Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu

Stylowy Polak/ Krzysztof Ibisz - perfekcyjny w każdym calu [WIDEO]

Żartobliwie mówi się o nim, że sypia w garniturze. Ostatnio rozsmakował się w krawiectwie miarowym. To jego partnerka Patrycja służy mu pomocą przy codziennych rozterkach modowych. Pod lupę wzięliśmy styl Krzysztofa Ibisza.

 

Mam wrażenie, że garnitur jest dla pana niczym druga skóra.

Nawet jest taki dowcip w Internecie, że śpię w garniturze, bo nigdy nie wiem, co będę prowadził (śmiech). To jest trochę taki rodzaj zbroi dla mężczyzny. W garniturze czujemy się elegancko, pewni siebie. Cały dzień chcę wyglądać elegancko, żeby strój pasował do moich aktywności i żeby okazywał szacunek wobec ludzi, z którymi się spotykam.

Jakże różniły się pana garnitury na przestrzeni lat

Pamiętam, jak prowadziłem program "Czar Par" - pierwszy mój wielki show w Telewizji Polskiej. Teraz, kiedy oglądam archiwalne odcinki, widzę, że ta moda była zupełnie inna. Śmieszne i dziwne wydają mi się te ogromne marynarki z poduchami na ramionach, te bardzo wzorzyste, duże krawaty. Cóż, taka była wówczas moda! Teraz moda jest taka, jak właśnie jesteśmy ubrani. I też to jest naturalne. A może za 20 lat ktoś powie: "Ależ oni dziwnie wyglądali w roku 2017!".

Ma pan obok siebie kogoś, kto doradza panu w zakresie stylu?

Moim doradcą, oprócz zawodowców, z którymi współpracuję, jest moja partnerka Patrycja. Ma ona wyrafinowany styl, zna się na modzie i to jest moja największa pomoc w codziennych rozterkach modowych.

Spotykamy się w salonie krawieckim. Muszę, więc spytać, jakie ma pan doświadczenia z krawiectwem miarowym?

Coraz większe i przyznam, że kiedy raz zrobi się garnitur czy marynarkę na miarę, to potem ciężko jest wrócić do poprzednich ubrań. Szycie na miarę uzależnia (śmiech). Kiedyś, by kupić dobrą marynarkę, musiałem spędzić wiele, wiele godzin w różnych sklepach w Warszawie. Krawiectwo miarowe to natomiast dla wielka oszczędność czasu. W ciągu, godziny dwóch, ustalając w salonie szczegóły danego projektu, mogę spełnić swoje modowe marzenie. Za trzy, cztery tygodnie, po minimalnych poprawkach odbieram gotowy strój. Co ważne, następnym razem nie muszę już być mierzony, bo moje wymiary są już zapisane.

Przy pana nienagannej sylwetce chyba nie powinien mieć pan problemów ze znalezieniem odpowiednich ubrań w sieciówkach.

Mam taki problem, że dużo trenuję sportów i moja sylwetka jest trochę nietypowa, np. na górze jest bardziej rozbudowana. Przy ubraniach o standardowych wymiarach, które są w sklepach, wyginają mi się i marszczą klapy w marynarkach. A kiedy szyję na miarę, to wiem, że wszystko będzie ładnie leżało. Jest jeszcze jeden aspekt. Kiedy prowadzę program, albo wielogodzinne wydarzenie, to w marynarce na zamówienie, która jest z dobrego materiału, jest lekka i przewiewna, czuje duży komfort. Natomiast w kupnych marynarkach człowiek się poci, na dodatek są to rzeczy ciężkie.

Co jest pana ulubionym dodatkiem do stroju?

Bardzo lubię poszetki i przyznam, że je zbieram. Dawniej, ważnym dla mnie dodatkiem była kamizelka ślubna mojego taty - nosiłem ją przez całe liceum.

Czy zdarzyło się, że podczas jakiegoś wydarzenia ubranie zrobiło panu psikusa?

Raczej nie, ale zabezpieczam się w taki sposób, że kiedy czeka mnie jakieś wydarzenie, to mam drugi pełen komplet ubrań w samochodzie. Łatwo się przecież czymś zalać, ubrudzić, itd. Zawsze muszę być zabezpieczony.

Za ponad miesiąc wigilia. Jaki preferuje pan wtedy strój?

Bardzo dbam o to, żeby ten wieczór był szalenie elegancki. Zawsze tradycyjnie zakładam białą koszulę i czarną marynarkę. Jestem po prostu w garniturze.

Co wybiera pan na sylwestra? Trzeba przyznać, że w ostatnią noc roku zawsze widzimy pana na koncertach plenerowych.

Strój sylwestrowy powinien być niestandardowy, odważny. Z elementami, których na co dzień byśmy nie nosili. Kiedy prowadzę sylwestry, to też patrzę na konferansjerów innych stacji niż nasza. Widzę, że są na ogół w jesionkach, czapkach, rękawiczkach. A my nie! Wychodzimy ubrani w garnitury, bo uważamy, że to jest gorąca noc i powinniśmy ludzi zachęcać do dobrej zabawy. Nawet jeśli trochę zmarzniemy, to nic nie szkodzi, taka praca.

Parę lat temu "Fakt" donosił, że styliści wyposażyli pana w ogrzewane kalesony.

(Śmiech) Tak, pamiętam. To były kalesony obwiązane drutem, podłączane do kontaktu.


Rozmawiał Andrzej Grabarczuk (PAP Life)


ZOBACZ TEŻ:

 


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama