Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu

Krwawe narodziny Indii i Pakistanu

Indie i Pakistan powstały 70 lat temu. Podział kraju na dwa państwa został okupiony milionem ofiar, a 15 mln ludzi musiało uciekać z domów. Od tego czasu sąsiedzi, którzy mają broń atomową, toczą wojny i potyczki. Nastroje podgrzewają media i politycy.

– Człowiek z bronią stał ledwie trzy metry ode mnie – mówi Shane Ali w wywiadzie dla organizacji 1947 Archiwum Podziału, która nagrywa wspomnienia z momentu powstania Indii. – Strzelił do mnie kilka razy, za każdym razem nie trafiając. Zacząłem uciekać – opowiada.

Chwilę wcześniej w wiosce Jarahan w indyjskim Pendżabie dzieci i kobiety zebrano pod wielkim drzewem. Była połowa sierpnia 1947 roku i Brytyjczycy opuszczali Indie. Z byłej kolonii wyłaniały się dwa nowe państwa – Indie zamieszkane w większości przez hinduistów i muzułmański Pakistan. Przez kraj przetaczała się fala pogromów.

– Kiedy zebrali nas pod drzewem, zaczęło się zabijanie – mówi Ali. Opowiada, jak zginęła jego matka i brat. Gdy zaczął uciekać, ktoś ruszył za nim z włócznią. Uciekając wpadł na kogoś z tłumu oprawców. Ten powstrzymał napastnika z włócznią. Powiedział: – Nie zabijaj, wezmę to dziecko ze sobą.

Shane Ali dotąd nie wie, dlaczego został uratowany. Nie rozumiał, co się dzieje i dokąd idą. Szli dwa dni, dzień i noc. Znaleźli się w jakiejś wiosce, której nazwy nie pamięta. Mężczyzna zostawił go z jakąś rodziną i chłopiec mieszkał tam przez pół roku. W tym czasie trwał „Podział” – tak Indusi i Pakistańczycy nazywają okres, gdy około 15 mln ludzi uciekało z domów przed pogromami. Milion zginęło.

Przez nową granicę, między Delhi i Lahaur, w obie strony kursowały pociągi. Wyruszały wypełnione uchodźcami, lecz często wagony dojeżdżały wypełnione już ciałami. Takim pociągiem z Kassowal w pakistańskim Pendżabie jechał 8-letni Ravi Chopra.

– Tym pociągiem jechała muzułmańska rodzina do miasteczka na granicy z Indiami – opowiada Chopra – Ten człowiek pracował na kolei i miał dojścia. Może miał dobre serce, a może przekonały go pieniądze, w każdym razie zgodził się nas zabrać do przedziału – dodaje.

Pociąg był pełny. Na każdej stacji powtarzały się masakry. Oprawcy weszli również do przedziału Choprów, lecz pracownik kolei pokazując dokumenty mówił, że jedzie tylko jego rodzina. Na kolejnych stacjach Choprowie chowali się pod siedzeniami przedziału i w toalecie wagonu. Kiedy w końcu wysiedli z pociągu na granicy, zobaczyli, że nikt w innych przedziałach nie przeżył.

Podczas II wojny światowej Partia Kongresowa pod przewodnictwem Mahatmy Gandhiego i Jawaharlala Nehru prowadziła kampanię „Porzućcie Indie”. W odpowiedzi Brytyjczycy aresztowali najważniejszych działaczy i brutalnie tłumili wszelkie protesty. Gandhi nie wezwał jednak do powstania i poparł walkę Brytyjczyków przeciw rasizmowi nazistów. W tym czasie tysiące Indusów walczyło na frontach II wojny światowej.

Nowy premier, Clement Attlee z Partii Pracy od wielu lat sprzyjał sprawie indyjskiej i kiedy doszedł do władzy, rozpoczął proces dekolonizacji. Historycy są raczej zgodni, że gdyby Winston Churchill utrzymał się przy władzy, spróbowałby powstrzymać rozpad Imperium Brytyjskiego.

Brytyjczycy ulegli namowom Muhammada Ali Jinnaha, wykształconego w Londynie prawnika, który reprezentował Ligę Muzułmańską. Wybitny znawca regionu Christophe Jaffrelot ocenia, że partia reprezentowała przede wszystkim interesy elity muzułmańskiej, która dążyła do zabezpieczenia własnych interesów w nowym państwie. Jinnah lansował teorię mówiącą, że hindusi i muzułmanie nie mogą żyć w jednym kraju. Jednocześnie był świeckim muzułmaninem, nosił się po europejsku, palił cygara i nie stronił od trunków.

Na subkontynencie indyjskim do dziś trwa gorąca debata, kto był winny podziału Indii na dwa państwa. Jedni wskazują na rywalizację między Jinnahem i Nehru o tekę premiera w nowym kraju. Inni na Brytyjczyków, którzy nie chcieli silnych Indii. Brytyjczycy zdawali sobie sprawę z zamieszek między hindusami, muzułmanami i sikhami, lecz wyszli z Indii gwałtownie, zostawiając po sobie chaos i brak sił porządkowych.

