Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu

Nad orkiestrą słońce nie zachodzi

O zbliżającym się finale Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy 2018 rozmawiamy z Jurkiem Owsiakiem.

 

Jak idą przygotowania do finału?

Super! Wszystko idzie planowo, nawet wyprzedzamy niektóre terminy. Wszyscy są na pełnych obrotach. Fenomenalna atmosfera panuje wśród ludzi, którzy nas wspierają! A jeszcze biorąc pod uwagę ile osób gra zagranicą – to jest prawie 80 sztabów na całym świecie! W samej Anglii jest ich 25. Kto by pomyślał, jeszcze 10 lat temu, że ludzie będą chcieli to robić wyjeżdżając z Polski.

Pamiętasz, kiedy orkiestra zaczęła grać za granicą?

Kiedy organizowaliśmy pierwszy finał u nas to natychmiast odezwał się Nowy Jork. Tam działał Crickiet Club prowadzony przez Leszka Świerszcza. Sprowadzał zespoły z całej Polski do siebie. A przecież 26 lat temu wyjazd do Ameryki miał zupełnie inny wymiar niż dzisiaj! Więc jak on usłyszał, że coś takiego robimy, to postanowił, między innymi z Urszulą i Stasiem Zybowskim, zorganizować finał. Ale spadł wtedy tak duży śnieg, że nikt na imprezę nie dojechał. W końcu zrobił ją tydzień później.

W następnym roku już Nowy Jork i Chicago zrobilły pierwsze finały. I to były takie pojedyncze miejsca gdzie grała zagranica, oczywiście z racji ogromnej ilości Polonii. Kolejne dołączały się powoli, jeszcze zanim nadszedł ten podróżniczy okres dla Polaków. Włączały się różne polskie szkoły. Pamiętam szkołę w Atenach, która przez wiele lat była razem z nami. I organizacje kulturalne z Berlina. Aż przyszedł taki moment, kiedy w sposób naturalny, ci, którzy grali z nami po raz pierwszy lata wcześniej, zaczęli bywać w różnych miejscach na świecie.

Na przykład w Wielkiej Brytanii?

No właśnie, takim miejscem, które pokazało, że tych sztabów może być wiele, była Wielka Brytania. Tam było najwięcej Polaków i oni zaczęli działać. Cieszyliśmy się, że są tam 3 sztaby. Teraz jest, aż powtórzę, 25!

Każdy, kto tylko ma ochotę założyć taki sztab, zrobić imprezę, może to zrobić. My często powtarzamy, że wynik finansowy bardzo nas cieszy, Polonia zawsze zbiera kilka milionów polskich złotych. To są pieniądze, które się bardzo liczą. Ale też mówimy, że ważniejsze jest, że ludzie się spotykają, że są ze sobą. Że pokazujemy poza granicami naszego kraju nasze zwyczaje, nie tylko te związane z odwieczną rozmową o naszych pierogach czy bigosie.

Dzisiaj nie mamy najlepszej prasy w Europie. Ludzie, dla których Polska jest nadal krajem nieznanym, mogą sobie układać nasz obraz nie do końca zgodnie z rzeczywistością. A tu nagle stykają się z takim wymiarem wolontariatu! I kiedy widzą, w jaki sposób zbieramy w środku zimy pieniądze, jak organizujemy koncerty, jak później dziękujemy przystankiem Woodstock, to najnormalniej w świecie kopara im opada.

Czyli WOŚP stał się ambasadorem Polski na świecie?

Porównujemy WOŚP do Imperium Brytyjskiego, nad którym jeszcze do niedawna słońce nie zachodziło. Dziś już nad nim zachodzi, a nad Orkiestrą nie zachodzi. Więc tak, jest absolutnym ambasadorem, bo robią to ludzie. Są miejsca, w których włączają się placówki dyplomatyczne, ale w większości jednak nie. Nawet programowo – mam uczucie. Szkoda bardzo. Ale ludzie dają radę.

To jest taki ambasador, który mówi, że bez względu na przekonania, na politykę, na religię, można być z nami. Jeżeli tylko mówimy wspólnym językiem w tym momencie, w tym miejscu, dla tych celów, to chcemy to wykorzystać w stu procentach.

To gdzie, poza Polską, gracie?

