Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu

"To jest także moja historia" - zdjęcia Polaka w dawnej siedzibie BBC

Bush House, wieloletnia siedziba radia BBC, a od nowego roku akademickiego budynek King’s College London, jest miejscem wystawy, na której swoje prace prezentuje m.in. Bogdan Frymorgen, polski fotograf, a jednocześnie wieloletni pracownik BBC World Service.

Gratulacje z okazji urzeczywistnienia Twojego najnowszego projektu. Powiedz, proszę, co to za wystawa?

Jest to wystawa-instalacja. Moja wystawa jest 1/3 projektu, mającego przybliżyć piewrszym studentom King’s College obiekt jakim jest Bush House i zaangażować ich w stworzenie jego przyszłego wyglądu.

Bardzo to było miłe, że szefostwo King’s College Culture Programme, departamentu, zajmujacego się projektami artystycznymi, zgłosiło się do mnie z pytaniem, czy nie chciałbym się zaangażować w ideę. Oczywiście zgodziłem się. Przepracowałem w tym budynku wiele lat i to jest także moja historia, 24-letnia, będąc precyzyjnym. A żegnając się z tym budynkiem w 2012 roku, kiedy BBC World Service przenosił się w nowe miejsce, a Bush House się zamykał, oczywiście instytucjonalnie, gdyż sam budynek zostawał, robiłem zdjęcia jego wnętrz, gdyż jest to niezwykły budynek.  Przypomina on nawet, jak ktoś kiedyś zauważył, scenografię filmów o Harrym Potterze. Jest to niezwykle mroczny, pełen zakamarków obiekt, nietypowy jak na radio. Myśmy zawsze musieli tam troszeczkę improwizować. I byliśmy w tym budynku zakochani - miał on swoją duszę, swoje ciało, pomagał nam przetrwać trudne chwile. Myśmy tam non stop pracowali, 24 godziny na zmiany. Było zmęczenie, pomoc, praca w zespole itd. Ten budynek był dla nas bardzo przyjazny. Nazywaliśmy go „naszym statkiem”.

Dzieki zdjęciom, które tam zrobiłem, opublikowałem książkę poświęconą Bush House’owi, do udziału w którym to projekcie zaprosiłem moich znajomych przyjaciół-dziennikarzy, ludzi z którymi pracowałem, żeby stworzyli w niej narrację tekstową. Czyli ja dałem zdjęcia, oni stworzyli teksty. Pięknie to się ułożyło, wydrukowaliśmy tego z tysiąc egzemplarzy, które rozeszły się po całym świecie. 

Kilka zdjęć zostało wybranych właśnie z tej kolekcji, przy współpracy z zespołem King’s College Culture Programme. Otworzyliśmy wystawę i było to bardzo przyjemne wydarzenie. Te zdjęcia, które zostały wybrane, odzwierciedlają czym był ten budynek dla mnie, ale i nie tylko dla mnie, jak wyglądały studia, jak wyglądał ten budynek, gdy już żegnaliśmy się z nim: kiedy studia pustoszały.

Z kolei druga część tej instalacji oparta jest na materiałach archiwalnych, dźwiękowych, dotyczących World Service, a jest też część interaktywna, dla studentów, która pozwala im skupić się, na moment pomysleć, co chcieliby z tym budynkiem, lub przy ich współudziale, zrobić, jak chcieliby tę przestrzeń wykorzystać. Także jest to trówymiarowa, ze skromnym moim udziałem, wystawa, gdyż moich zdjęć jest tam zaledwie kilkanaście, kilka bardzo ładnych, dużych powiększeń, które jakby nadają tło tej instalacji, co mnie bardzo cieszy.

Czy masz w planach eksponowanie tych prac jeszcze gdzieś indziej?

Na pewno nie w tej formie. A z okazji otwarcia tej wystawy wydarzyła się bardzo przyjemna rzecz, bo okazało się, że księgarnia King’s College, która znajduje się dokładnie w tym miejscu, jest zainteresowana wznowieniem druku książki. Więc jest to bardzo miłe, coś, co otwiera drogę do przyszłej współpracy i kontaktów z ludźmi.

Sama wystawa jest czasowa, na kilka miesięcy. Byłoby bardzo miłe, gdyby część z tych zdjęć znalazła stałe miejsce, stałą ekspozycję wewnątrz Bush House. Byłoby to bardzo miłym ukłonem, ponieważ to są zdjęcia, które łączą przeszłość z przyszłością tego miejsca, a jest to wyjątkowe miejsce. World Service funkcjonował tam ponad 70 lat, była tam również polska sekcja BBC, niezwykle zasłużona dla polskiej demokracji i dla polskiego słuchacza. Bardzo miła przygoda, aczkolwiek podkreślam, że w bardzo skromnym wymiarze z moim udziałem.

Jakie masz zatem plany na przyszłość?

Zajmuję się fotografią od dawna. Moje zdjecia skupiają się albo na ludziach, albo na miejscu. , Czasami robię projekty niezwiązane z moją fotografią – zostaję kuratorem czyichś prac, wydaję książki, nawet kręcę filmy na ten temat. To wszystko zależy od tego, jak ważny jest materiał, który napotykam, a mam szczęście spotykać w życiu niezwykłych ludzi...

... co ma odzwierciedlenie w Twoich pracach i publikacjach.

