Duży sukces jest zwykle okupiony wysoką ceną. Jaką cenę zapłacił Zygmunt Staszczyk za to, że jest tym kim jest dzisiaj?
Wiesz co, ja powiem Ci tak: ja nie żałuję żadnych moich decyzji ale cena jest zawsze. Różnie było w moim życiu. Generalnie fajnie jest jak jest, że najbliżsi mi ludzie są ze mną, że się nie rozwiodłem, że generalnie moja żona Marta jest moim największym przyjacielem, że z dziećmi mam dobre relacje. Z kolegami z zespołu myślę, że też. Oczywiście koszta są. Jestem szcześliwy ale bardzo mocno wykończony, tak psychicznie dlatego potrzebuję tej przerwy. Ludzie myślą: "wychodzi na scenę, bierze kasę", że to takie łatwe. Koszty są zawsze. Na szczęście nie wpadłem w jakieś ciężkie narkotyki. Wiadomo, miałem różne depresje, różne stany jak każdy inny człowiek. Niech ludzie sobie uświadomią, że to jest ciężka praca, żeby nagrywać w miarę przyzwoite albumy, trzymać jakiś poziom. Też decyzje są, bo tu cię kuszą jakimiś pieniędzmi. Wiadomo ja nigdy nie byłem lalką. Jestem wychowany na backgroudzie podwórkowym bo jestem z robotniczej dzielnicy i rodziny w Częstochowie od pokoleń. Jest mi bliska ciężka praca ludzi i społeczne aspekty. Natomiast zapłaciłem swoje, to jest normalne. Dostałem kupę kopów w dupe ale też mnóstwo całusów. Więc nie będę narzekał bo ludzie mnie kochają. Ci co mnie nie lubią to wiadomo nie wymagam, żeby każdy mnie kochał. Generalnie duży szacunek dostaję od ludzi.
Czy uważasz, że po ponad trzech dekadach opisywania naszej polskiej rzeczywistości masz ciągle coś nowego do powiedzenia słuchaczom?
Nie wiem, na razie ostatnia płyta z listopada zeszłego roku to była trochę taka kronika rzeczywistości w Polsce i Europie. Muszę odpocząć, żebym w tekstach mógł wyrazić to co chcę wyrazić . Dlatego myślę, że to jest dobra decyzja, żeby zawiesić działalność bo teraz nie byłbym w stanie napisać płyty z kolegami tak od razu. Jest teraz moment na to, żeby się właściwie przyjrzeć wszystkiemu i na spokojnie do tego podejść. Może moment na jakąś płytę bardziej akustyczną, kameralną taką w stylu nie wiem Neila Younga, w tym sensie, że mało instrumentów. Może jakieś takie storytelling, inny sposób pisania, nie wiem. T. Love to jest jednak piosenka: zwrotka, refren. Muszę posiedzieć trochę sam ze sobą. Wyłączyć się troszeczkę ale nie, że pojadę na jaką zamkniętą farmę w Bieszczadach. Ja lubię swój dom w Warszawie i generalnie zawsze mam co robić bo jest tyle książek do przeczytania, tyle filmów do obejrzenia. Są wystawy, są koncerty są teatry. Warszawa jest dużym miastem, jest co robić. Ja się nie nudzę generalnie. Wiec ja czekam na inspirajcę, taką szczerą. Nikt mnie nigdy nie gonił, że muszę coś zrobić ale czułem, że ostatnia płyta to jest już taki moment, że po prostu rzucamy na taśmę. Musi nastąpić przerwa. Siłą T. Love jest również słowo, ludzie kojarzą mnie ze słowem i dlatego jest ta przerwa, żeby zobić jeszcze coś dobrego. Zawsze można jeszcze tyllko obcinać kupony, bez sensu...
Jesteś dojrzałym facetem w sile wieku. Co byś dziś powiedział dwudziestoletniemu Zygmuntowi Staszczykowi, który za chwile na poważnie wejdzie w świat zawodowego grania?
Myślę, żebyśmy się nie dogadali. Bo pamiętam jaki miałem wtedy krytyczny stosunek do ludzi, którzy mieli... Wiadomo, że czas idzie do przodu i dzisiaj, wiesz, Bruce Springsteen dochodzi do 70-siątki, Mick Jagger przekroczył, Bob Dylan przekroczył. Nie wiem, kilku bluesmanów jeszcze żyje. 70-dziesiątka to jest normalne dla rocka dzisiaj. Wtedy, piędziesiątka to było "Jezus jaki zgred". Rozmowa nasza byłaby trudna. Myślę, że ten młody dwudziestoleni Muniek by się ze mnie śmiał albo powiedział, że kłamie, że oszukuje, że jestem jakimś zgredem, który po prostu nie jest uczciwy wobec siebie. Ja bym powiedział to samo co sobie mówiłem, to co powiedział Johnny Rotten: "Do it youself, do it properly". Wiadomo, dziś jest trudno znaleźć nową drogę w rocku, w rock and roll’u. Wszystkie gatunki są mieszane. Powiedziałbym, żeby miał jakąś oryginalność. Powiedziałbym też, żeby się nie przejmował tym że na przykład jego głos jest chropowaty i że może się nie każdemu podobać. Natomiast myślę, żebyśmy się nie dogadali bo nie ma możliwości, nie wszczepisz mózg piędziesięciolatka do dwudziestolatka i odwrotnie. Zawsze jest konflikt pokoleń. Myślę, żeby mnie traktował jako taką podstarzałą gwiazdę a ja nie starałbym się za bardzo nauczać.
Gdybyś miał zainteresować kogoś kto nie ma pojęcia o twórczości T. Love jakbyś to zrobił? Jakie płyty byś polecił a jakie (jeśli wogóle) odradził ?
No wiesz, jak każdy zespół nagraliśmy lepsze i gorsze płyty. Poleciłbym "Prymityw". Poleciłbym też "Kinga", "Old is Gold", "I Hate Rock And Roll". Te cztery bym polecił. Odradzić? Trudno, trudne pytanie. Nie umiem zachwalać swojego towaru. Generalnie popularnść tego zespołu wyszła z tego powodu, że ludzie cenili u nas szczerość. Jeżeli chcesz posłuchać czegoś szczerego to nas posłuchaj.
Napisz komentarz
Komentarze