„Cyganeria” to jedno z najbardziej znanych dzieł operowych. Opera ma w sobie pewną bezpośredniość, iż porusza niemal na poziomie skóry, oddziałuje jakby bezpośrednio na neurony. Wydaje się, że to wymarzona opera dla reżyserów, bo czy takie dzieło można zepsuć?
Dla Royal Opera House nową produkcję „La Boheme” wyreżyserował Richard Jones. Jego wizja wydaje się dość prosta. Nie jest to ani w pełni tradycyjna produkcja, ani modernistyczna przeróbka dzieła Pucciniego. Jones nie przedstawia głębokiej intelektualnej analizy dzieła, a zamiast tego skupia się na aktorskim rozpracowaniu „Cyganerii”.
Scenografia jest tutaj często dość oszczędna, momentami przywołuje Paryż z bel époque. Kostiumy również sugerują późny XIX wiek. Jones sprawia, że postacie „Cyganerii” są dość wyraziste i przejmujące. Oglądając jego produkcję czułem jak młodzi ludzie zmagają się z brakiem pieniędzy, pracy.
Z drugiej jednak strony Jones tworzy dość schematyczne sceny. Ciężko zapewne byłoby poprzez jego produkcję dostrzec współczesnych młodych ludzi zmagających się obecnie z przeciwnościami losu. To raczej estetyzująca wizja biedy, która jest częścią urokliwej bel époque. Jones wyraźnie nie dopracował ruchu scenicznego, który często wydaje się sztuczny i pretensjonalny. W scenach zbiorowych aktorzy stoją czasem w rzadkich lub idealnych sześcianach. Opera nigdy nie słynęła z naturalizmu, ale Jones momentami przekracza granice sztuczności za która czai się śmieszność.
Natomiast muzycznie jest to wyjątkowa uczta dla ucha. Antonio Pappano, który przedstawieniem dyryguje wydobywa z partytury Pucciniego bogactwo, którego większość dyrygentów nie dostrzega. Pappano unika taniego patetyzmu. Prowadził on orkiestrę Royal Opera House lekko i niezwykle uważnie, ale najważniejsze było, że pod jego batutą muzyka Pucciniego wzruszała do łez.
Pappano potrafił wydobyć humor, dramatyzm oraz tragizm „Cyganerii” i zrobił to w sposób pozbawiony patosu.
Spośród śpiewaków na najwyższe uznanie zasługuje Mariusz Kwiecień, który wcielił się w postać Marcello.
Kwiecień znany jest przede wszystkim jako niezrównany interpretator bel canta, jednak w stylu verismo zaskakuje naturalnością i głębią interpretacyjną. Jego głos brzmiał wyraziście, miał naturalność w sposobie frazowania, a ponadto był świetny aktorsko. Nicole Car była poruszającą Mimi. Jej głos był bardzo delikatny i miał jedwabistą barwę. Jako Rodolfo wystąpił Michael Fabiano. Był on bardzo mocny interpretacyjnie, ale miałem wrażenie, że ta rola nie była idealna dla niego. Jego frazy często wydawały się niedociągnięte. Jego Puccini wydawał się poszatkowany i zbyt ostry. Simona Mihai była kompetentną Musettą.
„La Bohene” będzie można zobaczyć w tym sezonie do 10 października. Poza tym w nadchodzącym sezonie na deskach Royal Opera House tytuły takie jak: Semiramida Rossiniego, Macbeth Verdiego, Lucia di Lammermoor Donizettiego, Lohengrin Wagnera czy też Carmen Bizeta.
Czytaj także:
>> Opera House bez miejsc siedzących
Napisz komentarz
Komentarze