„Pani M.”, jak – ze względów prawnych – odnoszą się do sześćdziesięciolatki brytyjskie media, walczy przed sądem o zezwolenie na wykorzystanie komórek jajowych własnej córki do urodzenia jej potomka. Komórki przechowywane są w klinice w Londynie, jednak na ich wydanie nie zgadza się Human Fertilisation and Embryology Authority (HFEA), instytucja regulująca m.in. kwestie sztucznego zapłodnienia. HEFA powołuje się na brak jednoznacznej pisemnej zgody ze strony zmarłej na wykorzystanie jej komórek przez matkę.
Pani M. twierdzi, że jej jedyna córka, która zmarła na nowotwór w wieku 28 lat, „pragnęła mieć dzieci” i przed śmiercią poprosiła matkę, by „urodziła jej potomstwo”. Reprezentująca panią M. Jenni Richards stwierdziła, że zostały przedłożone dostateczne dowody potwierdzające wolę zmarłej dotyczącą wykorzystania jej komórek jajowych. Mimo to sąd w zeszłorocznym wyroku uznał ważność opinii HEFA, zgodnie z którą brakuje jednoznacznego potwierdzenia woli zmarłej.
Jeśli pani M. ma wygrać sprawę w sądzie apelacyjnym, musi przedstawić nowe dowody. Z tym może być jednak problem, ponieważ – zdaniem sędziów – kobieta wykorzystała wszystkie dostępne materiały przemawiające za jej racją. - Wątpię, czy apelantka będzie stanie dostarczyć przekonujących argumentów, które doprowadzą do przełomu w tej sprawie – stwierdził sędzia Treacy, który wyraził zgodę na złożenie apelacji. Dodał jednak, że sugestywne wystąpienie Jenni Richards przekonało go do wyrażenia zgody na rozpatrzenie wniosku o odwołanie się od wyroku wysokiego trybunału.
Gdyby M. uzyskała zgodę na uzyskanie komórek jej córki i zapłodnienie in vitro, byłby to pierwszy tego typu przypadek na świecie.
Napisz komentarz
Komentarze