Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu

Dlaczego gramy z WOŚP?

 

Anna Ciecierska, Koordynator 26. Finału WOŚP w Londynie

Jak trafiłaś do londyńskiego sztabu?

Zapisałam się jako wolontariusz. A potem zapytałam Dagmarę Chmielewską, ówczesną koordynatorkę, czy mogę jeszcze w czymś pomóc. I ona była bardzo szczęśliwa, że znalazły się kolejne ręce do roboty. Więc właściwie od samego początku pomagałam przy sprawach organizacyjnych. To był 19. finał. A we wcześniejszych zbierałam pieniądze do puszki.

Jak zmienił się londyński WOŚP przez te lata?

Rośnie rok po roku. Zaczęło się od skromniejszych finałów w POSK-u, później przenieśliśmy się do Scali. W międzyczasie przed tym finałem był koncert, na który przyjechał Jurek Owsiak.  Pamiętam, że wszystko zaczynało się dosyć skromnie. A teraz – rośnie nam liczba wolontariuszy, rośnie suma, którą zbieramy. Poza tym, członkowie sztabu są już razem nawet 5-6 lat, więc każdy zna swoją rolę, rozumiemy się bez słów. Telepatia w sztabie działa!

A czym się różni WOŚP w Londynie od finałów w Polsce?

Funkcją, jaką spełniają finały. Orkiestra za granicą ma dwie podstawowe funkcje – integruje Polaków i jest wyznacznikiem polskości. Mamy fajny koncert, jest coś, czym możemy się pochwalić na zewnątrz. Polacy są często stereotypowo postrzegani – przez pryzmat naszego hydraulika. Natomiast WOŚP jest fajną sprawą i nie ma drugiej takiej idei, zrobionej z taką werwą. Jest to najlepsza wizytówka Polaków.

 

Anna Budzińska, koordynatorka części dla dzieci WOŚP

Dlaczego postanowiłaś dołączyć do sztabu WOŚP?

Od zawsze WOŚP wspieram. A do aktywnego działania przystąpiłam z dwóch powodów. Pierwszy – w naszej szkole szukamy idei, które w jakiś sposób działają poza nią. I uważam, że WOŚP jest właśnie taką ideą, i na świecie i w Polsce. Dlatego warto się przyłączać do tej akcji, bo jest pozytywna, fajna i z super przesłaniem.

A drugi?

Drugi powód jest bardziej osobisty. Moja córka urodziła się z problemami i można powiedzieć, że ona żyje dzięki urządzeniom kupionym przez WOŚP. Więc wiem na sto procent, że ten sprzęt jest w szpitalach i jest używany.

Zmieniła się atmosfera wokół WOŚP ostatnio?

Ludzie podchwytują nagłówki, a często nie mają żadnej wiedzy i niczego nie sprawdzili, a naprawdę dużo rzeczy można zweryfikować, jeśli tylko się chce. Więc część osób wypowiada się nieprzychylnie, ale my nie zwracamy na to uwagi. Nie każdy musi z nami współpracować, ale jest mnóstwo ludzi, którzy zawsze bardzo entuzjastycznie, ciepło i z dużym sercem do tego podchodzą. I tu się skupiamy na tym. Myślę, że wciąż więcej jest pozytywów.

 

Agnieszka Kuźma, koordynatorka wolontariuszy i jej córka Wiktoria Kuźma, wolontariuszka

Dlaczego zaangażowałyście się w WOŚP?

A&W: W WOŚP jesteśmy od 4 lat. Zaangażowałyśmy się, ponieważ lubimy pomagać innym ludziom. Idea, którą stworzył Jurek Owsiak, od zawsze była bliska naszym sercom. Sama możliwość uczestnictwa w tym mega przedsięwzięciu daje mi i mojej córce wiele radości.

Pomagałyście w Orkiestrze też w Polsce?

A&W: Nie, nasza przygoda z Orkiestrą zaczęła się w Londynie. Tu poznałyśmy ludzi ze sztabu, którzy efektywnie zarazili nas WOŚP.

Jak się działa w takim rodzinnym duecie?

A&W: Współpraca jest rewelacyjna z roku na rok zdobywamy coraz większe doświadczenie i świetnie się uzupełniamy. Ja jestem dumna z córki, że uczy się jak pomagać i że mam takiego małego zdolnego pomocnika.

Co sprawia największą radość podczas finałów?

A&W: W dzień finału emocje sięgają zenitu. Staramy się, aby wszystko zostało dopięte na ostatni guzik i przez to idealnie współgrało ze sobą. Wiktoria skupia się na pracy przy evencie dziecięcym. Ekscytujące są występy naszych gwiazd na evencie dla dorosłych, licytacje podnoszą ciśnienie i dają dużo radości. Atmosferę podgrzewa co chwilę ogłaszana suma pieniążków, którą uzbieraliśmy, zwieńczenie naszej pracy i trudów przygotowań. Radość nie zna granic.

A z czym są największe trudności?

A&W: Trudności zawsze się pojawiają, ale to pestka w tak dobrze zgranej grupie wszystkiemu dajemy radę. Na wszystko jest zawsze rozwiązanie.

 

Adrian Grycendler, koordynator części dla dorosłych WOŚP

Jak długo jesteś z WOŚP?

Zacząłem od pierwszego finału, to było chyba w 93. roku, jako wolontariusz z puszką. A to były jeszcze takie śmieszne puszki, które sami robiliśmy, a potem naklejaliśmy serduszka. Miałem wtedy 17 lat. I pamiętam, że pogonili mnie spod kościoła. Pod koniec lat 90. pracowałem w domu kultury w Gdańsku i tam już organizowałem WOŚP przez 3 lata. Później już tylko wspierałem prywatnie – na zasadzie wrzucenia do puszki.

To jak trafiłeś do londyńskiego sztabu?

Zostałem w to wplątany. Poproszono mnie o pomoc w związku z moim dużym doświadczeniem w polskim świecie muzyczny. I w bardzo krótkim czasie, bo zaczęliśmy pracować pod koniec października, udało nam się stworzyć świetny line-up.  A przy tym po obdzwonieniu całej Polski zbudowałem już line-up na kolejny rok, chociaż nawet nie jestem pewien, czy będę przy nim dalej pracował.

Widzisz różnicę między organizowaniem finałów w Polsce a w Londynie?

To pierwszy finał, w którym biorę udział jako jeden z organizatorów. Ale mogę powiedzieć, że fajnie się robi koncert w Londynie. Widzę, że ludzie chcą tu zagrać. A podkreślam, że zespoły przyjeżdżają i grają u nas za darmo.

 

Ela Jakubczyk, współkoordynatorka wolontariuszy

Jak długo grasz z WOŚP?

W Londynie to mój 5. finał. Zawsze chciałam do tego wrócić, bo działałam z WOŚP już w podstawówce. Pamiętam, że zorganizowałyśmy z koleżankami dyskotekę na sali gimnastycznej. A przekaz pocztowy z sumą, którą zebrałyśmy mam do dziś!

I jak to się stało, że zaczęłaś współpracę z londyńskim sztabem?

Na jakimś koncercie spotkałam ludzi, którzy robią tę wspaniałą akcję. Zaczęłam z nimi współpracować podczas 3. finału. I tak już zostało.

Jakie największe wyzwania stoją przed sztabem Orkiestry?

W tamtym roku na przykład było super dużo ludzi i ze względów bezpieczeństwa nie udało się wszystkim wejść, ale nauka została wyciągnięta i dlatego w tym roku imprezy zostały rozdzielone na dziecięcą i dorosłą. A poza tym to zawsze wyskakują jakieś drobne sprawy – dwa lata temu musiałam w okolicznych McDonald’s załatwiać łyżeczki plastikowe, bo w żadnych sklepach nie było, a w ostatniej chwili okazało się, że brakuje ich w VIP-roomie.  No właśnie – zawsze jest coś do zrobienia.

Czy trzeba mieć jakieś specjalne umiejętności, żeby zostać wolontariuszem?

Trzeba być otwartym, mieć chęci do pracy i do pomocy. I to wystarczy.

 

Kamil Paładiczuk, współkoordynator wolontariuszy WOŚP

 

Pierwszy raz pomagasz Orkiestrze?

W moim życiu to jest drugi finał, w którym biorę aktywnie udział. Tutaj w Londynie pierwszy. Wcześniej w Polsce, jak miałem naście lat. Byłem wtedy wolontariuszem, który zbierał pieniądze, kręcąc się po ulicach Warszawy. Było kapitalnie – chodziliśmy wielką gromadą puszkowców i oklejaliśmy wszystko i wszystkich serduszkami. To było naprawdę świetne przeżycie.

Myślisz, że uda się stworzyć taką atmosferę w Londynie?

Jestem tego niemal pewien! Na początku może być trochę nieśmiało, ale w ciągu dnia ludzie się rozkręcą i te serca wszystkim się pootwierają.

A jak trafiłeś do tego londyńskiego sztabu?

Moja koleżanka powiedziała mi, że jest Orkiestra w Londynie i żebym zarejestrował się jako wolontariusz. Później dowiedziałem się o spotkaniu organizacyjnym, na które poszedłem. Na drugim dostałem już zadania do wykonania. Śmieję się, że to taka kariera Nikodema Dyzmy. Przyszedłem tam jako zwykły wolontariusz, a ze spotkania na spotkanie przechodziłem o kolejne szczeble do góry – aż do współkoordynatora wolontariuszy. Najpierw pomagałem przy zbieraniu i rejestracji wolontariuszy. Myślałem, że to będzie najcięższe zadanie, a okazało się najłatwiejsze.

A potem?

Teraz mamy wydarzenia towarzyszące WOŚP-owi. Razem ze swoim „dream teamem” organizuję teraz wolontariuszy i puszki na te imprezy. W czasie samego finału trzeba będzie zająć się też wolontariuszami, którzy przyjeżdżają spoza Londynu. A potem jeszcze co najmniej dwa tygodnie pracy przy rozliczeniu finału.

Dlaczego zdecydowałeś się zaangażować w WOŚP?

Ze względu na pomoc noworodkom. To są najbardziej bezbronni, mali ludzie. Mój syn po urodzeniu miał szansę przeżyć tylko dzięki aparaturze, która była oznaczona serduszkiem. Dlatego wszedłem w to absolutnie w ciemno.


Z członkami sztabu londyńskiej WOŚP rozmawiała Joanna Karwecka - Tygodnik Cooltura


ZOBACZ TAKŻE:

TfL sprzeda część metra, żeby kupić nowe wagony

Narzeczona Harrego do ślubu w tiarze księżnej Diany

Zapłacisz podatek za picie kawy


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama