"Białoruscy freelancerzy współpracujący z polskim satelitarnym kanałem Biełsat stali się w tym roku wśród białoruskich dziennikarzy liderami pod względem liczby grzywien" – pisze na łamach portalu Biełorusskije Nowosti Tacjana Karawiankowa.
Komentatorka zaznacza, że polskie decyzje dotyczące przyszłości telewizji Biełsat, będą miały wpływ na dalszą politykę władz Białorusi wobec stacji.
Zdaniem cytowanego przez Karawiankową eksperta Pawluka Bykouskiego nasilenie represji "nie jest związane z problemami Biełsatu w Polsce, której rząd chce wstrzymać wsparcie dla telewizji".
"Raczej jest odwrotnie – represje wobec dziennikarzy polskiego medium powinny stać się argumentem w wewnętrznej polskiej polityce. Mogą sprawić, że polski rząd okaże solidarność z redakcją i dziennikarzami" – twierdzi ekspert, którego zdaniem fala nacisków "nie wynika ze słabości kanału i sytuacji w Polsce, a była raczej pomysłem białoruskich resortów siłowych".
Bykouski uważa, że "nowa fala grzywien" to "działanie profilaktyczne" przed ewentualną jesienną powtórką z wiosennych protestów. "Siłowicy" (przedstawiciele resortów siłowych – red.) demonstrują władzy, że są potrzebni.
Politolog Waler Karbalewicz uważa, że decydujące dla losów Biełsatu na Białorusi będą jednak decyzje Warszawy. "Okazało się, że Biełsat ma na Białorusi najmniejszą ochronę. Grozi mu likwidacja. Władze Białorusi mają teraz dobre relacje z polskim rządem, który – jak się wydaje – nie zamierza finansować Biełsatu. Stosunek polskiego rządu do telewizji dał władzom Białorusi carte blanche, żeby wznowić represje" - uważa Karbalewicz.
Zaznacza, że w istocie "walka z tą telewizją na Białorusi nie ustawała". "Były okresy, gdy słabła, potem się nasilała, ale ta tendencja jest trwała" – ocenia.
"Bojąc się powtórki z protestów, władze próbują +spacyfikować+ Biełsat, jedyne medium, które relacjonowało wiosenne akcje społeczne przez satelitę" – ocenia politolog. Jak dodaje, naciski na inne nie podlegające białoruskim władzom media, jak np. finansowane przez USA Radio Swaboda, "mogłyby doprowadzić do nieprzewidywalnych konsekwencji", np. konfliktu ze Stanami Zjednoczonymi.
Jego zdaniem sytuację pogarsza również brak zdecydowanej reakcji UE i – szerzej - Zachodu. "Ale dzisiaj ich stosunek do Białorusi jest bardziej związany z sytuacją geopolityczną, niż z prawami człowieka i demokracją" – konstatuje.
Karawiankowa przypomina, że w tym roku – na fali wiosennych protestów, ale także późniejszych, w tym w ostatnich tygodniach – władze Białorusi nasiliły represje wobec dziennikarzy freelancerów, którzy publikują w mediach zagranicznych.
Według niezależnego Białoruskiego Stowarzyszenia Dziennikarzy (BAŻ) kary wymierzono w tym roku 35 razy, z tego 26 przypadków dotyczyło współpracowników Biełsatu. Zdaniem BAŻ, które zwróciło się w tej sprawie do szefowej administracji prezydenta Natalii Kaczanawej, a także do szeregu innych instytucji, w tym KGB, wymierzanie dziennikarzom kar z kodeksu naruszeń administracyjnych jest nielegalne i stanowi "nieuzasadnioną ingerencję funkcjonariuszy MSW w realizację przez dziennikarzy ich prawa do swobodnego pozyskiwania, przechowywania i rozpowszechniania informacji".
W sierpniu szefowa TV Biełsat Agnieszka Romaszewska-Guzy powiedziała, że w 2018 r. stacji grozi zamknięcie w związku z wypowiedzeniem finansowania przez MSZ telewizji. Wicemarszałek Sejmu RP Ryszard Terlecki podczas wizyty na Białorusi mówił, że "wiadomość o tym, że telewizja ma być likwidowana, jest nieprawdziwa". "Pojawił się plan, by bardziej ją uniezależnić od rządu, tzn. żeby była finansowana przez telewizję publiczną, a nie przez Ministerstwo Spraw Zagranicznych" – oświadczył.
Czytaj także:
Napisz komentarz
Komentarze