Wystąpienie May w porannym programie politycznym BBC było elementem ofensywy medialnej szefowej rządu wokół rozpoczynającej się konferencji partyjnej torysów w Manchesterze, pomimo wielotysięcznych protestów lewicowych aktywistów przeciwko rządowi w pierwszym dniu wydarzenia.
Brytyjska premier zmaga się od czerwcowych przedterminowych wyborów parlamentarnych z konfliktami wewnątrz ugrupowania, a media nie przestają spekulować o napięciach wewnątrz rządu, w szczególności pomiędzy zwolennikami tzw. miękkiego i twardego Brexitu. Partia Konserwatywna straciła wówczas niespodziewanie samodzielną większość w Izbie Gmin i musi polegać na wsparciu 10 posłów północnoirlandzkiej Demokratycznej Partii Unionistycznej (DUP).
Tuż przed rozpoczęciem konferencji w Manchesterze obchodząca w niedzielę 61. urodziny May po raz kolejny musiała się zmierzyć z pytaniami o swoją przyszłość, a także o pozycję ministra spraw zagranicznych Borisa Johnsona, który w wypowiedziach w ostatnich kilku tygodniach wielokrotnie odbiegał od linii rządowej, sugerując m.in. w niedzielę rano "czerwone linie", których jego zdaniem szefowa rządu nie powinna przekroczyć w trakcie negocjacji z Brukselą.
Na niespełna tydzień przed wystąpieniem May we Florencji, gdzie nakreśliła swoją wizję przyszłych relacji pomiędzy Wielką Brytanią a Unią Europejską, Johnson przedstawił w dzienniku "Telegraph" swoją konkurencyjną propozycję, co zostało odebrane przez wielu komentatorów jako rzucenie wyzwania szefowej rządu i zapowiedź możliwej rywalizacji o stanowisko premiera.
Próbując zjednoczyć ugrupowanie wokół reformatorskiej i prospołecznej agendy rządu, Downing Street zapowiedziało m.in. wprowadzenie zmian dotyczących finansowania studiów wyższych, a także wzmocnienie wydatków na program wspierający zakup mieszkań. Tym samym Partia Konserwatywna próbuje uzyskać część głosów młodych ludzi, którzy w zdecydowanej większości poparli w czerwcu opozycyjną Partię Pracy.
W niedzielnym wywiadzie z BBC May przyznała: "To ja zwołałam wybory, ja prowadziłam kampanię, więc biorę na siebie odpowiedzialność (za wynik wyborczy) i przepraszam, że wielu dobrych posłów straciło swoje mandaty".
Dodała, że jej gabinet "jest zjednoczony w swojej misji (...) i zgodził się co do podejścia, które zaprezentowaliśmy we Florencji".
Odmówiła jednocześnie spekulacji na temat możliwego zwolnienia Johnsona ze stanowiska ministra spraw zagranicznych, odpowiadając, że wyborcy są "bardziej zainteresowani swoimi własnymi miejscami pracy".
W opublikowanym w niedzielę rano wywiadzie z gazetą "Sunday Telegraph" May zapowiedziała także, że "będzie walczyła w kolejnych wyborach" i "nie jest osobą, która się poddaje".
Jednocześnie dziennik "Sunday Times" ujawnił polityczne kulisy pierwszych tygodni po czerwcowych wyborach, pisząc o tym, że May była na skraju załamania nerwowego i regularnie wybuchała płaczem, a wielu jej doradców kwestionowało, czy jest w stanie pozostać na urzędzie.
Jak zaznaczono, jej deklaracja szybkiego stworzenia rządu, a później opóźnienie w negocjacjach z DUP rozdrażniło także królewski Pałac Buckingham, a najbliżsi współpracownicy królowej Elżbiety II narzekali na brak komunikacji z Downing Street.
Konferencja programowa Partii Konserwatywnej potrwa do środy.
W poniedziałek i wtorek weźmie w niej udział także polski wiceminister spraw zagranicznych ds. europejskich Konrad Szymański, który będzie uczestniczył w jednej z dyskusji panelowych.
Jakub Krupa (PAP)
ZOBACZ TAKŻE:
TO CIĘ ZAINTERESUJE:
ZOBACZ TEŻ:
***
Napisz komentarz
Komentarze