcję HBO „Big little lies 2”. Mimo podobnej pracy, każdy program jest zupełnie inny i musimy dostosować się do jego wymagań. Technologia zmienia się tak szybko, że wymaga to naprawdę dobrej uwagi, aby niczego nie przeoczyć. Ciężko opisać dokładnie zadania, dzień leci tak szybko, że ciągle wydaje mi się, że nic jeszcze nie zrobiłam.
Z jakimi znanymi osobami współpracowała pani dotychczas?
Miałam szczęście współpracować z wieloma szczególnymi ludźmi z branży: producentami i reżyserami, których kiedyś widywałam tylko w napisach końcowych. Są oczywiście też aktorzy i aktorki, którzy wywierają na mnie ogromne wrażenie i te chwile są czasami bardzo surrealistyczne. Momenty takie jak: Claire Foy, robiąca herbatę dla nas wszystkich w studiu, Hugh Laurie, próbujący poprawnie wymówić moje imię, Julia Louis-Dreyfus rozśmieszająca nas wszystkich do łez, czy też każdy moment z obsadą „Gry o tron” na planie w Belfaście. Ostatnio byłam też na przedpremierowym pokazie mojego pierwszego filmu „Yardie”, na którym Idris Elba oświadczył się swojej dziewczynie. Był to na prawdę niesamowity moment.
Jak udaje się pani połączyć tak odpowiedzialną pracę z życiem osobistym? To musi być trudne…
Udaje to pewnie za dużo powiedziane. Staram się jak mogę, ale jest to na pewno kariera pełna wyrzeczeń. Trudno jest komuś wytłumaczyć, dlaczego czasami nie mogę zabukować wakacji przez 8 miesięcy z rzędu lub dlaczego po raz kolejny się spóźnię lub odwołuję coś w ostatniej minucie. Na szczęście moi rodzice w Polsce są bardzo wyrozumiali i jak nie mogę ich odwiedzić, to wpadną do mnie choć na chwilę. Wszyscy znajomi i przyjaciele chyba już się przyzwyczaili, że tak to już u mnie jest.
W jaki sposób osoba „z zewnątrz” może zaistnieć w tej branży?
Zaistnieć to na pewno ciężką pracą i determinacją. Jest wiele utalentowanych osób, które po prostu za szybko się poddają. Nie znam też praktycznie nikogo, kto pracował ciężko i nigdzie nie doszedł. Osoby, które pamiętam z początków kariery, które naprawdę się przykładały do tego, co robią, są teraz naprawdę na wspaniałych pozycjach. Początki są trudne, ale nie niemożliwe. Trzeba czymś zabłysnąć, komuś w czymś pomoc. Nigdy nie wiadomo, kto się odwdzięczy, oferując kolejną pracę. Kiedyś trzeba było pracować jakiś czas za darmo, teraz to się zmienia i jest masę płatnych pozycji treningowych. Najważniejsze jest dostać tę pierwszą praktykę, a później starać się wykorzystać każdy kontakt, który nawiązało się po drodze. Profesjonalny „networking” jest niezbędny na każdym szczeblu.
Czy uważa się pani za człowieka sukcesu?
Jestem na pewno dumna z tego, co osiągnęłam, ale przede mną jeszcze daleka droga. Jest jeszcze wiele szczebli, na które chciałabym się wspiąć.
Jakie są pani zainteresowania poza pracą?
Dużo podróżuję, staram się wyjechać, jak tylko mam chwilę wolnego. Uwielbiam kino i dobre seriale. To akurat szczęście, bo inaczej męczyłabym się tym, co robię. Staram się biegać i chodzić na yogę, pomaga mi się to odstresować.
Plany na przyszłość?
Chciałbym kiedyś wspiąć się do roli producenta, chociażby post produkcji. Ciche marzenie to zaproszenie na rozdanie Bafty, Emmy lub Oscarów.
Rozmawiał Dariusz A. Zeller - Tygodnik Cooltura
Kampania #Polka100 została zorganizowana przez polską ambasadę w Londynie w ramach setnej rocznicy uzyskania przez kobiety praw wyborczych i odzyskania polskiej niepodległości. Profile kandydatek przygotowali fotoreporterka Jadwiga Brontē i dziennikarz Jakub Krupa. Sylwetki 18 laureatek można znaleźć na stronie ambasady www.londyn.msz.gov.pl.
Napisz komentarz
Komentarze