Początkowo Patel przekonywała, że jej spotkania były konsultowane wewnątrz rządu, ale w poniedziałek wieczorem została zmuszona do opublikowania oświadczenia, w którym potwierdziła, że informację o spotkaniach przekazała brytyjskim władzom dopiero po fakcie. Przyznała, że nie towarzyszyli jej żadni dyplomaci, i przeprosiła za swoje zachowanie, w tym za swoje sprzeczne wypowiedzi dotyczące przepływu informacji w rządzie.
W rozmowie z dziennikiem "The Telegraph" anonimowy minister w rządzie May ocenił, że Patel powinna być "skończona" po takiej wpadce, a jej zachowanie stanowi "całkowite naruszenie zasad".
Były minister spraw zagranicznych w rządzie Johna Majora, Malcolm Rifkind, ocenił w rozmowie z BBC Radio 4, że "tak nie powinno być, to nie jest tylko kwestia kurtuazji". Jak zaznaczył, Patel "nie tylko nie poinformowała Foreign Office, ale też nawet brytyjska ambasada w Izraelu nie była świadoma, co się dzieje".
Wydawca należącego do "Timesa" serwisu Red Box, Matt Chorley, zwrócił uwagę, że "w spokojnych czasach - bez Brexitu, nieudanych wyborów, utraconej większości w parlamencie i skandalu seksualnego - (...) każda z tych dwóch spraw byłaby poważnym tematem, który ciągnąłby się dniami i prawdopodobnie skończył rezygnacją ze stanowiska".
Jakub Krupa (PAP)
CZYTAJ TAKŻE:
Napisz komentarz
Komentarze