Alan Duncan - wiceminister w brytyjskim MSZ ds. europejskich - w odtworzonym na ekranie przemówieniu, mówił między innymi o oczywistych obawach Polaków mieszkających w UK w związku z Brexitem. Podkreślił, że premier Theresa May zapewniła, że prawa Polaków mieszkających na terenie Zjednoczonego Królestwa będą zabezpieczone.
W swojej wypowiedzi użył standardowych zapewnień o ważnym polskim wkładzie w wiele sfer życia w Wielkiej Brytanii oraz podkreślił, że ponad milion Polaków w UK to znaczący wkład w brytyjską gospodarkę.
Spotkanie organizowała ambasada Wielkiej Brytanii w Warszawie, a konsultacje rozpoczął wiceambasador David Reed. Polskę reprezentowął Piotr Kobza - nowy wiceambasador w Londynie oraz konsul Renata Wasilewska-Mazur.
Just a taste of the wide representation of #PolesinUK here with us today at @posklondon, made by @creativeconnec. See your name? Share! pic.twitter.com/EjSyEkZ3u7
— UK in Poland ???????? (@ukinpoland) October 5, 2017
Na zamkniętej dla mediów sesji rozmawiano między innymi o tzw. settled status czyli statusie osiedleńczym, który według projektu brytyjskiego rządu musiałby posiadać każdy Polak pracujący i mieszkający w UK. Do spotkania dołaczyła również wiceminister ds. wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej, baronessa Anelay of St John.
O statusie osiedleńczym pisał Wiktor Moszczyński w artykule O Settled Status.
KOMENTARZ:
Tego czego zabrakło w spotkaniu, to szerszej konsultacji społecznej ze zwykłymi ludźmi. Spotkanie w swojej oprawie było "ekskluzywne" - nie ogólnodostępne. Jest to co prawda dopiero pierwsze spotkanie (dwa kolejne mają odbyć się jeszcze w tym roku w Edynburgu i w Birmingham) ale niestety nie przedstawiono żadnych wniosków. Nie podano stanowiska brytyjskiego rządu wobec "uwag do zarysu nowego systemu rejestracji stałego pobytu, tzw. statusu osiedlonego" (cytat za PAP - przyp. aut.).
Mijają kolejne miesiące od daty rozpoczęcia negocjacji, a dalej brak konkretów i prostych odpowiedzi - tak czy nie. Takie spotkania jak wczorajsze, pozorują jedynie wolę współpracy brytyjskiego rządu z największą mniejszością narodową na Wyspach, jednak dalej nic z tego nie wynika.
Państwo brytyjskie natomiast popada w schizofrenie - najpierw z otwartymi rękami wita pracowników z UE, potem wobec niepewności jutra tysiące ludzi wnosi kolejne opłaty za procedowanie wniosków o przyznanie rezydentury czy brytyjskiego obywatelstwa. Następnie "te tysiące" dowiadują sie, że nawet przyznanie stałej rezydentury nie uchroni przeciętnego Polaka przed procesem ubiegania się o status zasiedlenia. O listach z Home Office do Polaków mieszkających po kilkadziesiat lat legalnie w UK, a nakazujące im opuszczenie kraju, nie wspomnę.
W sumie jak w filmie "Wyjście awaryjne" Romana Załuskiego: "przydługa dyskusja i ogólny brak decyzji".
Piotr Dobroniak, Cooltura24
CZYTAJ TAKŻE:
Napisz komentarz
Komentarze