Dziennikarze, którzy do tej pory nie pozostawiali na nim suchej nitki, dziś zgodnie twierdzą, że to właśnie on zatrzymał kryzys w Europie, a program ratowania sektora bankowego nazywany jest za granicą "planem Browna”.
"Dziękujmy Bogu za Gordona Browna. Niczym prorok w Starym Testamencie, premier przez ostatnie miesiące był w swoim kraju obiektem szyderstw i obelg. Dziś cały świat wznosi za niego toast" - pisał we wtorek brytyjski "The Times". "Fascynująca historia. Premier z pewnością ma powody do radości" - wtórował mu wczoraj "The Guardian". Rzeczywiście, niemal od momentu przejęcia władzy Brown głównie zbierał punkty ujemne.
Zarzucano mu brak wizji politycznej, niezdecydowanie, obwiniano go o spychanie kraju na margines Europy i przyczynianie się do rosnącej stagnacji gospodarczej. To się zmieniło, gdy w niedzielę ogłosił rządowy plan ratowania sektora bankowego, przejmując za 37 mld funtów udziały w trzech wielkich bankach Halifax Bank of Scotland, Lloyds TBS i Royal Bank of Scotland. Nazajutrz panika na giełdach ustała, a indeksy poszły w górę.
Przez kryzys pokochali premiera
Wydawało się, że światowy kryzys finansowy pogrąży Gordona Browna. Tymczasem niepopularny premier z dnia na dzień powrócił do łask mediów i "mrukliwy nieudacznik" nagle stał się rzutkim i skutecznym mężem stanu.
- 16.10.2008 08:50 (aktualizacja 09.08.2023 12:37)