Moją uwagę przykuła pewna postać, która nie do końca pasowała mi do całości. Tą postacią był niejaki Duch Obecnych Świąt. Wyglądał jak znany mi święty Mikołaj, ale nosił zielony płaszcz, wywijał pochodnią i miał rudą brodę. Do tego, mimo iż był wesoły, to jednak inaczej niż poczciwy białobrody. Dopiero po latach doszedłem do tego, iż te dwie postacie wywodzą się z innego kręgu i nie są jednolite, choć występują w tym samym okresie.
Angielski Father Christmas lub Duch Świąt jest postacią, która istniała zanim pojawił się św. Mikołaj. Wywodzi się z anglosaskich legend i jest potężnym rudym chłopem, który w listopadzie zwiastował okres zabawy i świąt, chodząc od domu do domu, ucztując obchody nowego roku, czyli Samhain (1 listopada). Był to także czas składania ofiar bogom Odynowi i Thorowi, od których to prawdopodobnie odziedziczył swoją aparycję.
Definitywnie jednak św. Mikołaj bardziej dopasował się do Bożego Narodzenia, niosąc swoje wesołe „Ho ho ho” i oczywiście prezenty. Był postacią niezwykłą. Urodził się w miejscowości Petara, na terenie obecnej Turcji, w połowie II w., w bardzo zamożnej rodzinie. Uwielbiał życie i nie stronił od jego przyjemności. Ubóstwiał łowić ryby i polować. Nie omijał kielicha ani zabaw z pannami. Miał przy tym bardzo radosne usposobienie i zawsze był mile widziany w towarzystwie. Jak to w życiu bywa, gdy miał już wszystko, okazało się, że jednak czegoś brakuje. Wkrótce został bożym sługą – biskupem Mirry, portowego miasta w Licji. Działo się to wszystko za rządów cesarza Dioklecjana (284-305), a wiec podczas gdy chrześcijan prześladowano z niezwykłym okrucieństwem. Uznał, że nie chce zamykać się w klasztorze, gdyż chce iść w ślady Jezusa wędrującego po Palestynie. Legenda głosi, iż pewien obywatel Petary utracił swój majątek i ponieważ nie mógł zapewnić posagu swym trzem córkom, groziła im sprzedaż lub żywot kurtyzan. Słysząc o tym, Mikołaj wrzucił przez okno do domu tego człowieka mieszek ze złotem i najstarsza córka wyszła dzięki temu za mąż. Podobnie uczynił też wobec dwóch pozostałych dziewcząt. Stąd często przedstawiano go na obrazach z trzema mieszkami. Według innej historii, Mikołaj wskrzesił trzech chłopców zamordowanych wcześniej i zapeklowanych w beczkach przez właściciela gospody.
Św. Mikołaj bronił chrześcijaństwa ze wszystkich możliwych sił, za co niebawem trafił na tortury i na długo do więzienia. Przeżył jednak wszystkie przeciwności i został uwolniony przez Konstantyna Wielkiego. A zmarł właśnie 6 grudnia i dlatego mamy Mikołajki.
Wróćmy jednak do „Opowieści wigilijnej”, gdzie autor ze szczegółami opisuje elementy angielskiego świątecznego obiadu. Bogacze i dobrze urodzeni zajadali się indykiem, a biedni musieli zadowolić się pieczoną gęsią. Właśnie dlatego to nie indyk powinien być symbolem brytyjskich świąt, tylko gęś. Ta bowiem jest znacznie głębiej osadzona w tradycji niż pochodzący oryginalnie z Meksyku indyk. Przez całe stulecia uważany był za luksus i rarytas. Tylko możni tego świata mogli raczyć się jego delikatnym mięsem. W Europie pojawił się dzięki odkryciom Krzysztofa Kolumba gdzieś około 1500 roku.
Gęś była przysmakiem na przełomie sezonów wiosennego i zimowego, długo zanim ktokolwiek słyszał o indyku. W zależności od pory roku, gęś na stole oznaczała nadejście wiosny lub zimy. Rzymska okupacja w Europie i powszechność kalendarza juliańskiego sprawiły, że wszystkie te uroczystości przesunęły się nieco w czasie, bliżej świąt Bożego Narodzenia. Tym samym, pieczona gęś stała się tradycyjnym daniem na świątecznym stole, a indyk wprosił się sam.
Gęś pieczona z jabłkami i śliwkami
Składniki:
1 duża młoda gęś
5 jabłek kwaśnych
5 ząbków czosnku
1 duże cebule
1 łyżka mąki ziemniaczanej
10 suszonych śliwek bez pestek
majeranek
sól, pieprz
Sposób przyrządzenia:
Dokładnie oczyszczoną gęś umyć, natrzeć solą wymieszaną z pieprzem, odstawić na kilka godzin w chłodne miejsce. Jabłka umyć, obrać, podzielić na ćwiartki, obtoczyć w majeranku. Nadziać gęś jabłkami, śliwkami, czosnkiem, obraną i pokrojoną w ćwiartki cebulą. Otwór zaszyć lub spiąć wykałaczkami. Gęś włożyć do brytfanny, podlać wodą, brytfannę przykryć i wstawić do piekarnika nagrzanego do temperatury 200ºC. Po około 30 minutach zdjąć pokrywę i piec mięso przez 2 godziny polewając sosem, na przemian rumieniąc piersi, a potem grzbiet. Podzielić na porcję. Cześć nadzienia zmiksować wraz z powstałym sosem i zagęścić mąką ziemniaczaną.
Smacznego!
Napisz komentarz
Komentarze