Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu

#COOLTURA: Magiczny Royal Albert Hall

– Powrót do Polski? Nie wykluczam. Jednak, żeby tak się stało, musiałabym mieć możliwość godnej pracy i realizacji w zawodzie – mówi zakotwiczona w Londynie skrzypaczka Barbara Dziewięcka-Data w rozmowie z Piotrem Gulbickim.

 

Niedawno wróciłaś z Kolumbii.

To była najbardziej egzotyczna wyprawa, w jakiej uczestniczyłam. Razem z londyńskim zespołem „Classico Latino” pojechałam na koncert w Teatro Mayor Julio Mario Santo Domingo w Bogocie. Muzyką i kulturą latynoską interesuję się od najmłodszych lat, dlatego podróż do Ameryki Południowej i występ z lokalnymi artystami był spełnieniem moich marzeń. No i ta niesamowita publiczność – żywo reagująca, śpiewająca, klaszcząca. Urzekła mnie niezwykle ciepła i rodzinna atmosfera oraz otwartość Kolumbijczyków. Kocham taniec, szczególnie tango argentyńskie oraz salsę, która tam jest dosłownie wszędzie. Czułam się jak w domu.

Póki co, twoim domem jest Londyn.

I bardzo się z tego cieszę. To miasto tak barwne, różnorodne i zaskakujące, że nie sposób się nudzić. Chociażby architektura i jej różnorodność – z jednej strony przepych, a z drugiej kameralność. Nieprzypadkowo mówi się, że niektóre dzielnice wyglądają jak osobne miasteczka. Do tego mnóstwo muzeów, galerii, kultywowanie tradycji.

Jednym z moich ulubionych miejsc jest Royal Albert Hall, gdzie wielokrotnie występowałam, m.in. na słynnym festiwalu BBC Proms. To magiczny obiekt, za każdym razem wzbudzający zachwyt i respekt. Bardzo podoba mi się też Tower Bridge – lubię spacerować w tej okolicy, nad Tamizą, szczególnie po zmroku, kiedy wszystko jest pięknie oświetlone.

No i północna część miasta, gdzie niedawno się przeprowadziłam. Pełno tu klimatycznych kafejek, prywatnych eleganckich sklepików, parków, a także wspaniałych widoków.

W Londynie mieszkasz od ponad dekady.

Dokładnie od 2006 roku, kiedy po bardzo udanym egzaminie wstępnym otrzymałam czteroletnie stypendium na studia w prestiżowej Guildhall School of Music and Drama, gdzie dostałam się z pierwszą lokatą. To był odważny krok, żeby zaraz po maturze wyjechać samej za granicę, ale postanowiłam zaryzykować. Studiowałam pod okiem prof. Krzysztofa Śmietany, a w 2010 roku uzyskałam dyplom z wyróżnieniem oraz kolejne, dwuletnie stypendium na kontynuowanie nauki w innej znanej uczelni – Royal College of Music. Miałam tam przyjemność uczyć się u prof. Itzhaka Rashkovskiego.

Studia zajęły praktycznie połowę twojego angielskiego życia…

… i wypełniały niemal cały mój czas. Były bardzo ciekawe i pełne nowych doświadczeń, gdyż oprócz gry solowej, udziału w kursach, konkursach, klasach mistrzowskich i projektach ze znanymi dyrygentami, udzielałam się jako kameralistka. W Royal College of Music założyłam własny zespół, trio fortepianowe „A Piacere Trio”, które otrzymało nagrodę publiczności na St Martin-in-the-Fields International Chamber Music Competition w 2013 roku. Również w czasie studiów nawiązałam współpracę ze słynnym skrzypkiem Nigelem Kennedym, z którym jako członkini jego „Orchestra of Life” koncertowałam w najbardziej prestiżowych salach w Europie.

Ten okres wyznaczył twoją dalszą artystyczną drogę?

Na pewno, gdyż zaowocował licznymi kontaktami z orkiestrami symfonicznymi i kameralnymi, m.in. z BBC Symphony Orchestra. Grałam w różnych krajach, występowałam ze znakomitymi artystami, takimi jak Martha Argerich, Renee Fleming, Maxim Vengerov czy Valery Gergiev.

Na muzyczną karierę byłaś praktycznie skazana.

Owszem, muzyka gościła w moim rodzinnym domu w Krakowie od zawsze, gdyż mama jest śpiewaczką operową, a tata dyrygentem, jednak do niczego mnie nie namawiali, ani nie naciskali. Sama czułam, że chcę podążać tą ścieżką. Miałam 6 lat, kiedy zaczęła się moja przygoda ze skrzypcami, chociaż już wcześniej grałam na fortepianie. Potem było liceum muzyczne i wyjazd na studia do Londynu.

Ale nie tylko klasyką żyjesz.

Kształciłam się w tym kierunku od dziecka, jednak pasjonuję się też jazzem oraz muzyką latynoamerykańską. Razem z trio „A Piacere” oraz akordeonistą Mariuszem Misdziołem stworzyliśmy projekt „The Ultimate Tango”. To nasze własne, oryginalne aranżacje utworów Astora Piazzolly, które znalazły się na płycie nagranej w londyńskiej Bolivar Hall. Gram też muzykę południowoamerykańską, a konkretnie kolumbijską, w zespole „Classico Latino”. Z kolei współpraca z Nigelem Kennedym zaowocowała zainteresowaniami improwizacją, poszukiwaniem własnego stylu i łączeniem różnych gatunków.

Występujesz nie tylko na scenie.

Oprócz koncertowania uczę gry na skrzypcach – w North London Conservatoire oraz polskiej szkole muzycznej „Cantabile”, przy parafii pod wezwaniem Chrystusa Króla w Balham. Praca z młodymi ludźmi daje wiele satysfakcji.

Ostatnio sporo Polaków wraca do kraju.

Również tego nie wykluczam. Londyn jest inspirujący, ale tak drogi, że czasami zastanawiam się, czy da się tu mieszkać do końca życia. Jestem mocno związana z ojczyzną, jednak mój zawód to specyficzna profesja, różnice w zarobkach muzyków w Polsce i Anglii są diametralne. Aby wrócić, musiałabym mieć możliwość godnej pracy i realizacji w zawodzie…


Rozmawiał Piotr Gulbicki


CZYTAJ TEŻ

Brytyjskie paszporty podrożeją

Brexit zniszczy NHS krok po kroku

Tysiące osób nie zdążyły z deklaracją podatkową 


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama