Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu

Każda muzyka jest fajna, jeżeli tylko jest szczera

Najbardziej rozpoznawalny polski chór Sound’n’Grace po raz kolejny w naszym tygodniku. A właściwie to jego liderka, szefowa grupy – Anna Żaczek-Biderman. Mama i artystka, która potrafi pogodzić te dwie rzeczy i całkiem nieźle sobie radzi. Z wokalistką zespołu Sound’n’Grace, jedną z gwiazd Morliny PRL Live Music, który odbędzie się już w najbliższą sobotę, 18 listopada w londyńskiej O2 Sheperd's Bush Empire, rozmawiała Joanna Figlak-Włoka z Polskiego Radia Londyn.

Aniu, ile osób wchodzi w skład zespołu Sound’n’Grace? Doliczyłam się około 30 osób.

Nas jest o wiele więcej. Wszystkie osoby, które uczestniczyły w tworzeniu tego zespołu, w naszych głowach wciąż są jego członkami. Każdy z nich jest dla nas ważny. Dla mnie i Kamila te osoby zawsze będą członkami naszej wielkiej rodziny. Każdy, kto ma dużą rodzinę, bardzo to docenia i my doceniamy to, że nas też jest dużo.

 

Jak ty godzisz obowiązki mamy prawie 2-letniej Zosi z rozwojem chóru?

Radzę sobie, tak jak każdy rodzic. Każda osoba, która staje się rodzicem, uczy się tak planować dzień, że 24 godziny to są setki zadań. W naszym zespole jest dużo rodziców i każdy stara się to jakoś pogodzić i wystarczająco dużo poświęcić rodzinie, bo ona jest najważniejsza.

 

To wasza rodzina jest jeszcze większa.

Dzieci mamy już ponad 20, poszerza nam się ta nasza wielka rodzina cały czas.

 A małżeństwa w zespole?

Ja akurat jestem tym przykładem - mam męża w zespole. Paweł gra na gitarze. Chyba w wielu zespołach jest wiele związków.

 

Jak się poznaliście z Pawłem?

Poznałam Pawła w Sound’n’Grace (śmiech).

 

Jak się współpracuje z mężem?

Ustaliliśmy z Pawłem, że musimy rozdzielać sprawy zawodowe z prywatnymi.

Warto jest sobie postawić taką granicę, bo czas, który spędzamy w domu, poświęcamy naszej córce i sobie, dlatego bardzo walczymy o to, by zachować równowagę.

 

Aniu, ty swoją przygodę z muzyką rozpoczęłaś w wieku 7 lat…

W ogóle pierwsze zetknięcie z instrumentem to były lekcje keyboardu. To nauczyciel tego instrumentu odkrył we mnie talent. On namówił moją mamę bym zaczęła edukację w kierunku muzycznym.

 

Grywasz nadal na klawiszach?

Teraz to już tylko podgrywam.

 

Z wykształcenia jesteś lingwistką-finansistką. Skąd takie zainteresowania?

(śmiech) To było marzenie mojej mamy, bym zajęła się ekonomią. Mama chciała, bym miała stały, stabilny zawód. Jednak cały czas w duszy grały mi dźwięki i jak tylko mogłam to tak sobie organizowałam życie, by te koncerty i próby odbywały się i nie kolidowały z moją pracą.

 

Podobno bardzo lubisz samochody, to w takim razie jakim jesteś kierowcą?

 Chyba już innym niż kiedyś. Kiedyś rzeczywiście lubiłam szybką jazdę. Z biegiem lat jeżdżę coraz spokojniej i bardziej ekonomicznie niż szybko; i oczywiście zgodnie z przepisami.

 

Ponoć Twoją ulubioną kuchnią jest kuchnia włoska?

Tak, to prawda, bardzo lubię tę kuchnię. Mam nadzieję, że może w niedługim czasie uda mi się wyjechać do Włoch i tam skosztować tych idealnych potraw.

 

Czy przy tylu obowiązkach znajdujesz jeszcze czas na żeglowanie?

Ojej, to jest niesamowite wspomnienie sprzed wielu lat. Chyba przez 7 lat z rzędu udawało mi się pływać w wakacje na Fryderyku Chopinie. To jest niesamowity polski żaglowiec. Mam nadzieję, że jak Zosia trochę podrośnie to uda mi się popłynąć z całą rodziną w jakiś niesamowity rejs.

Jakie masz marzenie na obecną chwilę?

Żeby zdrowie i czas, pozwalały nam na realizację tych najbardziej skrytych marzeń. Jednym z nich jest to, by płyta, którą przygotowaliśmy dla naszych słuchaczy, została przyjęta przez nich ciepło. Mam nadzieję, że spodoba się i dzięki temu będziemy mogli grać i spotykać się z fanami na żywo, i że to wszystko będzie miało większy sens i będziemy mogli działać dalej, robiąc to, co kochamy najbardziej.

 

Płyta o nazwie „Życzenia” jest po to, by te życzenia się spełniały…

Taką mam nadzieję. Jeżeli ktoś sobie bardzo czegoś życzy, to to się po prostu udaje.

 

18 listopada wystąpicie na scenie w Londynie. Jak przygotowania do występu?

Wszyscy jesteśmy bardzo podekscytowani. Szlifujemy materiał. To powinien być taki wyjątkowy koncert. Bo w zasadzie zamykamy pewien rozdział, który nazywamy „Atomem”, czyli naszą debiutancką płytą, ale na pewno też zaprezentujemy nowe utwory. To będzie wyjątkowy moment, bo spotykamy się w Londynie dzień po premierze albumu „Życzenia” i na pewno przywieziemy ją ze sobą. Dla nas to są już wyrywane kartki z kalendarza i odliczanie do wylotu. To jest chyba też spełnienie marzeń wielu artystów, kiedy można przyjechać i zagrać dla Polonii, i nie tylko poza granicami Polski. To jest dla nas taki pierwszy koncert poza granicami naszego kraju, kiedy możemy przyjechać i połączyć się dźwiękami z publicznością nie tylko w Polsce.

 

Wyspy jednak odwiedzasz już po raz kolejny…

Tak, to za sprawą cioci bywam w Londynie. Bardzo lubię odwiedzać to miasto. Uwielbiam galerie sztuki. Mam nadzieję, że te wizyty będą częste, gęste i będziemy się spotykać, również muzycznie.

 

Dwa lata temu wystąpiliście w Familiadzie. Był to odcinek specjalny…  Jak to wspominasz?

Ojej, tego się nie spodziewałam (śmiech). Bawiliśmy się najlepiej jak mogliśmy. Każdy z nas czuł się wygrany w tym programie. Walczyliśmy w słusznej sprawie, udało się wygrać finał i przeznaczyć pieniądze na szczytny cel. Występ w teleturnieju, który jest ikoną polskiej telewizji, to jest niesamowite przeżycie.

 

Jakiej muzyki słuchasz prywatnie?

Bardzo różnej. Troszeczkę jazzowej, popowej, lubię sięgać do muzyki klasycznej. Właściwie tych dźwięków jest bardzo dużo. Teraz mam jeszcze takie drobniutkie, kłujące ambicje, żeby pokazywać córce jak najszersze spektrum muzyczne. Ona na tę muzykę reaguje niesamowicie. Okazuje się, że najlepiej tańczy się do jazzu (śmiech). Każda muzyka jest fajna, jeżeli tylko jest szczera, to naprawdę wzbudza takie emocje, które są nie do podrobienia.

 

Miłość do muzyki jest zaraźliwa…

To na pewno. Myślę, że muzyka w życiu każdego człowieka się w jakimś stopniu pojawia. Tego nie można się pozbyć, bo to jest to, co w duszy gra każdemu w jakimś stopniu. Fajnie, że można swoje emocje wyrażać w ten sposób, nawet słuchając czy tupiąc sobie pod biurkiem nogą. To jest coś, czego nam nikt nie zabierze. 

A co tobie w duszy gra? Czego teraz sobie życzysz?

Chyba teraz zdrowia. Nie tylko mnie, ale wszystkim członkom Sound’n’Grace, bo to jest najważniejsze. Całą resztę jakoś się ogarnie. Nie wszystko da się kupić i zdrówko też musi być. Także kochani, trzymajcie za nas kciuki, żebyśmy w zdrowi wszystkie koncerty zaśpiewali jak najlepiej tylko potrafimy.

 

Życzymy wam tego z całego serca my tutaj wszyscy na Wyspach. Aniu, bardzo dziękuję za rozmowę.

 

 

 

Sound'n'Grace zagrają w Londynie 18 listopada podczas Morliny PRL Live Music. Bilety do kupienia na stronie

www.PrlLiveMusic.co.uk


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Ryszard 14.11.2017 20:11
Bardzo sympatyczny wywiad :)

Reklama