W XI wieku Wielką Brytanie wciąż najeżdżali Wikingowie. Efektem tego były wysokie wieże, które budowano w kościołach w tym okresie. Po pierwsze były doskonałym punktem obserwacyjnym. Po drugie zawieszano na nich dzwony, które miały ostrzegać okolicę, że nadchodzą najeźdźcy i, które – nawiasem mówiąc - zawsze były pierwszym łupem Wikingów. Przetopione doskonale nadawały się bowiem na broń. Jedna z takich wież znajdowała się opactwie Malmesbury, w którym nowicjuszem był młody Elmer. Pasjonat antyku, który chciał być Ikarem.
Jego historię opisał inny mnich z opactwa – William z Malmesbury. Zgodnie z jego relacją Elmer przygotował sobie strój ptaka. Ten najprawdopodobniej był zbudowany z drewna wierzby i piór. I postanowił sprawdzić, czy da się polecieć tak, jak poleciał Ikar. Ponoć skoczył z 18-metrowej wierzy – na taką wysokość wyliczają ją też dzisiejsi spece od aeronautyki – złapał sprzyjający wiatr i przeleciał mniej więcej 200 metrów. Wtedy: „zachwiał się i spadł, łamiąc i na dobre kalecząc obie nogi”. Ponoć widok kuśtykającego mnich towarzyszył opactwu przez kolejne lata. Sam mówił, że wszystko przez to, iż zbudował skrzydła, ale zapomniał o ogonie. Współczesne analizy wskazują, że miał rację. Wprawdzie nie mógł polecieć, ale mógł poszybować i bezpiecznie wylądować.
Wtedy uznano go za wariata. Później za wizjonera. Dziś są tacy, którzy znajdują w nim idola.
Napisz komentarz
Komentarze