"Powiedzmy sobie jasno: obawy Brytyjczyków, które doprowadziły do Brexitu, nie są ograniczone tylko do Wielkiej Brytanii. Działając rozsądnie i pod odpowiednim przywództwem, moglibyśmy wykorzystać ten moment na rozliczenie się z leżącymi u podstaw kwestiami, które absorbują nie tylko Brytyjczyków, ale ludzi w całej Europie. (...) W waszych krajach nie było referendum ws. członkostwa w UE, ale gdyby do niego doszło, to mielibyście do czynienia z dokładnie takimi samymi debatami, jakie my toczyliśmy" - tłumaczył.
Jednocześnie Blair odrzucił jednak zarzut, że wśród głównych przyczyn tego, że Brytyjczycy opowiedzieli się za opuszczeniem UE, była masowa migracja z krajów Unii Europejskiej, w tym napływ ponad miliona Polaków.
"Nie bez powodu Nigel Farage (b. lider eurosceptycznej Partii Niepodległości Zjednoczonego Królestwa) pokazał się w kampanii ws. Brexitu przed plakatem pokazującym syryjskich uchodźców, a nie francuskich, włoskich lub polskich pracowników. Od czasu głosowania stało się jasne, że Wielka Brytania potrzebuje większości europejskich migrantów, bo już teraz cierpimy na znaczące braki pracowników nie tylko w sektorze prywatnym, ale też w służbie zdrowia" - powiedział.
Były brytyjski premier przyznał jednak, że pewne zmiany w swobodzie przepływu osób w ramach Wspólnoty mogą być korzystne dla UE, wskazując m.in. na krytykowaną przez polski rząd propozycję francuskiego prezydenta Emmanuela Macrona dotyczącą pracowników delegowanych.
Pytany o swoją rolę w dyskusji nt. wyjścia z Unii Europejskiej, Blair powiedział, że spodziewa się "wielkiej debaty, w której ludzie mający stanowcze zdanie na ten temat - tak jak ja - będą brali udział". "Obie strony tej dyskusji zgadzają się, że to najważniejsza decyzja, jaką ten kraj podejmuje od czasu zakończenia drugiej wojny światowej - więc nie możemy pozwolić na to, aby do niej doszło tak po prostu" - dodał.
"Torysi wierzą, że muszą przeprowadzić Brexit, aby powstrzymać (lidera laburzystów) Jeremy'ego Corbyna. To fundamentalny błąd. Tak naprawdę to odepchnie Partię Konserwatywną od dużej części elektoratu. Wiele osób, które w sposób przemyślany głosowały na laburzystów w wyborach w czerwcu 2017 roku, mówiło: nie damy Theresie May czeku in blanco, szczególnie w sprawie Brexitu" - tłumaczył.
Polityk podkreślił, że ugrupowanie, na którego czele stał w przeszłości - Partia Pracy - powinno zdać sobie sprawę z tego, że istnieje "inny i lepszy sposób" działania w obliczu decyzji podjętej w referendum, m.in. przez stanięcie na czele reformy UE od środka. "Kiedy laburzyści mówią, że oni też doprowadzą do Brexitu, to zasadniczo zajmują to samo stanowisko co rząd" - ostrzegł.
Pytany o przyszłość Unii Europejskiej, Blair podkreślił, że argumenty za integracją "są głęboko geopolityczne i nie mają już nic wspólnego z historią powstania UE, ale z rzeczywistością geopolityczną XXI wieku".
"Jedną z ważnych rzeczy, zarówno dla Wielkiej Brytanii, jak i UE, jest zrobienie kroku wstecz i spojrzenie na szerszy obraz sytuacji. (...) Jest faktem, że żadne z europejskich państw, włącznie z Niemcami, nie jest wystarczająco silne, aby być równorzędnym partnerem dla Chin lub Indii bez wsparcia Unii Europejskiej" - argumentował.
"Po wyjściu z Unii Europejskiej Wielka Brytania będzie - i to jest ostrzeżenie dla Europy - w sytuacji, w której będzie musiała uzasadniać to, że jest poza (UE), i próbować zachęcić do tego pozostałych. Brexit tworzy dynamikę, która z czasem będzie niezwykle trudna do kontrolowania. Koniec końców, jeśli Wielka Brytania wyjdzie z UE i opuści wspólny rynek, będzie musiała do pewnego stopnia, mniej lub bardziej, przedstawiać siebie w kontrze wobec Unii Europejskiej. W każdej sytuacji, w której będzie istniało jakieś napięcie, (Wielka Brytania) nie będzie miała takiego samego podejścia, jakie miałaby będąc wewnątrz UE" - tłumaczył, ostrzegając, że to "nie pomoże Unii Europejskiej".
Jednocześnie były brytyjski premier, który w trakcie swojego urzędowania brał udział w polskich negocjacjach akcesyjnych, zaznaczył, że jego zdaniem "Unia Europejska znajdzie sposób na rozwiązanie (sporu z Polską) w taki sposób, który utrzyma Polskę wewnątrz UE".
W wyborach 1 maja 1997 Tony Blair poprowadził Partię Pracy do pierwszego od 18 lat zwycięstwa. Jego ugrupowanie zdobyło wówczas 418 na 650 mandatów w Izbie Gmin i samodzielną większość parlamentarną. Ze stanowiska premiera odszedł w czerwcu 2007 roku po kontrowersjach dotyczących m.in. wojny w Iraku, przekazując władzę Gordonowi Brownowi. Od 2010 roku, kiedy Partia Konserwatywna pod wodzą Davida Camerona została największym ugrupowaniem w Izbie Gmin, Partia Pracy pozostaje w opozycji.
Jakub Krupa (PAP)
CZYTAJ TEŻ:
UK: Kolejne aresztowania skrajnej prawicy
LONDON: Szkoły zabezpieczają się przed nożownikami
UK: Tysiące operacji opóźnionych w wyniku kryzysu w NHS
Napisz komentarz
Komentarze