Wydałem na razie cztery ksiązki. Pierwsza była poświęcona krakowskiemu Kazimierzowi, „Kazimierz bez słów”, zestaw zdjęć poświęconych pożydowskiej dzielnicy Krakowa, bez zbytecznego komentarza. Druga książka, to właśnie książka o BBC. Trzecia była poświęcona fotografii brytyjskiego artysty-fotografika-fotoreportera Geralda Howsona, mojego przyjaciela, którego poznałem przy tym projekcie. Był w Polsce w latach 50., skąd przywiózł absolutnie zjawiskową kolekcję fotografii, na którą natknąłem się przypadkiem. Przeleżała w szufladzie ponad 50 lat! Znałazłem, zeskanowałem, wydałem książkę, zrobiłem film, aplikację na iPoda, 4 wystawy, w tym jedną w Londynie. Generalnie 6 lat życia. To są momenty, w których odsuwam na bok autorskie projekty, gdyż mam świadomość, że obcuję z czymś znacznie ważniejszym i należy temu ustąpić miejsca. A ostatnia książka, którą wydałem w ubiegłym roku, a z której bardzo się cieszę, to książka poświęcona Lanckoronie. To jest taka moja wyspa w Polsce. Przepiękna wioska z XIX-wieczną, drewnianą zabudową, oddalona 30 km od Krakowa, gdzie – o czym dowiedziałem się zupełnie przypadkiem – urodziła się moja prababka. Mam tam małą chatę i zawsze chciałem temu miejscu coś od siebie dać. Zaprosiłem do tego wydania ludzi związanych z Lanckoroną, mieszkających tam, ale i turystów, żeby stworzyli wewnątrz niej właśnie taką warstwę narracyjną. Dostałem piękne wpisy, bardzo emocjonalne, wzruszające. Całą książkę złożyłem już sam i to był, jak dotychczas, mój ostatni projekt.

Co dalej?

Teraz pracuję dosyć aktywnie nad ponownym drukiem książki o Kazimierzu. Książka, która będzie miała w sobie słowa. Dorosłem do tego, by te słowa popełnić. Po latach związania się z tym miejscem, współpracuję aktywnie z jednym z muzeów znajdujących się na Kazimierzu, bywam tam bardzo często. Jest to miejsce bliskie mojemu sercu. Teraz jestem na etapie pisania tekstów uniwersalnych, które będą bardzo subiektywne i bardzo śmiałe, bardzo autorskie, ale ponieważ będzie to autorska książka i tego się nie boję, zawsze będę w stanie się obronić. Ta ksiązka jest obecnie w fazie tworzenia i jeszcze nie wiem, kiedy mogłaby trafić do dystrybucji. Poza tym gdzieś tam grzecznie czekają i inne projekty. Jest np. projekt książki tylko z moją, autorską fotografią. Głównie z portretami ludzi, które bardzo lubię robić. To są portrety, które powstają w ułamku sekundy, tzn. nie są to portrety studyjne, a bez ostrzeżenia. Zazwyczaj robię je ludziom, których dobrze lub bardzo dobrze znam, żeby nikogo nie urazić. Śmiem twierdzić, że udaje mi się ukraść kawałek ich osobowości i tym portretom, a także tym różnym, ludzkim sytuacjom, które rejestruję, towarzyszą teksty, które chciałem jak najbardziej zuniwersalizować, by ta książka miała szerszy oddźwięk. Być może jest to śmiały i bezczelny projekt, ale gdzieś tam jest i czeka na zielone światło w mojej głowie. I na pewno się wydarzy, ale jeszcze nie wiem kiedy.

Mieszkam w Anglii od 32 lat, tutaj dorosłem i mój system wartości i myślenia jest bardzo angielski. Wychowało mnie BBC i nazywałem Bush House „najwspanialszym uniwersytetem na świecie”, natomiast wszystko co robię artystycznie czy kulturowo, są to projekty realizowane w Polsce. Tu, na miescu, nie robię niczego. Tutaj wykonuję swoją pracę zawodową, jestem korespondentem radia RMF/FM już od dłuższego czasu, natomiast wszystkie rzeczy artystyczne są robione jakby w poczuciu zwracania zaciągniętego długu, jaki podjąłem w Polsce, dla Polski, dla Polaków, dla miejsc w Polsce, dla historii, dla pamięci itd, itd. I taki podział, troszkę schizofreniczny, bardzo mi pasuje, bo daje mi tę świadomość, że ja nigdy z tej Polski nie wyjechałem, nigdy nie stałem sie mentalnie emigrantem, płacę podatki w Polsce i to od wielu lat (śmiech). Mieszkam tutaj, ale jestem obywatelem Polski, wydaje mi się, że nawet bardzo świadomym i prawym, z dziedzictwa tego, które noszę w sobie i chcę w skromny sposób uhonorować, jeśli mam ku temu okazję. I stąd te projekty, czy to na Kazimierzu czy lanckoroński, czy te fotografie z lat 50. mojego przyjaciela – to wszystko łączy się we mnie jakoś tak przestrzennie i trójwymiarowo. I dobrze mi z tym!       


Z Bogdanem Frymorgenem rozmawiał Dariusz A. Zeller


ZOBACZ TAKŻE:

 

 

 


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama