Takie wykrywacze stosowane są od roku w 25 miastach, m.in. w Birmingham i Durham. A ponieważ eksperyment się sprawdził, brytyjski rząd postanowił rozszerzyć go na cały kraj. Jako przykład podaje Harrow na północ od Londynu. Tylko w ciągu trzech miesięcy wykrywacze kłamstw pozwoliły zaoszczędzić tam 300 tysięcy funtów.
Pomysł jest prosty. Wykrywacz, zainstalowany na linii telefonicznej, rejestruje rozmowę z osobą, która zgłasza się po zasiłek, po czym analizuje jej głos. Jest w stanie wychwycić każde drgnięcie wywołane np. stresem, który może się pojawić, gdy ktoś podaje fałszywe informacje. Maszyna z reguły porównuje głos z początku i z końca rozmowy. I choć czasem może się mylić, dla urzędnika będzie to pierwszy sygnał, że coś jest nie tak. W takiej sytuacji urzędnik może nawet odwiedzić delikwenta w domu.
Wykrywacz kłamstw nie jest równoznaczny z podsłuchem. Każda osoba na początku rozmowy jest informowana o tym, że jest poddawana testowi. Potem musi odpowiedzieć na szereg prostych pytań, np. o adres lub dochód, bo – jak się okazuje – wiele osób kłamie już na tym etapie.
Wykrywacze kłamstw mają być stosowane m.in. w przypadku tzw. zasiłku mieszkaniowego (Housing Benefit) i podatku lokalnego (Council Tax Benefit).
W ubiegłym roku takie oszustwa kosztowały brytyjskich podatników 400 milionów funtów.
Wykrywacze kłamstw batem na oszustów
Wielka Brytania idzie na wojnę z wyłudzaczami zasiłków socjalnych. Wkrótce wszystkie urzędy na Wyspach zainstalują wykrywacze kłamstw, by wyeliminować oszustów.
- 05.12.2008 09:46 (aktualizacja 19.08.2023 15:41)
Reklama
Napisz komentarz
Komentarze