Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu

Wybory pod znakiem niepopularności rządów

Zarówno w Wielkiej Brytanii, jak i w Irlandii głównym zagadnieniem w przededniu wyborów do Parlamentu Europejskiego jest niepopularność szefów rządów: w Londynie - Gordona Browna, w Dublinie - Briana Cowena.

Zagadnienia ściśle europejskie schodzą przez to na dalszy plan. Przy czym w obu krajach wybory do PE odbywają się równocześnie z wyborami do władz lokalnych.

"Działania irlandzkiego rządu aprobuje obecnie około 10 procent wyborców. Rząd jest niepopularny, głównie z powodu podejścia do kryzysu bankowego. Niepopularność jest powodem, dla którego premier Brian Cowen zdecydował nie łączyć wyborów do PE z referendum w sprawie Traktatu Lizbońskiego" - powiedział PAP Bernard Purcell, komentator dziennika "The Irish Independent".

"Irlandzki establishment polityczny jest zgodny, że przyjęcie Traktatu leży w interesie kraju, dlatego żadna z partii politycznych nie krytykuje rządu za to, że nie rozpisał referendum razem z wyborami do PE i lokalnymi" - dodaje publicysta.

Zdaniem Purcella wybory do PE w Irlandii są ważne, ponieważ rozstrzygną o tym, czy mandat do Europarlamentu uzyska lider eurosceptycznego ugrupowania "Libertas" Declan Ganley, który przyczynił się do odrzucenia Traktatu Lizbońskiego w referendum w Irlandii w 2008 roku.

Z kolei w ocenie Brendana Donnelly'ego, dyrektora niezależnego ośrodka badawczego Federal Trust, brytyjskie wybory do PE będą nieoficjalnym plebiscytem w sprawie antykryzysowych działań rządu Gordona Browna.

Donnelly wskazuje zarazem, iż na drugim planie może pojawić się sprawa Traktatu Lizbońskiego, ponieważ opozycyjna partia konserwatywna domagała się referendum na jego temat. Rząd Browna uznał je za niepotrzebne, mimo że jego poprzednik Tony Blair obiecał, że je rozpisze.

"Najciekawsze kwestie europejskie dotyczą stosunku lidera konserwatystów Davida Camerona do sprawy Traktatu Lizbońskiego, gdyby miało się okazać, że zostanie on przyjęty w drugim referendum irlandzkim w październiku, i ewentualnego wystąpienia konserwatywnych europosłów z klubu EPP, zrzeszającego partie konserwatywne i ludowe w PE" - dodaje brytyjski ekspert.

Donnelly przewiduje, że wybory do PE wygrają konserwatyści, ale nie aż tak zdecydowanie, jak by sobie tego życzyli.

Jego zdaniem głosowanie będzie "próbą generalną" przed wyborami parlamentarnymi, które muszą zostać rozpisane najpóźniej do maja 2010 r.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama