Naród bez tradycji nie ma przyszłości. Pielęgnowanie obyczajów utrzymuje narodową tożsamość. Naszym obowiązkiem wobec dzieci, zwłaszcza na emigracji, jest dopilnowanie, aby wiedziały, skąd pochodzą i dlaczego są Polakami. Wielkanoc to doskonała okazja, aby lekcji tradycji stało się zadość.
Obserwując chłodnym okiem mieszkańców Londynu można by stwierdzić, że wszelkie przejawy tradycji to komercyjne odpowiedzi sklepów na potrzeby klientów. A przecież Wielkanoc to jedna z najpiękniejszych tradycji w katolickim kalendarzu, która przypomina nam, że wszystko ma swój początek i koniec, a śmierć wcale nie oznacza końca niczego.
Wielki Tydzień zaczyna się w Polsce Niedzielą Palmową. Kiedyś nazywano ją kwietną lub wierzbną. Palemki – rózgi wierzbowe, gałązki bukszpanu, malin, porzeczek – ozdabiano kwiatkami, mchem, ziołami, kolorowymi piórkami. Palemkami biło się nią lekko domowników, by zapewnić im szczęście na cały rok. Połknięcie bazi wróżyło zdrowie i bogactwo. Włożone za obraz lub do wazonów palemki chroniły mieszkanie przed nieszczęściem i złośliwością sąsiadów.
Ważnym dniem Wielkiego Tygodnia jest Wielka Środa. Chłopcy topili tego dnia Judasza zrobionego ze słomy i starych ubrań, wcześniej wlekąc na łańcuchach po całej okolicy. Przy drodze ustawiali się gapie, którzy okładali kukłę kijami. Na koniec wrzucano „zdrajcę” do wody. Kiedy milkły kościelne dzwony, rozlegał się dźwięk kołatek. Obyczaj ten był okazją do urządzania psot. Młodzież biegała po mieście z grzechotkami, hałasując i strasząc przechodniów. Do dziś zachował się zwyczaj obdarowywania dzieci w Wielkim Tygodniu grzechotkami. A kogo przyłapano na braku postu, mógł oberwać srogo. Inną nazwą kołatek są „tarapaty”, stąd też powiedzenie „wpaść w tarapaty”.
Ostatnie dwa dni postu były wielkim przygotowaniem do święta. W te dni robiono „pogrzeb żuru” – potrawy spożywanej przez cały post. Kiedy więc zbliżał się czas radości i zabawy, sagany żuru wylewano na ziemię lub oblewano nim drzwi pięknych panien. W równie widowiskowy sposób rozstawano się też ze śledziem – kolejnym symbolem Wielkiego Postu. Z wielką radością i satysfakcją „wieszano” go, czyli przybijano rybę do drzewa. W ten sposób karano śledzia za to, że przez sześć niedziel „wyganiał” z jadłospisu mięso.
Wielka Sobota była dniem radosnego oczekiwania. Koniecznie należało tego dnia poświęcić koszyczek (wielki kosz) z jedzeniem. Nie mogło w nim zabraknąć baranka (symbolu Chrystusa Zmartwychwstałego), mięsa i wędlin (na znak, że kończy się post). Święcono też chrzan, – bo „gorycz męki Pańskiej i śmierci zostały zwyciężone przez słodycz zmartwychwstania”, masło – oznakę dobrobytu – i jajka – symbol narodzenia. Święconkę jadło się następnego dnia, po rezurekcji. Tego dnia święcono też wodę.
W Wielką Niedzielę poranny huk petard i dźwięk dzwonów miał obudzić śpiących w Tatrach rycerzy, poruszyć zatwardziałe serca skąpców i złośliwych sąsiadów. Po rezurekcji zasiadano do świątecznego śniadania. Najpierw dzielono się jajkiem. Na stole nie mogło zabraknąć baby wielkanocnej i dziada – czyli mazurka.
I w końcu lany poniedziałek, śmigus-dyngus, święto lejka – to zabawa, którą wszyscy doskonałe znamy. Oblewać można było wszystkich i wszędzie. Zmoczone tego dnia panny miały większe szanse na zamążpójście. A jeśli któraś się obraziła – to nieprędko znalazła męża. Wykupić się można było od oblewania pisanką – stąd każda panna starała się, by jej kraszanka była najpiękniejsza. Niektórzy twierdzą, że zwyczaj wzajemnego oblewania się wodą w poniedziałek wielkanocny pochodzi z Jerozolimy, gdzie przeciwnicy chrześcijaństwa mieli jakoby przy pomocy wody rozpędzać wiernych, zbierających się w celu rozpamiętywania zmartwychwstania Chrystusa. Inni widzą w tym symbol masowego chrztu, obmycia z grzechu i odrodzenia do nowego życia.
Co się jeszcze tyczy Wielkanocy – mimo swej ruchomości, do wyznaczenia daty wiosennego święta nie potrzeba kalendarza. Wystarczy bacznie obserwować nieboskłon z pierwszą wiosenną pełnią Księżyca, posłużyć się matematycznymi wyliczeniami Metodą Gaussa czy wreszcie, co może zabrzmieć raczej trywialnie i wydać się dziecinnie proste, wybrać się na zakupy. A zastępy zajączków, króliczków i baranków, zalewających sklepowe przestrzenie, to bowiem jasna i czytelna przesłanka, że okres Postu i umartwienia ma się ku końcowi i wielkanocne świętowanie lada dzień czas zacząć!
Redakcja Tygodnika Cooltura
BREXIT: Nowe ustalenia w sprawie statusu Polaków
Napisz komentarz
Komentarze