Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu

Wielka Brytania najeżdżana

Naprawdę myślicie, że Brytyjczycy przykładają jakąś wagę do tego, kto akurat "najeżdża" ich kraj w poszukiwaniu pracy?

Polacy lubią – z resztą jaki naród tego nie lubi? – myśleć o sobie jako wyjątkowym tworze na tym łez padole jeśli nawet nie we wszechświecie. Kiedyś panowała taka opinia, podsycana przez media, że autochtoni nas lubią, bo pochodzimy z podobnego kręgu kulturowego i mamy podobną do Królowej Elżbiety II karnację skóry.

Nie wiem skąd ten optymizm a ‘propos kultury, bo chyba nie chodziło o to, że Polska i Wielka Brytania to kraj chrześcijański. A czy kulturalnie jesteśmy podobni do Brytyjczyków? Hmmm…

Chyba nie za bardzo. Inny styl picia w pubach, inne wyznania, inne przyzwyczajenia w pracy. To raczej różnice niż podobieństwa. Za co mają zatem nas lubić? Za to, że jesteśmy Polakami i kilkadziesiąt lat temu walczyliśmy przeciwko jednemu wrogowi?

Słowo „jednemu” nie jest tu przypadkowe. Bo teoretycznie Polska miała podczas II wojny światowej dwóch wrogów – Niemcy i ZSRR. Brytyjczycy mieli jednego – Niemców. Zaraz ZSRR stało się dla nich naturalnym sojusznikiem i o większej ilości wspólnych wrogów można było zapomnieć.

Wszystko było fajnie, dopóki dla Brytyjczyków wojna się nie skończyła, a Polakom delikatnie zasugerowano, żeby już sobie wyjechali za Kanał Angielski. Nie wszyscy posłuchali. Do tego na terenie UK stworzyli alternatywny do tego w Warszawie, rząd. Tego z dyplomatycznego punktu widzenia, rządowi Wielkiej Brytanii było za dużo. Wycofał zatem poparcie dla polskiego rządu na uchodźstwie, a od tej pory Polaków w UK reprezentowała parasolowa organizacja (zrzeszająca inne polskie organizacje) zwana Zjednoczeniem Polskim w Wielkiej Brytanii.

Tego tutaj nie należy mylić z innymi „Zjednoczeniami” z Polski. Za żelazną kurtyną były zjednoczenia ale zakładów pracy przemysłu ciężkiego i lekkiego. Kto się wyznawał o co właściwie w tym chodziło to jego zdrowie. Przyda się.

W każdym razie jak widać sytuacja zrobiła się zbyt skomplikowana. Aż za bardzo, a Brytyjczycy po II wojnie światowej nie radzili sobie ze swoimi skomplikowanymi sytuacjami, a co dopiero z cudzymi – przecież właśnie rozpadało się imperium „nad którym słońce nie zachodzi nigdy”.

I teraz najlepsze. Dla Brytyjczyków kto jest bliższy? Polacy z wątpliwym „kręgiem kulturowym” czy inne nacje - z zaszczepionym krwią i blizną „brytyjskim kręgiem kulturowym” - ze wszystkich byłych kolonii brytyjskich?

Bo większość Polaków to dla Anglików zwyczajni „papiści”, którzy nie mają nic wspólnego z ich anglikanizmem. Ze swoim obrządkiem jesteśmy dla nich prawdopodobnie tym samym, co większość innych kościołów – protestanckich, prawosławnych czy ortodoksyjnych.

Zatem ponowie pytanie – czy dalej jesteśmy tak mocno lepsi od innych? Czy przeciętny Brytyjczyk rozróżni Rumuna, Bułgara, Rosjanina, Czecha, Słowaka od Polaka? Dla nich podejrzewam to ten sam język przecież, chociaż tyle narodów.

A, bo właśnie! Tak jak napisałem na początku: Jak Polacy lubią myśleć o swojej wyjątkowości, tak Brytyjczycy robią to samo. I kto jest lepszy?

Ano lepszych nie ma. Każdy jest wyjątkowy w swojej klasie. Ten spór jest nie do rozstrzygnięcia. Przynajmniej na razie.

W niedalekiej przyszłości. W dalekiej z resztą też.


Znowu Dobroniak - Felieton z Tygodnika Cooltura


CZYTAJ TAKŻE:


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Tomasz Zielinski 25.10.2017 22:28
100% prawda. Nie rozmawiam po polsku w underground. Nie jestem katolikiem,i nie chwalę się że jestem polakiem czy też z Polski. Nie pracuję w polskiej firmie czy też dla polaka. Niestety akcent zdradza.co w finale okaazuje się nie aż tak złe gdy ktoś spyta.

Reklama