Z drugiej jednak strony mnogość i różnorodność restauracji, jakie spotkać można w tym kraju, stawia go na pierwszym miejscu w rankingu miejsc najlepszych do nauki zawodu kucharza. Czego ja sam jestem najlepszym przykładem.
Połączenie przywiązania do tradycji i pewnej liberalności kulinarnej sprawia, że w UK na brak rozrywki gastronomicznej narzekać się nie da. Jest dla mnie ciekawostką jak łatwo wiele odmiennych kulturowo kierunków gastronomicznych znalazło swoje miejsce na scenie smaków Wielkiej Brytanii. Po części wynika to zapewne z imperialnej przeszłości Zjednoczonego Królestwa, która spoglądała we wszystkie strony świata. Napływ ludności z kolonii przyniósł zmiany w palecie smaków Brytyjczyków. Ostatnio karierę robią nawet polskie pierogi i polska kiełbasa. Niestety, kiszone ogórki nie mają szans lub potrzebują więcej czasu.
Właściwie nie ma takiego regionu świata, którego reprezentanta nie można byłoby znaleźć na mapie UK. Głównie Londyn jest tym kociołkiem, w którym smaki mieszają się nieustannie. Wiadomo, panuje curry. Wrosło korzeniami w kulturę anglosaską i stało się narodowym daniem, choć z oryginalnym, indyjskim curry niewiele ma wspólnego. Przykłady można by mnożyć, ale dzisiaj skupię się na pewnej szczególnej kuchni – japońskiej.
Jest kilka aspektów tej kuchni, które będąc kulturowo odległe od kuchni Brytów, mogą być niezrozumiałe. Przede wszystkim w kuchni Japonii ważna jest relacja z jedzeniem, podczas gdy w Europie liczy się bardziej czynnik socjalny, biesiadny. Ale najwięcej kontrowersji wśród ludzi, których spotykam, rodzi terminologia. Dlatego dzisiaj postaram się wyjaśnić kilka pojęć.
Panko – inaczej tarta bułka lub panierka. Często pojawia się pytanie, o co chodzi? Czym właściwie różni się to panko od naszej tartej buły?
Podstawowa różnica jest w podejściu. My suszymy resztki buły i chleba, a Japończycy wynaleźli coś, co było im potrzebne, aby jedzenie stało się sztuką. Wyobraźcie sobie wannę, w której rośnie ogromne drożdżowe ciasto. Jak urośnie, z jednej strony podłączamy plus, a z drugiej minus i pieczemy ogromną bułę jak na elektrycznym krześle. Tak się robi panko. Dzięki temu uzyskujemy idealnie białą strukturę panierki. Sztuka dla sztuki? Nie! Sprawdźcie sami na schabowym. „Pan” to po japońsku chleb, a „ko” to mąka.
Ramen – danie główne. Co człowiek, to teoria. Najlepszy ramen jest taki albo inny, a ten powinien być z tym, albo tamten z tamtym. I co? Wszyscy mają rację. Tak naprawdę ramen ma pochodzenie chińskie i w każdym domu jest inny. Najważniejszy w nim jest makaron i dodatki. Bulion to rzecz dodatkowa. Jedynym kryterium ramenu jest umiar w składnikach. Mało, ale treściwie i każdy robi dobry ramen pod warunkiem, że mu smakuje.
Miso soup – śniadanie. Bardzo lekka zupka na bulionie z wodorostów (kombu), suszonej ryby (bonito) – wszystko razem nazywa się dashi. Do dashi dodaje się sfermentowaną pastę sojową miso, drobne kostki delikatnego tofu oraz kilka liści namoczonych wodorostów i mamy miso soup. Dla nas być może zwykła zwykłość, dla Japończyków świętość.
Teriyaki – metoda przygotowywania potraw. Polega na grillowaniu z przerwami. Przerwy robi się po to, aby posmarować mięso słodko-sojową marynatą. Dzisiaj przyjęło się, że nazwy teriyaki używamy właśnie do tej marynaty. Dla Japończyka to ma sens, dla nas nie zawsze. Podstawowy skład marynaty to sos sojowy sake lub mirin, cukier lub miód.
Dzisiejszy przepis sprawia, że zamarynowany i upieczony łosoś stanie się dla was daniem numer jeden.
Sos teriyaki
Składniki
1/2 szklanki ciemnego sosu sojowego
1 szklanka wody
½ łyżeczki świeżo zmielonego imbiru
¼ łyżeczki świeżego czosnku
5 łyżeczek cukru (może być brązowy)
2 łyżeczki mirinu
50 g sake
Sposób przyrządzenia
Doprowadzić do wrzenia. Wyłączyć i pozostawić do ostygnięcia. Kiedy ostygnie, przecedzić. Przechowywać w lodówce do tygodnia. Używać jako marynaty lub do sushi. Smacznego!
Napisz komentarz
Komentarze