Jesteś jedną z laureatek plebiscytu ambasady RP w Londynie „Polka100” ogłoszonego z okazji setnej rocznicy uzyskania przez kobiety praw wyborczych zarówno w Polsce jak i w Wielkiej Brytanii. Gratulacje!
Czuję się ogromnie zaszczycona tym dość niespodziewanym wyróżnieniem. Świadomość, że znalazłam się w zacnym gronie ambitnych, nowoczesnych, przełamujących stereotypy Polek jest bardzo budująca.
Jak to się stało, iż osiadłaś na Wyspach Brytyjskich?
Pierwsze moje wizyty w Wielkiej Brytanii odbyły się jeszcze za czasów studenckich. Tak jak wielu moich kolegów i koleżanek ze studiów, przyjeżdżałam do Londynu w okresie letnich wakacji, aby dorobić sobie do skromnego stypendium naukowego. W sierpniu tego roku minie dopiero 4 lata odkąd zamieszkałam tu na stałe. Zanim wyjechałam z Polski, przez prawie 6 lat związana byłam zawodowo z jednym z biur projektowych w Katowicach. W pewnym momencie odczułam potrzebę wprowadzenia zmian w moim życiu zawodowym, bardzo zależało mi na pracy na budowie, którą mogłabym zaliczyć do praktyki niezbędnej przy staraniu się o uprawnienia budowlane. Od czasu do czasu aplikowałam na różnego rodzaju ogłoszenia, zarówno polskie jak i brytyjskie, aż do dnia, kiedy dostałam zaproszenie na rozmowę w Anglii i tak zaczęła się moja przygoda z londyńskim metrem.
Zatem jak to się stało, że zostałaś „Project Engineer” w TfL oraz przy modernizacji londyńskiego metra?
Zanim zaoferowano mi posadę inżyniera projektu w TfL, przez prawie 3 lata zdobywałam doświadczenie jako inżynier budowy, pracując dla Balfour Beatty, jednej z wiodących firm budowlanych na rynku brytyjskim, a także generalnego wykonawcy modernizacji torowisk w sieci londyńskiego metra.
Jaką drogę musiałaś pokonać, by znaleźć się w miejscu, w którym jesteś?
Na pewno nie była to droga usłana różami! Początki były bardzo ciężkie, tęsknota za najbliższymi, bariera językowa. Nie zdawałam sobie sprawy z tego, jak mylne wyobrażenie miałam na temat swojej znajomości angielskiego! Okazało się, że czeka mnie sporo pracy przy szlifowaniu języka. W pracy jednak najbardziej liczyło się moje podejście do planowania robót i organizacji przedsięwzięcia budowlanego, a niedociągłości lingwistyczne nie miały aż tak wielkiego znaczenia. Nieistotny był również brak doświadczenia w branży kolejowej. Mojemu pracodawcy wystarczył dyplom magistra inżyniera budownictwa zdobyty na Politechnice Śląskiej, doświadczenie w polskiej branży budowlanej i chęć do poszerzania wiedzy. Tego, jak prowadzić roboty kolejowe, miałam nauczyć się już w praktyce. Możliwość pracy przy tak ciekawym projekcie rekompensowała mi wiele niedogodności: długie godziny spędzone na budowie w deszczu i zimnie, wiele przepracowanych weekendów i świąt (ponadwymiarowe godziny pracy), nocne zmiany. W takim trybie bardzo trudno jest zachować równowagę pomiędzy życiem zawodowym i osobistym. Organizm także dopomina się o niezbędną regenerację.
Czym konkretnie zajmujesz się w Transport for London?
Aktualnie zajmuję się koordynacją robót około torowych, umożliwiających instalację urządzeń nowego systemu sterowania ruchem pociągów. System ten stopniowo wprowadzany na czterech liniach metra (Hammersmith & City, Central, District i Metropolitan), pozwoli na docelowe zwiększenie przepustowości tych linii do 32 pociągów na minutę.
Powiedz, jak wygląda „od środka” budowa londyńskiego metra?
Wszelkie prace inżynierskie, konserwatorskie i naprawcze mogą odbywać się jedynie w ściśle wyznaczonych godzinach. Zwykle pomiędzy 1 a 4 rano, a także w weekendy, gdy pewne odcinki metra są wyłączone z ruchu od północy w piątek, aż do 6 rano w poniedziałek. Czasu nie ma zbyt wiele, dlatego wszystkie roboty muszą być precyzyjnie zaplanowane. W trakcie jednego weekendu (52 godziny), możliwa jest wymiana nawet do 800 m zużytego torowiska. Prace tego rodzaju planuje się z wielomiesięcznym wyprzedzeniem, ustala się harmonogram prac, przedstawiający poszczególne czynności wykonywane w półgodzinnych przedziałach czasowych. Kiedy już zdemontujemy istniejące torowisko, to nie ma odwrotu, musimy wybudować nowe, tak aby możliwe było wznowienie ruchu pociągów w poniedziałek rano. Każda minuta opóźnienia wiąże się z niewyobrażalnymi karami finansowymi dla wykonawcy i frustracją pasażerów, którzy nie mogą dotrzeć do pracy na czas.
Jaką dałabyś radę osobom chcącym pójść w twoje ślady?
Młodzieży polecam ogromnie różnego rodzaju Apprenticeships, Graduate Schemes i Student Placements, organizowane przez Transport For London (https://tfl.gov.uk/corporate/careers/). Możliwości jest wiele, nie tylko dla inżynierów, ale i dla osób o innym wykształceniu. Z pewnością jest to dobry wybór dla tych, którzy cenią sobie stabilność w zatrudnieniu, a także sposobność dalszego rozwoju i podnoszenia kwalifikacji.
Czy mogłabyś powiedzieć o sobie, że osiągnęłaś sukces?
Mam nadzieję, że prawdziwe sukcesy jeszcze przede mną! Oczywiście odczuwam satysfakcję, że dość dobrze odnalazłam się w emigracyjnej rzeczywistości, a także w tym jakże zmaskulinizowanym środowisku, w którym pracuję. Ważne, że to, co robię, sprawia mi przyjemność, a początkowe zwątpienie, czy kolejnictwo jest aby na pewno wystarczająco interesujące, przerodziło się w swego rodzaju fascynację tą dziedziną.
Czym interesujesz się poza pracą?
Zwykle po pracy spieszę się do domu, do dziesięcioletniej już córki, męża i codziennych obowiązków domowych. Ostatnio bardzo wciągnęła mnie wspinaczka boulderowa i staram się chodzić na ściankę przynajmniej raz w tygodniu. Ta chwila radości, kiedy przełamuję swój strach i udaje mi się wejść na szczyt jest niezwykle dopingująca. Mam nadzieję, że nie jest to tylko słomiany zapał!
Jakie masz dalsze plany życiowe? Czy planujesz zostać w UK?
W domu często rozmawiamy o powrocie do kraju. Póki co, planujemy zostać w Londynie jeszcze przez jakiś czas i pogłębić nasze doświadczenie zawodowe. Moje przy pracy na kolei, a męża przy projektowaniu konstrukcji. Chcielibyśmy je później wykorzystać w Polsce. Aktualnie przygotowuję się do dwóch egzaminów, pierwszy z nich to London Underground Project Engineer Accreditation, a drugi niezbędny do zdobycia uprawnień budowlanych do projektowania i kierowania robotami. Szczerze mówiąc wolałabym mieć je już za sobą.
Spełnieniem moich marzeń zawodowych byłaby praca na Bliskim Wschodzie, przy budowie kolejnego, najwyższego budynku świata lub innej ciekawej konstrukcji, aczkolwiek będzie musiało to poczekać, aż moja córka Zosia się usamodzielni. Nie wiem jeszcze co na ewentualną przeprowadzkę powie mój mąż!
Jakie są twoje ulubione miejsca w Londynie?
Bardzo lubię Borough Market, gdzie można spróbować wiele smakowitych potraw z różnych zakątków świata, St. Katharine Docks idealne na romantyczny spacer oraz park wokół Królewskiego Obserwatorium Astronomicznego w Greenwich, który absolutnie uwielbiam. Jestem ogromną fanką londyńskiej architektury, nowoczesności i tradycji perfekcyjnie współgrających z sobą. Kiedy pierwszy raz odwiedziłam to miasto byłam totalnie zauroczona! Po latach od pierwszej wizyty mogę stwierdzić, że jestem już nieco zmęczona tutejszym tempem życia, ale mimo wszystko Londyn zachował w sobie swój pierwotny urok.
Przyjmij, proszę, jeszcze raz gratulacje – ode mnie osobiście, jak i naszych czytelników, jako laureatka plebiscytu „Polka100”! Trzymam kciuki za twoje dalsze sukcesy!
Bardzo dziękuję. Pozdrawiam serdecznie czytelników tygodnika „Cooltura”!
Anna Kopyto, rocznik 1986, inżynier budownictwa z 10-letnim stażem, absolwentka Wydziału Budownictwa Politechniki Śląskiej w Gliwicach. Pracowała jako asytent projektanta konstrukcji oraz inżynier budowy, a obecnie Project Engineer w 4 Lines Modernisation – Critical Infrastructure Delivery. Pochodzi z Katowic, mieszka w Mitcham. Lubi dobrze zjeść.
Napisz komentarz
Komentarze