Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu

May musi przedstawić konkrety ws. Brexitu

Eksperci ds. polityki europejskiej ocenili w rozmowach z PAP, że brytyjska premier Theresa May powinna przedstawić konkretne rozwiązania dotyczące planowanego wyjścia z Unii Europejskiej, jeśli chce liczyć na przełom w negocjacjach ws. Brexitu.

Przewidziane na piątek wystąpienie szefowej rządu we Florencji jest elementem szerszego planu Downing Street, by jak najszybciej rozpocząć rozmowy o nowym porozumieniu handlowym, które miałoby obowiązywać po wyjściu W. Brytanii ze Wspólnoty w marcu 2019 roku.

W ramach gestu pod adresem europejskich partnerów May wygłosi swoje przemówienie w Europie, a nie - jak w styczniu, gdy zapowiedziała rządową strategię negocjacyjną - w Londynie. Świadomie wybrano także miasto, które symbolizuje historyczne więzi handlowe pomiędzy Wielką Brytanią a kontynentem, a nie jedną z europejskich stolic.

Była wicedyrektor kampanii za pozostaniem Wielkiej Brytanii w Unii Europejskiej w ubiegłorocznym referendum, a obecnie szefowa zespołu ds. Brexitu w firmie doradczej Edelman Lucy Thomas oceniła w rozmowie z PAP, że szefowa rządu stoi przed "trudnym zadaniem".

"May musi zadowolić unijnych liderów, deklarując, że Wielka Brytania jest gotowa rozliczyć się finansowo z UE, a jednocześnie nie idąc na zbyt duże - z perspektywy wpływowych zwolenników Brexitu w rządzie i Partii Konserwatywnej" - ustępstwa - oceniła.

Zdaniem ekspertki jest "mało prawdopodobne", że premier May poda, ile konkretnie Londyn jest skłonny wpłacić do unijnego budżetu w ramach rozliczeń.

"Pojawia się jednak sformułowanie, które mogłoby zadowolić obie strony: że żadne państwo członkowskie nie będzie musiało wpłacić do budżetu więcej lub otrzymać z niego mniej aż do 2020 roku" - zaznaczyła.

Thomas podkreśliła, że przemówienie szefowej rządu jest "próbą przełamania impasu" po tym, gdy Wielka Brytania została oskarżona przez unijnych negocjatorów o używanie ogólników i brak wymaganego postępu w priorytetowych obszarach rozmów, tj. rozliczeniu finansowym, przyszłym statusie Irlandii Północnej i prawach obywateli UE.

Jak jednak oceniła, "o ile May nie zaskoczy nas jakimś znacznym ustępstwem, jest mało prawdopodobne, że unijni przywódcy będą mogli uznać na październikowej Radzie Europejskiej, że osiągnięto wystarczający postęp w negocjacjach, aby przejść do szerszych negocjacji o relacjach handlowych po Brexicie".

Większe oczekiwania dotyczące przemówienia ma prof. Anand Menon z University College London i grupy badawczej UK in Changing Europe, który podkreślił, że "zegar tyka, a czasu na niejasność w wypowiedziach jest coraz mniej".

Jak ocenił, trwający w ostatnich dniach publiczny spór pomiędzy premier May a ministrem spraw zagranicznych Borisem Johnsonem o kształt przyszłej relacji Wielkiej Brytanii z UE nie ma większego znaczenia dla przemówienia we Florencji.

"Wystąpienie Borisa jest może polityczną ciekawostką, ale te podziały istniały w rządzie już wcześniej. (...) Czy jesteśmy w stanie wyobrazić sobie przemówienie, które zadowoliłoby zarówno Nicky Morgan (byłą proeuropejską minister edukacji) i Jacoba Reesa-Mogga (wpływowego eurosceptycznego posła)? Absolutnie nie" - powiedział.

Jak jednak dodał, May "musi mieć świadomość, że nie bardzo da się pogodzić te interesy".

"To są dość binarne wybory: okres przejściowy, zachowanie członkostwa w Europejskim Obszarze Gospodarczym, wpłaty do budżetu - tak lub nie. Ciężko tutaj zwodzić z odpowiedzią. Premier będzie musiała powiedzieć, że zdecydowała się stanąć po którejś stronie tej debaty" - argumentował.

Prof. Menon ocenił, że kluczowym tematem jest porozumienie ws. rozliczeń finansowych dotyczących obecnych Wieloletnich Ram Finansowych UE.

Ekspert dodał, że brytyjska premier powinna także opowiedzieć się za konkretnym modelem relacji przejściowych pomiędzy opuszczeniem Wspólnoty a wejściem w życie nowego traktatu o wolnym handlu.

"Firmy przygotowują w tym momencie swoje plany B i potrzebują jasności co do rządowych planów" - zaznaczył.

Ekspert zwrócił uwagę, że zgodnie z deklaracjami negocjatora Komisji Europejskiej Michela Barniera rokowania powinny zakończyć się w październiku 2018, co zapewni wystarczająco dużo czasu, żeby przeprowadzić pełną ratyfikację w państwach członkowskich.

"Prędzej czy później May będzie musiała podjąć te wszystkie decyzje. To nie jest pytanie czy, ale kiedy. Teraz jest dobry moment, żeby zdać sobie sprawę z tego, że nie można zjeść ciastka i mieć ciastko - (...) nadszedł czas dokonywania wyborów i konkretów" - powiedział.

Z kolei dr Tim Oliver z London School of Economics i Europejskiego Instytutu Uniwersyteckiego we Florencji (EUI) zaznaczył, że organizując to wystąpienie poza Wielką Brytanią, "May odrobiła jedną z lekcji (byłego premiera Davida) Camerona, akceptując, że w przypadku polityki europejskiej percepcja poza granicami jest równie ważna jak w kraju".

Oliver dodał, że "brytyjskie ośrodki decyzyjne historycznie zawsze ignorowały lub niewystarczająco włączały do swoich kalkulacji kwestię postrzegania ich oczekiwań w Europie".

"Cameron myślał, że renegocjacja będzie dotyczyła głównie Wielkiej Brytanii, a dopiero z czasem zdał sobie sprawę z tego, że musi to przedstawiać także jako element kontynentalnej dyskusji o przyszłości UE" - ocenił ekspert.

"Jeśli May wzięła to do siebie na poważnie, powinna nalegać na okres przejściowy, który dałby zarówno Wielkiej Brytanii, jak i państwom członkowskim czas na to, żeby zbliżyć się w swoim myśleniu o tym, jak Europa ma się dalej rozwijać" - podkreślił.

Przemówienie brytyjskiej premier Theresy May zaplanowane jest na wczesne popołudnie w piątek.


Czytaj także:

>> Mother! vs Beata

>> Netflix będzie miał polski serial


 


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama