W Wielkiej Brytanii szok. Wszystkie media informują o sprawie Siergieja Skripala i jego córki Julii, zaatakowanych przez nieznanych dotąd sprawców, posługujących się silnie toksycznym środkiem paraliżującym, możliwe, że tzw. związkiem XV. Co najpierw wydawało się małym, lokalnym dramatem, szybko zamieniło się w globalny incydent. Jak w porządnym thrillerze. Agenci, tajne służby, skrytobójstwa, polityka. Kreml, Cobra. Czy to nowa, zimna wojna?
Szpieg, taki jak my
W miejscowości Salisbury, w niedzielne popołudnie na ławce niedaleko centrum handlowego, policja znalazła nieprzytomnych mężczyznę około sześćdziesiątki i młodą kobietę. Sprawa wyglądała na rutynową. Oboje wyglądali, jakby przedawkowali narkotyki. Tak przynajmniej sądzili świadkowie i taką pierwszą hipotezę postawiła policja. Oficerowie zabezpieczyli teren, zaczęli zbierać dowody, ale szybko okazało się, że to nie jest lokalna, mała sprawa związana z przedawkowaniem. Ofiarami okazali się 66-letni Sergei Skripal i jego 33-letnia córka Julia, która przyjechała z wizytą z Moskwy. Skierpiel – niepozorny, uprzejmy sześćdziesięciolatek, który robił zakupy w polskich sklepach w Salisbury, gdzie, jak informowali wstrząśnięci sprzedawcy, kupował kiełbasy, zdrapki i wódkę, człowiek, który niedawno został członkiem lokalnego klubu miłośników kolei, normalny emeryt, okazał się podwójnym agentem. I to wysokiego szczebla. Zaczynał w specsłużbach radzieckich, od upadku Związku Radzieckiego współpracował zarazem ze służbami brytyjskimi. Wskazywał im agentów rosyjskich, działających w Europie. Schwytany w Moskwie przez FSB, dostał 13-letni wyrok. W 2010 roku został wymieniony wraz z grupą innych zachodnich szpiegów za szpiegów rosyjskich, złapanych przez służby zachodnie, amerykańskie i brytyjskie. Wymiana dokonała się w klasycznym, zimnowojennym stylu. Na pasie startowym lotniska w Wiedniu. Rosyjscy agenci polecieli do Moskwy, Skripal wraz z żoną Ludmiłą osiedlił się w południowo-zachodniej Anglii, w Salisbury. Nie ukrywał się specjalnie. Mimo że rosyjskie służby potrafią być bezwzględne wobec zdrajców, Skripal sądził, że sprawa jest zamknięta. Przyznał się. Odsiedział swoje i został ułaskawiony przez ówczesnego prezydenta Rosji Miedwiediewa. Dlatego otrucie emerytowanego agenta budzi uzasadnione pytania i wątpliwości. Znawcy świata służb twierdzą, że atak w Salisbury jest nietypowy, bo ułaskawienie Skripala i jego wypuszczenie z Rosji można uznać za zamknięcie sprawy. Czemu więc do niego doszło i to w taki brutalny sposób? Czy w Rosji nie wszyscy odpuścili? A może Skripal działał dalej? A może wybrano go na kozła ofiarnego w jakiejś rozgrywce między służbami i politykami? Pytania, na które opinia publiczna nigdy nie uzyska odpowiedzi, się mnożą. Podobnie jak w głośnej sprawie Aleksandra Litwinienki, zamordowanego przez rosyjskie służby w 2006 roku, którą to otrucie Skripala coraz bardziej przypomina. Bo dziś, tak jak i wtedy, konsekwencje są polityczne.
Policzek dla Bonda
Obie sprawy – Litwinienki i Skripala to policzek dla służb specjalnych Wielkiej Brytanii, wizerunkowa katastrofa i powód do kryzysu dyplomatycznego w stosunkach brytyjsko-rosyjskich. Oto agenci państwa nieprzyjaźnie nastawionego do Zjednoczonego Królestwa, urządzają skrytobójcze ataki na jego terenie i pod nosem brytyjskich służb specjalnych. Ataki wymagające profesjonalizmu, dostępu do laboratoriów chemicznych i wyszkolenia na wysokim poziomie. Dla Theresy May to musi być deja vu. Nietrudno zgadnąć, który kraj ma motyw, możliwości, bezczelność i sposobności, żeby dokonać takiej spektakularnej akcji na terenie Królestwa. Londyn sądzi, że w 2006 roku dwóch agentów FSB – Andrei Lugovoi i Dmitry Kovtun – otruło szpiega Aleksandra Litwinienkę izotopem polonu. Litwinienko umierał długo i w cierpieniu. Przed śmiercią o otrucie oskarżył Putina. Raport Roberta Owena był bardziej powściągliwy – stwierdzał, że Władimir Putin „prawdopodobnie” wiedział i zaaprobował zabójstwo byłego rosyjskiego szpiega. Tamta sprawa wywołała poważne napięcia na linii Moskwa – Londyn. Teraz może być podobnie. Choć, jak twierdzą eksperci, międzynarodowa pozycja Królestwa jest w 2018 roku zdecydowanie słabsza niż dwanaście lat temu. Brexit zrobił swoje. A fakt, że prezydentem USA jest Donald Trump, nastawiony przyjaźnie do Rosji, ogranicza możliwość międzynarodowej solidarności. Moskwa to wie i zaprzecza wszelkim sugestiom oraz oskarżeniom. Deklaruje nawet gotowość współpracy w śledztwie. I puszcza oko. Rosyjska ambasada w Londynie opublikowała na Twitterze informację, że Skirpel był agentem MI6, więc to wewnętrzna sprawa brytyjskich służb. Ale główna telewizja w Rosji stwierdziła, że „bycie zdrajcą to najbardziej niebezpieczny zawód na świecie”. I sugerowała, że „zdrajcy ojczyzny nie są bezpieczni nawet w królestwie” oraz napomina o innych tajemniczych zgonach Rosjan – nie tak głośnych medialnie. Londyn na razie jest wstrzemięźliwy. Choć zwołano posiedzenie gabinetu Cobra, a sprawę bada dwustu funkcjonariuszy.
Zbrodnia i kara
Londyn ma związane ręce. Publiczna egzekucja byłego agenta jest w zasadzie agresywnym atakiem na suwerenny kraj i jako taka nie powinna pozostać bezkarna. Uświadamia też, że Wielka Brytania nie jest w stanie zapewnić bezpieczeństwa swoim obywatelom, współpracownikom i szpiegom. To również udana próba zdyskredytowania i upokorzenia brytyjskiego rządu. Jeśli udział Rosjan w ataku się potwierdzi, Londyn musi zareagować ostrzej niż w 2006 roku. Eksperci sądzą, że ówczesny brak stanowczości Wielkiej Brytanii wobec zabójstwa Litwinienki utwierdził Moskwę w poczuciu bezkarności. Putin, który wygra najbliższe wybory w Rosji 18 marca, jak każdy autorytarny władca musi od czasu do czasu pokazywać swoją bezwzględność, aby zniechęcać opozycję do otwartego sprzeciwu. Zwłaszcza, że system rosyjski, podobnie jak w czasach Związku Radzieckiego, opiera się na militaryzmie, nacjonalizmie i poczuciu siły. To konfrontacyjne wstawanie z kolan. Rosja, czując się upokorzona po upadku ZSSR, od kilku lat jest agresywna na arenie międzynarodowej. Od Ukrainy po Syrię Moskwa pręży muskuły. Londyn niewiele może zrobić sam. Jedyną opcją są kolejne, być może bardziej dotkliwe niż dotychczas, sankcje ekonomiczne. Działania odwetowe nie wchodzą w grę. Trudno sobie wyobrazić, żeby teraz agenci Królestwa likwidowali rosyjskich szpiegów. 10 Downing Street może jedynie odpowiedzieć politycznie i ekonomicznie. A do tego potrzebuje sojuszników. Theresa May musi skoordynować działania z europejskimi krajami. To wymaga dyplomatycznych zdolności, umiejętnej perswazji i politycznych talentów. Na przeszkodzie stoi Brexit i toczące się negocjacje, które nie przebiegają w łagodnej, przyjaznej atmosferze. Londyn swoją retoryką i nieprzygotowaniem do pertraktacji alienuje i irytuje europejskie demokracje. Sprawa Skripala w jakimś sensie potwierdza, że wyjście Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej drastycznie zmniejsza bezpieczeństwo Królestwa. Izolacja międzynarodowa ma katastrofalne skutki. Putin nie jest tak mocny jak stara się pokazać. Jego bezkarność wynika w głównej mierze z braku solidarności i apatii politycznej Zachodu. Za każdym razem, kiedy Moskwa zachowuje się agresywnie, europejskie demokracje starają się łagodzić napięcia. Schodzą z linii potencjalnej konfrontacji i deeskalują konflikt. Być może nadszedł czas, żeby politycznie przeciwstawić się reżimowi Putina. Theresa May musi się postarać, żeby sojusznicy Wielkiej Brytanii byli z Londynem solidarni.
Radosław Zapałowski - Tygodnik Cooltura
ZOBACZ RÓWNIEŻ:
Lekarze pierwszego kontaktu źle oceniani przez pacjentów
Napisz komentarz
Komentarze