Martyn Sibley to człowiek nieustraszony, zawsze uśmiechnięty, zarażający pozytywną energią wszystkich dookoła i przede wszystkim czerpiący z życia garściami na tyle, na ile to możliwe. Dopiero potem to niepełnosprawny aktywista. Sam o sobie mówi, że jest „zwykłym facetem, który tak się składa, że jest niepełnosprawny”. Choruje na rdzeniowy zanik mięśniowy, co oznacza, że „nie może chodzić, nie może podnieść niczego cięższego niż książka lub wziąć samodzielnie prysznica”.
Martyn nie boi mówić się o tym, że życie z niepełnosprawnością potrafi być bardzo ciężkie. On sam do momentu pójścia na studia trzymał się raczej domu, nie porywał się na wielkie cele. Wszystko się jednak zmieniło, nabrał pewności co do własnych możliwości i zmienił swoje życie tak, by potem pomóc zmieniać życie innych.
– Wszystko tak naprawdę zaczęło się w college’u. Samo pójście na studia było dla mnie milowym krokiem naprzód i przekroczeniem mojej „comfort zone”. Stamtąd już wszystko miało efekt lawinowy, znalazłem pracę w centrum charytatywnym dla niepełnosprawnych. Praca tam otworzyła mi oczy na wiele problemów, z którymi ludzie z różnymi niepełnosprawnościami się codziennie spotykają, ale również podczas mojej pracy zdałem sobie sprawę, że chcę robić znacznie więcej. Zacząłem marzyć o podróżach. I jak pomyślałem, tak zrobiłem – mówi Sibley.
Podróże bez barier
Zwiedzanie świata to dla Martyna nie tylko sposób spełniania wolnego czasu, ale również, jak sam twierdzi, motywacja do działania. Wiem, że wiele osób z takim schorzeniem jak moje nie może sobie na to pozwolić. Ten fakt jest dla mnie największym motywatorem do tego, żeby działać, żeby pomagać i równać szanse, aby każdy miał takie same prawa”.
Jego pasja zabrała go między innymi do Australii. Kraj kangurów był zawsze jego wymarzonym celem, pośrednio dlatego, że jest tak egzotyczny i wymagający. Niejeden pełnosprawny człowiek miałby obawy przed podróżą w tak odległe miejsce, pełne niebezpiecznych zwierząt i wymagającego ukształtowania terenu. Jeżeli to jest imponujące, to co dopiero fakt, że Martyn na tym nie poprzestał, przeżył więcej niesamowitych przygód niż niejeden pełnosprawny. Pomimo swojej choroby z uśmiechem na ustach i pełen motywacji podejmował coraz to inne wyzwania. Lot balonem czy motolotnią, wspinaczki (przy użyciu odpowiednego sprzętu) po skałach, zwiedzanie Japonii, Hiszpanii i USA. Człowiek, który zna swoje ograniczenia i co rusz stawia przed sobą nowe wyzwania.
Inspirująca Polska
– Podróże mnie fascynują. Uwielbiam podróżować, nie tylko w tak odległe kierunki jak Australia czy Japonia. Moja rodzina ma korzenie na Litwie i dlatego wybrałem się w tamtą część Europy. Moja narzeczona pochodzi z Polski, z okolic Poznania, dlatego też odwiedziłem to miasto, ale i wiele innych jak Gdańsk, Warszawa, Oświęcim czy Kraków – opowiada Sibley.
W Polsce Sibley nie poprzestał tylko na zwiedzaniu. Nasza ojczyzna była dla niego wyzwaniem w jego działalności jako aktywisty. – Moja przygoda z Polską zaczęła się od poszukiwania moich korzeni, a teraz razem z narzeczoną Kasią jeździmy tam co roku na miesiąc. Tata Kasi, dzięki jego zaangażowaniu w działania charytatywne i pomoc niepełnosprawnym dał mi możliwość działania również w Polsce. Kilkukrotnie miałem okazję być gościem na happeningach czy zjazdach, gdzie mogłem poruszać tematy równania szans i namawiania do działań na rzecz osób niepełnosprawnych, aby godnie i na równych warunkach mogli być częścią społeczeństwa – dodaje.
Martyn razem z narzeczoną Kasią dołączyli w 2013 roku do rajdu po Polsce. Dwójka przeambitnych i wytrwałych ludzi – Teresa Pruska-Kołodziej i Bogusław Nowak – zorganizowali trasę po całym kraju, gdzie na swoich wózkach inwalidzkich pod hasłem „Równość i Godność” przejechali go wzdłuż i wszerz.
– Akcja, w której Teresa Pruska-Kołodziej i Bogusław Nowak na swoich wózkach inwalidzkich wyznaczyli trasę i objechali dookoła Polskę, przedstawiając postulaty dla równości i wyrównywania szans dla wszystkich, była fantastyczna. Ja walczę o to samo w Wielkiej Brytanii i dlatego bardzo ucieszyłem się, kiedy mogłem dołączyć do Teresy i Bogusia chociaż na końcowy etap trasy. Razem z nimi miałem okazję być na scenie głównej na Woodstocku i z Jurkiem Owsiakiem mówić do wielkiego tłumu o celach naszej akcji i zwrócić uwagę na ten problem społeczny i potrzebę działania na jego rzecz – mówi Sibley.
Te ogromne przeżycia z Polski w 2013 r. zainspirowały Martyna i Kasię do zorganizowania rajdu po Wielkiej Brytanii. Założenia podobne: „Równość i Godność”. Od pomysłu do realizacji poszło sprawnie. Trasa zaczęła się w John O’ Groats (najdalszego północnego punktu Szkocji), z metą w Land’s End (najdalszego południowego punktu Anglii). Trasa ich wyprawy sięgała około 1100 mil.
Akcja była mocno wspierana przez media w UK, ale przede wszystkim przez organizacje charytatywne i fundacje takie jak Scope, działająca na rzecz osób niepełnosprawnych. Martyn wraz z Kasią przebyli całość zaplanowanej wcześniej trasy, on na elektrycznym wózku, ona na specjalnym rowerze, zasponsorowanym przez darczyńców.
W październiku tego roku Martyn wraz z narzeczoną organizują happening dobroczynny w Cambridge, na którym, jak zawsze, pełni entuzjazmu i motywacji będą namawiali do współpracy i rzeczywistej pomocy ludziom niepełnosprawnym, którzy mają utrudnione życie przez wypadek czy chorobę.
Martyn cały czas pokazuje, że często my sami jesteśmy dla siebie hamulcem i wystarczy wytrwałość i samozaparcie, aby osiągnąć swoje cele i marzenia. Pomóżmy mu i wszystkim tym, którym on stara się pomagać, i wesprzyjmy jego akcję w Cambridge i kolejne inne.
Więcej informacji można znaleźć na stronie internetowej martynsibley.com.
Napisz komentarz
Komentarze