Zaczynamy w Australii, Nowej Zelandii, jesteśmy na wyspie Bali, jesteśmy w Indonezji, będziemy w Pekinie, w Szanghaju i w Tokio. Jesteśmy w całej Europie, w obu Amerykach. Jesteśmy nawet na biegunie północnym w polskiej bazie polarników. Jesteśmy w Afryce!

Co czujesz, jako sprawca całego zamieszania, kiedy docierają do ciebie informacje z tych wszystkich zakątków świata, o tym, że Wielka Orkiestra gra?

To jest abstrakcja trochę. Bo większość tych ludzi znam tylko z maili, fotografii, z opowiadań. To jest też radość, ale ta radość jest zawsze wspólna. Ja w ogóle, wiesz, nie odbieram tego indywidualnie. Cieszę się, że siedzimy tutaj my: 40-osobowy zespół fundacji, który to wszystko koordynuje. I to także Polakom bardzo często mówimy. Pamiętajcie – indywidualnie możecie usiąść i napisać książkę, ale żeby ją wydać, to już musi być zespół.

I tak samo tutaj – to jest taki zespołowy wysiłek, więc satysfakcja przeogromna. Ale my się nie wcinamy, kto będzie w Londynie śpiewał, jak będzie organizowany finał. Tam może być disco polo, rock&roll, muzyka country, możecie śpiewać nawet pieśni gregoriańskie – to jest wasza sprawa. Ta samodzielność jest ogromna i to nam się szalenie podoba.

Także – nie indywidualnie, ale zespołowo odbieram to w sposób nieprawdopodobnie fantastyczny.

Chciałbyś poprowadzić finał z któregoś z tych sztabów zagranicznych, na przykład tego londyńskiego?

Oczywiście! I to się zdarzy prędzej czy później. Podróż samolotem z Londynu do Warszawy to jest pikuś. 4 stycznia lecę do Pekinu, bo dzień później mamy tam finał, a 6 stycznia – w Szanghaju. I tak to wszystko zorganizowaliśmy, że właśnie tydzień przed finałem spotykamy się z Polonią Chińską.

Więc nie może być tak, że Wielka Brytania i Londyn są z tyłu! Możemy wszystko zorganizować trochę wcześniej i przywieźć do Polski opowieść o tym, jak się bawiliście. Byłem w Londynie już kilka razy, spotykałem się z ludźmi, którzy organizują sztaby i pamiętam, że wszystko tam pięknie działało.

A jakbyś zachęcił tych Polaków w Wielkiej Brytanii, którzy nie dołączyli jeszcze do tego zespołu?

Pamiętajcie, że to, co robicie, wraca do was. Bierzecie udział w czymś, co da wam ogromną satysfakcję, bo już kilkadziesiąt dni po imprezie usłyszycie, jaki był finał zbiórki. A za kolejnych kilka tygodni usłyszycie o pierwszych zakupach, a kilka miesięcy później o tym, co się dzieje ze sprzętem orkiestry. Uczestniczycie w czymś, co nie jest tylko chwilą.

Najlepsze fundacje działają przecież w najbogatszych krajach świata. To u was w Londynie jest bardzo znany szpital The Great Ormond Street. Bardzo wiele polskich dzieci korzysta z tego szpitala. Ma on fundację, która zbiera rocznie ponad 55 milionów funtów. To dużo więcej niż my.  Więc te przykłady zbierania pieniędzy nie idą z biednych krajów, idą z bogatych krajów, idą od was. A do tego możecie wziąć udział w czymś, co zadziwia! Bo ludzie są w szoku. Jak to – zimą tańczycie, śpiewacie, bawicie się, jesteście pełni takiej beztroskiej zabawy. A my przecież ratujemy życie ludzkie, za którym stoją dramaty, za którym stoi płacz i rozpacz rodziców.

Bądźcie razem z nami, bo, jak to mówi Jurek Owsiak: Oj, będzie się działo.


Rozmawiała Joanna Karwecka - Tygodnik Cooltura


CZYTAJ TEŻ:

UK: Kolejne aresztowania skrajnej prawicy

LONDON: Szkoły zabezpieczają się przed nożownikami

UK: Tysiące operacji opóźnionych w wyniku kryzysu w NHS

 

 

 


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama