Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Viva Rossini!

Włochy, plaża, wino i Rossini – czy może być lepszy przepis na lato? Mała miejscowość Pesaro na wybrzeżu Adriatyku co roku wypełnia się plażowiczami, którzy uwielbiają muzykę Gioachino Rossiniego.

Jeden z największych kompozytorów operowych pochodził właśnie z Pesaro, które celebruje swojego najsłynniejszego rodaka corocznym festiwalem odbywającym się w sierpniu. Zapewne wielu zna na przykład „Cyrulika Sewilskiego”, który jest grywany na całym świecie, jednak podczas festiwalu można usłyszeć również opery, które bardzo rzadko pojawiają się na innych scenach operowych. W tym roku mieliśmy możliwość nową produkcję „Le siege de Corinthe”, „La pietra del paragone” oraz „Torvaldo e Dorliska”.

 

„Le siège de Corinthe” to pierwsza francuska opera Rossiniego. Dzieło to miało swoją premierę w 1826. Zapewne ze względu na rozmach w jakim Rossini napisał tę operę rzadko jest ona wykonywana. Opera ta wymaga znaczących rozmiarów chóru oraz czworga solistów, którzy udźwigną bardzo skomplikowane partie wokalne. Jest to z pewnością jedno z najbardziej dramatycznych dzieł Rossiniego, które gdy jest dobrze wykonane może przyprawić o ciarki na skórze. Takie też było wykonanie podczas Rossini Opera Festival. Za reżyserię odpowiedzialna była kataloństa grupa La Fura dels Baus. Od swojego powstania w 1979 roku artyści wnieśli do opery powiew świeżego powietrza używając symboli i elementów z kultury miejskiej oraz popularnej. Ich produkcja „Oblężenia Koryntu” dzieje się w apokaliptycznych czasach gdy ludzie walczą o wodę. Stała się ona fetyszem, niemal bóstwem. Produkcja ta była z pewnością poruszająca i oryginalna, jednak pozostawiła mnie z pewnym poczuciem niedosytu.

 

Natomiast muzycznie dyrygent Roberto Abbado niczego nie oszczędził słuchaczom. Jego interpretacja była niezwykle mocna. Abbado dyrygował orkiestrą RAI dramatycznie, agresywnie tak, że jego interpretacja momentami chwytała słuchacza za gardło. Bezsprzeczną gwiazdą tego przedstawienia był Luca Pisaroni. Jego wykonanie roli Mahometa II było głęboko przemyślane, ale zarazem ekspresyjne. Nino Machaidze wcieliła się w postać Pamyry. Technicznie świetnie poradziła ona sobie z trudnymi koloraturami, jakimi ta rola jest naszpikowana. Jej głos był liryczny i, co w operze najważniejsze, był w stanie do głębi poruszyć publiczność.

 

Rewelacyjny był Sergey Romanovsky jako koryncki wojownik Neocles. W porównaniu z nimi nieco gorzej wypadł John Irving jako Cleomene.

Drugą produkcją tegorocznego Rossini Opera Festiwal była „La Pietra del Paragone”. Ta pochodząca z 1812 roku opera określana jest jako melodramma giocoso, jest to dość lekka farsa operowa, choć akcja nie jest w tym przypadku porywająca, to produkcja Piera Luigiego Pizziego dostarcza dużo radości. Pizzi uwspółcześnił to dzieło osadzając je w naszych czasach. Za scenografię służy tutaj willa w stylu Corbusiera, jest tutaj basen, w którym kąpią się śpiewacy, ale przede wszystkim jest świetne aktorstwo i wyczucie muzyki Rossiniego z jej lekkością oraz naturalnym humorem.

Najbardziej wyrazistym śpiewakiem był Paolo Bordogna, który wykonał partię Pacuvio. Bordogna śpiewał naturalnie i był przy tym bezpretensjonalnie zabawny. Na uwagę zasługuje również młody rosyjski tenor Maxim Mironov, który wcielił się w Cavaliera Giocondo. Posiada on czarującą barwę głosu oraz perfekcyjną technikę. Pośród śpiewaków piękną liryczną barwą oraz wyrazistą interpretacją wokalną wyróżniała się również Marina Monzo. W pozostałych rolach wystąpili Gianluca Margheri, Aya Wakizono, Aurora Faggioli, Davide Luciano oraz William Corro. Orkiestrę RAI poprowadził Daniele Rustioni. Pod jego batutą „La Pietra del Paragone” była barwna i lekka.

 

Przyznam, że choć od wielu lat interesuję się operą nigdy nie słyszałem o „Torvaldo e Dorliska”. To dziełko Rossiniego było trzecią produkcją tegorocznego festiwalu w Pesaro. Ciekawostką jest, że choć akcja dzieje się w bliżej niesprecyzowanym kraju północnej Europy, to wiele w libretcie wskazuje na Polskę. „Torvaldo e Dorliska” to trochę przedstawienie w stylu zabili go i ciekł.

 

Akcja jest dość absurdalna jednak reżyser Mario Martone potrafił wciągnąć widza w tę operę. Jego przedstawienie jest tradycyjną produkcją operową z kostiumami i scenografią stylizowanymi na XIX wiek. Jednak dzięki niezwykłemu wyczuciu ruchu scenicznego oraz podążaniu za muzyką Martone jest w stanie sprawić, że ta perła z lamusa jaśnieje naturalnym światłem. Orchestra Sinfonica G. Rossini nie była rewelacyjna, ale miała wyczucie rossiniwskich rytmów. Za to soliści byli wyjątkowo dobrzy. Nicola Alaimo rewelacyjnie wykonał rolę złego księcia. Jego głos płynął swobodnie, a zarazem interpretacyjnie rola ta była dopracowana w szczegółach. Salome Jicia posiadała dość uroczy głos, choć trochę zabrakło jej scenicznej charyzmy. Jej wykonanie Dorliski było nieco monotone. Za to Dimitry Korchak zauroczył publiczność jako Torvaldo.

W tym roku Rossini Opera Festival dobiega końca, ale układając plany na przyszłoroczne wakacje warto wziąć pod uwagę Pesaro. Zapewne nikt na świecie nie gra muzyki Rossiniego z taką pasją i swobodą jak podczas Rossini Opera Festival.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama