Takie rozumowanie jest niestety bardzo powszechne i żeby za dużo nie politykować to powiem, że w Unii Europejskiej jest podobnie, są równi i równiejsi. Niestety jest tak w wielu dziedzinach. Na polski rynek trafiają markowe produkty o innym składzie. Proszek mniej piorący, płyn mniej pieniący i herbata mniej smakowa. Niestety z własnego doświadczenia wiem na pewno, że np. herbata znanej marki jest gorszej jakości w Polsce niż gdzie indziej na świecie. Na pociechę powiem, że w Rosji jest jeszcze gorsza. Czy to jest fair czy nie, nie mnie oceniać. Duże koncerny kierują się zasadami rynkowymi i maksymalizują zyski tam, gdzie to możliwe.
Jednym z takich produktów jest na pewno herbata. Ta w saszetkach jest najlepszym przykładem. Jeżeli myślicie, że kolor pudełka lub znana marka uchroni was przed tanim ścierwem zawiniętym w kolorowy papierek, to jesteście w błędzie. Do saszetek idzie najgorszy sort herbaty, a zapach bergamotki w Earl Greyu, o którym za chwilę, na pewno nie pochodzi z bergamotki.
Jako pierwszy herbatę do torebek pakował nowojorski importer herbaty Thomas Sullivan, który w 1908 roku używał tego pomysłu w promowaniu swoich herbat, których próbki wysyłał do potencjalnych klientów. Początkowo torebki wykonywano z jedwabiu, później pakowano herbatę do torebek ze znacznie tańszej gazy, a ostatecznie zdecydowano się na pakowanie w papier, by usunąć nieprzyjemny posmak gazy.
Najpopularniejszy obecnie kształt torebki herbaty zaprojektował niemiecki inżynier Adolf Rambold.
Początkowo herbata dystrybuowana w torebkach była towarem luksusowym, obecnie stanowi produkt powszechny. W 1965 roku jej sprzedaż stanowiła 7% wartości rynku herbaty w krajach wysokorozwiniętych, na początku XXI wieku blisko 90%. W Europie herbata w torebkach stanowi 77% zużycia.
Wspomniana Earl Grey została nazwana na cześć Charlesa Greya, 2. hrabiego Grey, który podobno otrzymał w prezencie, prawdopodobnie jako podarek dyplomatyczny, herbatę aromatyzowaną olejkiem z bergamoty. Legenda mówi, że był to wyraz wdzięczności mandaryna chińskiego, którego tonący syn został uratowany przez jednego z ludzi lorda Greya. Ta mieszanka herbaty początkowo była jednak wyprodukowana ze sfermentowanej herbaty indyjskiej i cejlońskiej (lankijskiej).
W Chinach od herbaty czarnej dużo bardziej popularna jest herbata zielona. Wydaje się więc wątpliwe, by Chińczycy dysponowali przepisem na to, co dziś nazywamy Earl Greyem, zaś lord Grey nigdy nie postawił stopy na ziemi chińskiej. Według innej wersji legendy, herbata była podarkiem od hinduskiego radży, którego syna ocalił przed tygrysem jeden ze służących Greya. Jest jeszcze inna herbata Lady Grey, a legenda głosi, że była tak piękna, że maharadża się zakochał i podarował jej specjalny gatunek wychodowany tylko dla niej. Prawda to czy nie, nie wiadomo, ale te dwie są moimi ulubionymi. Zawsze jednak szukam oryginalnej z liśćmi bergamotki.
Gruzińskie ciasto herbaciane
Składniki na keksówkę 22 x 9 cm
2 szklanki jasnej mąki orkiszowej typ 700
1 szklanka jasnego cukru trzcinowego
1 szklanka mocnej ciepłej herbaty (Earl Grey)
4 łyżki oleju
2 duże jajka
3 łyżki konfitury lub dżemu agrestowo – truskawkowego
1 czubata łyżeczka sody oczyszczonej
½ łyżeczki mielonego cynamonu
½ łyżeczki mielonego kardamonu
½ łyżeczki mielonego imbiru
1 szklanka dowolnych bakalii: suszoną żurawinę, rodzynki, morele i orzechy włoskie
Przygotowanie
Mąkę i sodę przesiać, i dobrze wymieszać z przyprawami korzennymi. Jajka wbić do misy, wsypać cukier i utrzeć. Wlać olej i ciepłą (nie gorącą) herbatę. Dodać konfitury i ponownie wszystko zmiksować. Do masy wsypać mąkę z przyprawami i wymieszać szpatułką (już nie miksować). Wsypać bakalie, wymieszać.
Masę przelać do foremki posmarowanej masłem i posypanej mąką. Wstawić do piekarnika nagrzanego do 180 stopni (góra – dół) i piec około 60 minut, do tzw. suchego patyczka. Jeśli foremka będzie trochę większa, to czas pieczenia może się skrócić. Po 40 minutach sprawdzić patyczkiem, czy ciasto jest suche.
Można pokusić się o zrobienie polewy. Lekkie oprószenie cukrem pudrem wystarczy.
Napisz komentarz
Komentarze