Pewnego poranka pod koniec lat 60., dokładnie 8 sierpnia 1969 r. w okolicach godziny 10.00, czterech panów postanowiło podczas przerwy w pracy zrobić sobie sesję zdjęciową na przejściu dla pieszych. Traf chciał, że jedna spośród kilkudziesięciu zrobionych wtedy przez Iaina MacMillana fotografii, stała się okładką nagrywanego właśnie przez nich albumu. W ten nietypowy sposób, za sprawą kaprysu Beatlesów, Abbey Road trafiła na mapę atrakcji turystycznych Londynu.
Abbey Road to długa ulica, biegnąca od skrzyżowania ulic Grove End Road i Garden Road (przy którym znajduje się studio nagraniowe EMI, w którym tworzyli m.in. Beatlesi) aż do skrzyżowania Quex Road i West End Lane na Kilburn. Przy niej znajdziemy nie tylko zwykłe budynki mieszkalne, sklepiki i puby, ale także synagogę czy piękny kościół (aktualnie niestety w remoncie) St. Mary’s with All Souls. Niewątpliwie jednak największe atrakcje znajdują się tuż przy początku ulicy.
Pod numerem „3” znajdziemy wspomniane już studio nagraniowe, otoczone kiedyś białym zapewne ogrodzeniem, które teraz obficie pokryte jest graffiti. Chyba każdy fan liverpoolskiej czwórki, który odwiedził to miejsce, zostawił tu po sobie ślad. „Give peace a chance! Love from Canada”, „We came, we saw, we imagined” czy „Hey Lennon, I’m still imagining!” to tylko niektóre z napisów, jakie godzinami można by podziwiać na tej ścianie. Naturalnie nie mogło tu zabraknąć i polskich akcentów.
To turystyczne graffiti stało się zmorą lokalnego councilu, który musiał co jakiś czas wymieniać tabliczkę z nazwą ulicy, zawieszoną przy skrzyżowaniu. Ostatecznie znak ten kilka lat temu usunięto, a nową tabliczkę zawieszono wysoko na budynku po drugiej stronie jezdni, poza zasięgiem rąk i markerów nawet najbardziej zdeterminowanych fanów.
Najważniejszym jednak punktem w tym miejscu jest przejście dla pieszych, uwiecznione na okładce albumu Beatlesów z 1969 roku. Według statystyk, co kilka minut zjawiają się tutaj turyści robiący sobie na nim zdjęcia, najczęściej pozując tak, by wyglądać jak ich ulubiony zespół. Co bardziej ortodoksyjni zdejmują nawet buty, bo przecież Paul McCartney był na zdjęciu boso (i miał w ręku papierosa... a według niektórych co innego...). Nawiasem mówiąc, wokół tych szczegółów na przestrzeni lat narosło wiele legend z gatunku teorii spiskowych.
Jedna z nich mówi, że McCartney zginął w wypadku samochodowym krótko przed zrobieniem sławnego zdjęcia i zastąpiono go sobowtórem. Dowodem na to miałby być fakt, że trzyma papierosa w prawej ręce, podczas gdy był leworęczny. Wierzący w to fani podpierają się jeszcze jednym detalem fotografii – rejestracją samochodu, stojącego w tle po lewej. Brzmi ona „281F”, co interpretowano jako „28 if” – McCartney miałby 28 lat, gdyby żył... Faktem jest jednak, że w chwili nagrywania płyty był 27-latkiem.
Okładka albumu doczekała się wielu parodii i nawiązań, m.in. ze strony takich sław, jak Benny Hill, Red Hot Chilli Pappers czy Kanye West. Zdjęcie stało się także „ofiarą” twórców „Ulicy Sezamkowej”, „Simpsonów” i „Snoopy’ego”.
Fani fotografujący się na sławnym przejściu dla pieszych (a także na kolejnym, położonym nieco dalej) powodują na Abbey Road nieustanne korki, co niewątpliwie doprowadza niektórych kierowców (szczególnie autobusów) do szewskiej pasji. Korki te (a przy odrobinie szczęścia być może nawet napady szału kierowców) możemy, dzięki zainstalowanej między drzewami przy studiu nagraniowym kamerze internetowej, podziwiać pod adresem http://www.beatlesradio.com/AbbeyWebCam.aspx.
Po co jednak oglądać przejście dla pieszych na ekranie komputera, na zmieniających się co kilka sekund obrazkach. Lepiej przecież jest udać się tam samemu. Gdy będziecie więc w okolicach Camden Town, nie zapomnijcie o ogrodzeniu studia przy Abbey Road 3, które tylko czeka, abyście coś na nim dopisali.
Napisz komentarz
Komentarze