W lesie pod Calais - znanym punkcie nielegalnego tranzytu tysięcy imigrantów z Francji do Anglii - mieszka w namiotach i skleconych samodzielnie budkach około 600 uchodźców, pochodzących głównie z Afganistanu, Iranu i Pakistanu. Dzika osada nazywana potocznie "dżunglą" powstała sześć lat temu, gdy zamknięto w tym mieście obóz Czerwonego Krzyża dla imigrantów.
Minister Besson, goszczący w środę w Calais, zapewnił tamtejszych mieszkańców, że "dżungla przestanie wkrótce istnieć". - Nie pozwolimy, by sytuacja jeszcze się pogorszyła i byście byli zmuszeni do zamknięcia swoich firm - powiedział Besson w czasie spotkania z przedsiębiorcami z francuskiego portu.
Właściciele firm i część mieszkańców uskarżają się na sąsiedztwo obozowiska. Zwracają oni uwagę, że coraz częściej dochodzi do ataków "koczowników", uzbrojonych czasem w żelazne pręty, na mieszkańców Calais oraz do nielegalnego, groźnego w skutkach podłączania się imigrantów do sieci elektrycznej.
Ze swojej strony przedstawiciele organizacji broniących uchodźców domagają się stworzenia przez państwo ludzkich warunków pobytu uchodźców. Protestują też przeciw represyjnej, ich zdaniem, polityce obecnego rządu w kwestii imigracji. Jako jej przykład obrońcy uchodźców podają zatrzymanie przez policję w Calais - na dwa dni przed przybyciem tam ministra - blisko 200 nielegalnych imigrantów w ramach szeroko zakrojonej operacji.
Zlikwidują obóz imigrantów
Dzikie obozowisko we francuskim porcie Calais, gdzie koczuje kilkuset imigrantów czekających na okazję przedostania się przez kanał La Manche do Anglii, będzie zlikwidowane - zapowiedział w francuski minister ds. imigracji Eric Besson.
- 24.04.2009 08:11 (aktualizacja 10.08.2023 12:02)
Reklama
Napisz komentarz
Komentarze