Radosław Papiewski na swoim Facebooku zamieścił film w którym wyjaśnia dlaczego zajął się tą sprawą. Wyjaśnia dlaczego zbiera pieniądze na prawników i dlaczego nie pomogły inne działania, które zostały podjęte w tej sprawie.
Pomoc obiecała już polska ambasada. Do akcji przystępuje bardzo dużo Brytyjczyków. W sprawę zaangażowani są również rumuńscy i litewscy wędkarze.
Jak na razie sprawa była zgłaszana na policję i do brytyjskiej Komisji ds. Równości i Praw Człowieka. Niestety żadna z tych instytucji nie jest w stanie zmusić właściciela łowiska do usunięcia znaku. Sprawa ciągnie się od 2009 roku. Wtedy właściciel postawił na swoim i nie usunął znaku, dlatego teraz czuje się bardzo pewny siebie. Zarówno komisja i brytyjska policja poradziły Papiewskiemu, żeby wytoczył sprawę cywilną. Właśnie dlatego na specjalnej stronie dla prawników Radosław Papiewski rozpoczął zbiórkę. Pozew jest już w sądzie, teraz zbierane są pieniądze na koszty sądowe, które wynoszą około 11 tys. funtów.
Papiewski powiedział dziennikowi The Guardian, że inni wędkarze powiadomili go o sprawie na początku tego roku. Na tablicy są napisy (w wolnym tłumaczeniu) "Zakaz wjazdu pojazdów. Zakaz wejścia Polskim i Wschodnioeuropejskim wędkarzom. Zakaz wprowadzania dzieci i psów".
Papiewski powiedział, że był przerażony tym znakiem. "Kiedy pierwszy raz to zobaczyłem, pomyślałem o moim 10-letnim synu, który uwielbia wędkarstwo" - powiedział. "Jak mogę mu powiedzieć, że nie możesz tu łowić, bo twój ojciec urodził się w Polsce?"
Papiewski zaczął akcję przeciwko tablicy z rasistowskim napisem od kontaktu z właścicielem Field Farm, prosząc o jego usunięcie. Początkowo nie otrzymał żadnej odpowiedzi, a następnie zwrócił się do EHRC (Equality and Human Rights Commission - Komisji ds. Równości i Praw Człowieka). Żadne z podjętych działań nie odniosło skutku, a właściciel łowiska idzie w zaparte i nie chce usunąć znaku.
Adwokat, Alex Peebles, wynajęty przez Papiewskiego, powiedział, że działanie właściciela sugeruje złamanie ustawy o równości. "Znak wystawiony przez łowisko wyraźnie pokazuje, że odmawiają świadczenia swoich usług określonym osobom, wyłącznie ze względu na ich rasę lub narodowość" - powiedział dla The Guardian. "Rasa i narodowość są cechami chronionymi w ramach Ustawy o równości" - dodał.
Rzecznik EHRC powiedział z kolei The Guardian, że "tego typu znaki powinny być już przeszłością. Zakazywanie ludziom usług opartych na ich rasie lub narodowości jest dyskryminacją i jest niezgodne z prawem. Można kwestionować takie praktyki, a każda firma, która uważa, że jest to akceptowalne, powinna przemyśleć sprawę, zanim stanie przed sądem".
Zbiórka pieniędzy prowadzona jest pod tym linkiem:
https://www.crowdjustice.com/case/sign/
Do sprawy będziemy wracać.
DoP
CZYTAJ TEŻ:
Coraz więcej Brytyjczyków nie chce Brexitu
Napisz komentarz
Komentarze