Wraz z ogłoszeniem niepodległości Pakistanu 14 sierpnia 1947 r. i Indii dzień później, dotychczasowe zamieszki i walki między społecznościami nabrały przerażających rozmiarów. Nehru został premierem Indii, a Jinnah Pakistanu.

Trauma krwawego podziału Indii doprowadziła w kolejnych dekadach do otwartych konfliktów. Najpierw, jeszcze w październiku 1947 r., oba kraje starły się w rywalizacji o Kaszmir. Ówczesne księstwo w większości zamieszkiwali muzułmanie, lecz władcą był maharadża wyznający hinduizm. Ten zgłosił akces do Indii. Obie armie ruszyły zająć jak najwięcej terytorium i tak podzieliły między siebie Kaszmir. Żądania samych mieszkańców, którzy pragnęli niepodległego Kaszmiru, zostały zignorowane przez obie strony.

Kilkanaście lat później ponownie wybuchł konflikt o Kaszmir, a następnie w 1971 r. o Wschodni Pakistan, czyli wschodnią część Bengalu, gdzie po „Podziale” zamieszkali bengalscy muzułmanie. Wojnę wygrały Indie i tym samym powstał Bangladesz.

W tym czasie Indie intensywnie rozwijały program budowy broni atomowej. Miała służyć odstraszaniu Chin, z którymi Indie przegrały wojnę o terytoria przygraniczne w latach 60., oraz sąsiedniego Pakistanu.

Pierwsza próba atomowa bomby nazwanej „Uśmiechniętym Buddą” odbyła się w 1974 r., co mocno zaniepokoiło sąsiada liżącego rany po przegranej trzy lata wcześniej wojnie. Pakistan dopiął swego w 1998 r., gdy przeprowadził pierwszy test własnej bomby atomowej. Od tego czasu oba kraje rozwijają program rakiet balistycznych.

W 1999 roku, gdy wybuchła ostatnia znacząca potyczka między sąsiadami, świat zamarł w oczekiwaniu. W górskim Kargilu, na północ od doliny Kaszmiru, walczyły już wojska mające broń atomową.

– Spełnieniem wielkiego marzenia byłoby zjednoczenie Indii i Pakistanu – mówi Vishal Sharma, konsultant z Delhi doradzający rządowi. Sam przyznaje, że kilkadziesiąt lat od „Podziału” nie jest to realne. Po obu stronach za dużo nienawiści, która wychodzi zazwyczaj podczas meczów krykieta.

Pod koniec czerwca br. oba kraje spotkały się w finale prestiżowego turnieju krykieta w Londynie. Wcześniej w grupie Indie wygrały z Pakistanem, lecz finał przegrały z kretesem.

– To ok, nic się nie stało. Niech Pakistan ma też trochę radości. Tyle złych rzeczy tam się dzieje, niech ludzie mają się czym tam cieszyć – komentował zawiedziony Vishal oglądając mecz. – Za dużo u nas w kraju kręci się wokół krykieta i tej rywalizacji – dodał.

– Naprawdę? – pytał z niedowierzaniem Wahid Bhatt. – Jak Indus mógł coś takiego powiedzieć? – dziwił się tłumacząc, że wszyscy jego znajomi byli bardzo zawiedzeni. On sam jest Kaszmirczykiem i kibicował Pakistanowi tak jak wielu ludzi w przygranicznym regionie, który żąda niezależności od obu krajów.

Tuż po klęsce z Pakistanem, w Burhanpur, leżącym w indyjskim stanie Madhja Pradeś, aresztowano 15 osób, które cieszyły się ze zwycięstwa Pakistanu. Zarzut wzniecania buntu i zaburzania harmonii między społecznościami muzułmanów i hindusów wycofano jednak kilka dni później.

Podobne kontrowersje wzniecił ślub indyjskiej królowej tenisa Sanii Mirzy z byłym kapitanem krykietowej reprezentacji Pakistanu Shoaibem Malikiem. Armia internetowych trolli zarzucała Mirzie zdradę narodu.

Podobna fala internetowej nienawiści rozlewa się po każdej wypowiedzi aktora lub celebryty, który wypowie się pozytywnie lub neutralnie o sąsiadach. Zdarza się również odwoływanie koncertów pakistańskich muzyków w Indiach i wielomiesięczne zakazy wyświetlania uwielbianych w Pakistanie indyjskich filmów z Bollywood. Przy byle okazji atmosferę podgrzewają politycy i media w obu krajach.

– Podział był przekleństwem ludzkiej historii. Nikt nie powinien doświadczyć w życiu takiego ogromu nienawiści. Mam nadzieję, że to nie będzie udziałem przyszłych pokoleń – podkreśla Ravi Chopra, hindus uratowany w 1947 r. przez muzułmańską rodzinę.

Shane Ali, który przeżył dzięki pomocy hindusa z tłumu oprawców, wspomina jak jego wujek przyszedł odebrać go z obozu uchodźców. Nie wziął go w ramiona, bo nie rozumiał, że chłopiec rozpaczliwie pragnie czuć się bezpiecznym. To przyszło dopiero kilka lat później wraz z pojawieniem się przyjaciela.

– On nauczył mnie, jak wybaczać. Nawet ludziom, którzy zabili moją rodzinę – mówi Ali.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama