Bez wątpienia największą niewiadomą pozostaje dalej sprawa Brexitu. Pomimo zapewnień Theresy May, dalej nie wiadomo, czy Brexit w ogóle będzie. Co prawda brytyjska premier cały czas mówi, że to już przesądzone, jednak nawet ona nie może stawiać się ponad prawem. A według brytyjskiego dziennika „The Guardian”, Supreme Court zamierza podtrzymać wcześniejszą decyzję sądu mówiącą, że ogłoszenie Brexitu może się odbyć dopiero po głosowaniu w parlamencie. Samo referendum nie jest według brytyjskiego prawa wiążące.
BREXIT
Pozostaje wtedy pytanie, dlaczego May chce mimo wszystko – wbrew regulacjom prawnym – ogłaszać Brexit. Po to, żeby ktoś potem mógł tę decyzję podważyć? Czy już przygotowuje teren pod kolejne wybory parlamentarne?
Może tak się stać (jest to oczywiście jeden z wielu scenariuszy, ale jak najbardziej możliwy), bo gdy Brexit przepadnie w głosowaniu w parlamencie, rząd Theresy May będzie zmuszony podać się do dymisji. Oczywiście z drugiej strony pozostaje Jeremy Corbyn jako lider Partii Pracy. Lecz ten nieoczekiwanie ogłosił, że Wielkiej Brytanii będzie lepiej bez UE. Co może oznaczać, że pomimo pewnych wątpliwości, głosowanie w parlamencie może przejść. Chyba, że lider laburzystów zagra na przedwczesne wybory. Cóż, polityka.
Dziennikarz „The Economist”, Jeremy Cliffe zatytułował swój tekst o Brexicie dosyć dramatycznie – „W oczekiwaniu na upadek” (w oryginale: „The wait before the fall” – przyp. red.). Widać zatem jednoznacznie, że Theresa May nie ma łatwo w trwaniu w drodze do Brexitu. A trzeba zaznaczyć, że dotychczasowy plan negocjacji brexitowych był krytykowany dosłownie przez wszystkich – polityków opozycji, również tych rządowych, nie mówiąc już o ekspertach i dziennikarzach.
Generalnie prognozy nie są dobre. Niskie notowania rodzimej waluty są dobre, jeśli jakiś kraj opiera swoją gospodarkę na exporcie. Jednak Wielka Brytania do takich krajów nie należy, zatem niski funt oznacza podwyżki i droższe życie przeciętnego Brytyjczyka. Według utrzymującej się powszechnej opinii to nie dosięgnie tych, którzy głosowali za wyjściem z UE, ponieważ większość z nich siedzi na benefitach. Jednak nawet dla tych ludzi nie ma dobrej informacji. Niskie dochody budżetowe to jeszcze większe cięcie zasiłków. Zatem bez względu na to, czy za wyjściem głosowali bogaci bankierzy z City czy „beneficiarze” z północnej Anglii, wszyscy odczują wyjście na własnej skórze.
EKONOMIA
Bo właśnie o to się wszystko rozbija. Bank Anglii szacował przed Brexitem, że wzrost PKB Wielkiej Brytanii w 2017 roku będzie oscylował w granicach 2.3 proc. i delikatnie spadnie do 2,2 proc. w roku 2019. Jednak po ogłoszeniu przez rząd wejścia na drogę zmierzającą do opuszczenia Unii Europejskiej, prognozy zmieniły się odpowiednio – 1,4 proc. w 2017 i dobrnie do 1,6 proc w 2019 roku. Spadek jest zatem znaczny, biorąc pod uwagę twarde liczby, ponieważ PKB w UK wynosi ponad 37 tys. funtów na jednego mieszkańca. Oczywiście można liczyć właśnie na export, ale jak zaznacza Callum Williams z „The Economist” – nie będzie boomu eksportowego, ponieważ Wielka Brytania więcej importuje, niż eksportuje. Analitycy zastanawiają się na ile Wielka Brytania poradzi sobie będąc samotną – dosłownie i w przenośni – wyspą w Europie. Do tego dochodzi jeszcze umowa handlowa pomiędzy UE a Kanadą. Po wyjściu z UE, Wielka Brytania nie będzie beneficjentem tej umowy, a wydaje się, że to właśnie rząd UK najbardziej naciskał (poza Francją) na jej ratyfikowanie. Oczywiście można mówić o tym, że Brytyjczycy po prostu będą musieli rozszerzyć swoje negocjacje o inne kraje, w tym spoza Unii Europejskiej. Jest jednak problem. Wielka Brytania nie posiada tylu wyspecjalizowanych negocjatorów. Istnieje zatem ryzyko, że jakość nowych umów międzynarodowych pomiędzy Zjednoczonym Królestwem a resztą świata będzie co najmniej dyskusyjna.
TECHNOLOGIE
Rządowe agencje coraz częściej sięgają po nasze dane, które pojawiają się w Internecie. Nie ma co się dziwić, jest to jedna z najłatwiejszych dróg, żeby dowiedzieć się sporo o kimś bez jego wiedzy. Eksperci „The Wired” przewidują, że właśnie z tego powodu coraz więcej ludzi będzie używało szyfrowanych połączeń i serwerów, które zapewnią im prywatność. W 2017 roku według prognoz, pierwszy raz w historii ponad połowa populacji Ziemi stanie się internautami, a trend ten będzie się tylko rozwijał dalej.
Jeśli chodzi o technologie mobilne, to coraz więcej będą mieli do powiedzenia gracze spoza wielkiej trójki – Apple, Samsung oraz Huawei. Coraz częściej klienci będą wybierali tańsze, ale sprzętowo podobne do „majorsów” – jeśli ich nie przewyższające – modele smartfonów. Już teraz mało znane firmy potrafią wyprodukować lepsze i bardziej wydajne zarówno sprzętowo jak i energetycznie modele. Rok 2017 będzie też rokiem wielkiego powrotu smartfonów z logiem Nokii.
STOSUNKI MIĘDZYNARODOWE
Na pewno największy wpływ na relacje pomiędzy krajami będą miały trzy, cztery kraje – USA, Rosja, Chiny i Turcja. W USA po zmianie prezydenta zapewne zmieni się również doktryna handlowa i militarna. Przynajmniej może się zmienić w założeniu. Prezydent Trump uważa bowiem, że większość umów międzynarodowych działa na niekorzyść Stanów Zjednoczonych. Zupełnie inaczej niż Barack Obama i jego poprzednicy, którzy stawiali międzynarodowy spokój nad interesy USA. Przynajmniej tak się działo w przekonaniu Donalda Trumpa.
Rosja podejmie próby odzyskania swojego miejsca w świecie jako rozgrywające mocarstwo. Ze względu na to, że gospodarczo będzie jej trudno, Władimir Putin użyje do tego sił militarnych oraz bazy surowców, jakie posiada ten kraj. Przypadek zaangażowania się w wojnę w Syrii może przestać być przypadkiem, a stanie się rutyną.
Przy takim stanie rzeczy Turcja będzie dążyła do ograniczenia wpływów Rosji na kraje muzułmańskie, jednocześnie rozpychając się na arenie międzynarodowej. Rządy Erdoğana będą raczej rządami spalonej ziemi i pokazu siły, a nie dyplomacji. Poza tym „władca” Turcji ma w ręku mocną kartę przetargową – setki tysięcy uchodźców, których może przestać pilnować na swoim terytorium.
Chiny, oprócz stałych punktów militarnych wokół swojego terytorium, będą kontynuować ofensywę gospodarczą. Początki już widać. Pierwszy pociąg z towarem z Chin dojedzie do Wielkiej Brytanii jeszcze w styczniu.
UNIA EUROPEJSKA
Wszyscy będą z niepokojem patrzeć na wyniki wyborów, jakie odbędą się w kilku krajach – w tym najważniejsze będą wybory prezydenckie we Francji oraz wybory powszechne w Niemczech. Od ich wyników będzie zależała jedność Unii Europejskiej. Jeśli wygrają ruchy skrajnie prawicowe, rozpad Unii będzie niemal pewny. Skorzysta na tym oczywiście Rosja i to właśnie ona jest najbardziej zainteresowana tym, żeby podburzać nastroje nacjonalistyczne i narodowe.
Pod znakiem zapytania stają też gospodarka i finanse państw UE. Zacznijmy od Polski, co do której istnieje pewne zastrzeżenie odnośnie przegłosowania budżetu. To, że politycy w Polsce mówią, że jest to budżet legalny, to nie oznacza, że tak jest w rzeczywistości. Theresa May mówi, że nie potrzebuje zgody parlamentu na wprowadzenie Brexitu, co oczywiście nie oznacza, że rzeczywiście nie potrzebuje.
Do tego sektor bankowy Włoch staje się coraz bardziej niewydolny, a to jest trzecia gospodarka Unii Europejskiej. Jeśli coś upadnie we Włoszech, to pociągnie za sobą resztę Unii.
TERRORYZM
To, że czeka nas kolejna fala terroryzmu religijnego, to niemal pewne. Pytanie tylko, czy służby specjalne Wielkiej Brytanii sobie z tym poradzą. Na razie nie dochodzi do większych incydentów, jednak coraz częściej słychać o działaniach służb, które co jakiś czas pojawiają się w różnych miejscach kraju, aresztując osoby powiązane z tzw. Państwem Islamskim. Rok 2017 może stać się rokiem, kiedy w Wielkiej Brytanii – a na pewno w Anglii i Walii – wszyscy policjanci będą nosili broń palną. Rozmowy na ten temat były jednymi z pierwszych, jakie rozpoczęły ten rok.
W związku z zagrożeniem terrorystycznym służby będą chciały nas coraz bardziej inwigilować. Na pierwszym miejscu będzie to na pewno Internet, ale na pewno będą to też inne strefy życia. Bezpieczeństwo na lotniskach, promach i dworcach kolejowych będzie na pewno priorytetem.
Na walkę z terroryzmem Wielka Brytania będzie wydawała coraz więcej pieniędzy, a po wyjściu z UE te wydatki na pewno będą musiały być jeszcze większe.
Napisz komentarz
Komentarze