Minęły 2 lata od powrotu w dawnym składzie, czyli z Kasią Stankiewicz. Jak wrażenia?
Myślę, że to powrót wzruszający i pożyteczny pod wieloma względami. Spotkanie z Kasią owocne. Nie lubię składać żadnych deklaracji, więc cieszę się obecną chwilą.
Materiał na nowy album jest już gotowy. To są same twoje kompozycje. Jesteś zadowolony z finalnego efektu?
Płyta zapowiada się na wrażliwą i kruchą, chociaż nie zabraknie na niej kompozycji rytmicznych i dynamicznych. Ciekawostką jest to, że 13 na 14 tekstów napisała Kasia Stankiewicz. Mam nadzieję, że będzie to album, który przypadnie odbiorcom do gustu.
Czyli to w pełni autorski album Varius Manx?
Tak. Nie ukrywam, że jest to album dla nas znaczący. Pierwszy po 21 latach od ostatniego albumu z Kasią Stankiewicz z 1997 roku. Była jeszcze składankowa płyta z 4 nowymi piosenkami w 2000 roku. I potem ta długa przerwa. Ubiegłoroczną płytę koncertową, na której znalazły się dwie nowe kompozycje, trudno nazwać nową.
Macie już nazwę na ten nowy album?
Będzie na „E”. Nie zdradzę jeszcze tego tytułu. Nie będzie to prosta nazwa, tylko bardziej wyszukana, wysublimowana i intrygująca. Ciekawostką jest to, że nazwa wiąże się z całą otoczką wokół płyty. Ta nazwa łączy się z tekstami, a także sesją zdjęciową, która dopiero przed nami. Chciałem, żeby to wszystko było spójne.
Czy ktoś (np. w programach talent show lub jako nowa twarz na rynku), kto chciałby zaśpiewać piosenkę Roberta Jansona, ma na to jakieś szanse? Jak wygląda cały proces od kuchni?
Gdyby taka osoba chciała zwrócić się do konkretnego kompozytora czy autora tekstu – musi mieć na to budżet. Budżet na muzyków, studio, realizację nagrań, mastering, etc.
Czy masz zamiar powalczyć o Eurowizję?
Nie wiem. Wkraczając w świat polskich eliminacji można sobie zrobić krzywdę.
Bo uznani są stawiani w jednym rzędzie z debiutantami?
Także to. Uważam, że udział w polskich eliminacjach zespołu, który ma dorobek 25-lat i konkurowanie z debiutantami, którzy więcej skaczą i tańczą niż śpiewają, jest poniżej godności.
W tych eliminacjach – tych telewizyjnych gierkach i zabawach wyłaniany jest najczęściej finalista ze słabą kompozycją (chlubnym wyjątkiem byli Górniak i Szpak).
Jesteś kompozytorem muzyki filmowej.
Jak dotąd skomponowałem muzykę bodajże do siedmiu czy ośmiu filmów, m.in. do „Nocnego graffiti”, „Młodych wilków”. Były też „Dwie korony” o ojcu Kolbem. To coś fascynującego, że taką kruchość, wrażliwość, prawdę można pokazać poprzez muzykę. Bardzo sobie cenię biografie, filmy o świętych, o tematyce chrześcijańskiej, gdzie można naprawdę pokazać całe wnętrze, które człowiek posiada. W tym roku będę miał okazję zaprezentować swoją muzykę do kolejnych 2, a nawet 3 filmów, ale nie chcę jeszcze o tym mówić. Zaznaczam tylko, że w tym kierunku się rozwijam, do tego dążę i nie powiedziałem jeszcze ostatniego słowa.
Jesteś fanem kina?
Bywam na premierach. Nie skupiam się wtedy tak bardzo na muzyce. Patrzę na obsadę, na tematykę filmu. Najczęściej są to anglosaskie filmy.
Czy są jakieś piosenki, których żałujesz?
Chyba tak się nie zastanawiam i nie pochylam nad każdym z utworów. Męczą mnie czasami płyty, które były słabsze. Wiem, że takowe poczyniłem.
To która płyta z dyskografii Varius Manx była słabsza?
Nie będę tego wymieniał. Byłoby to nieeleganckie i nieładne. Od tego są krytycy muzyczni. Natomiast czuję niedosyt w przypadku dwóch płyt i wiem, które to są. Wiem, że można było zrobić je lepiej i mądrzej, ale na pewno nie będzie to dotyczyło albumu, który w tej chwili jest już w fazie zgrania i który ukaże się 13 kwietnia. Jestem pewien, że będzie to jeden z ciekawszych, bardziej wrażliwych i znamienitych albumów w dyskografii Varius Manx.
Rozmawiał Marcin Wolniak - Polskie Radio Londyn
Lekarze pierwszego kontaktu źle oceniani przez pacjentów
Napisz komentarz
Komentarze