Jerzy był człowiekiem bardzo skromnym, zupełnie niedbającym o rozgłos, uznanie, materialne korzyści. Całe życie poświęcił pracy społecznej i politycznej, łącząc rozliczne dodatkowe zajęcia z zawodem inżyniera wykonywanym w angielskiej firmie. Jego praca była konsekwentnym wysiłkiem skierowanym na uwolnienie Polski z komunizmu.
W czasie PRL-u największą wagę przykładał do legalnego i nielegalnego przerzutu wydawnictw emigracyjnych i poloników do bibliotek i osób prywatnych w Polsce. Tej idei podporządkował całe swoje życie. Aby wydać wartościową publikację służącą tej sprawie, potrafił zastawić rodzinne dobra. Nie zdradzę tajemnicy, jeśli powiem, że do działalności księgarni Orbis dołożyli państwo Kulczyccy pół miliona funtów. – Cały spadek żony i nasze oszczędności – powiedział mi kilka lat temu w wywiadzie – poszły na finansowanie księgarni.
Jerzego i jego żonę Aleksandrę spotkałam po raz pierwszy w którąś z niedziel na początku 1982 r. Właściwie to zobaczyłam w kościele św. Andrzeja Boboli, jak oboje rozkładali stoisko z książkami i czasopismami polskimi i anglojęzycznymi. Niejeden zaczytany rodak przegapił przy nim uczestnictwo w nabożeństwie. Większy kiosk prowadzili w Ognisku Polskim, gdzie kupiłam – pamiętam dobrze – ostatni numer zamkniętych już wtedy „Wiadomości”. Jerzy pracował z książką na wielu różnych poziomach. Po drugiej stronie jego działalności znalazły się instytucje duże, mające udział w kształtowaniu całej polskiej diaspory: wydawnictwo Odnowa i księgarnia Orbis.
Odnowę założył Jerzy Kulczycki w 1964 r., po to, aby mógł drukować wspomnienia Karola Popiela, przywódcy Stronnictwa Pracy. Od momentu powstania SP należał do jego ścisłego kierownictwa i ta strona jego politycznej aktywności czeka na opisanie. Oficyna miała publikować książki zgodne ze światopoglądem chrześcijańskich demokratów. W pierwszym okresie drukowała główne pozycje zachodnich chadeków. Rozchodziły się one na emigracji i były przerzucane do kraju, gdzie były szczególnie poszukiwane przez ludzi związanych z Klubami Inteligencji Katolickiej i przez duchownych. Potem wydawnictwo zaczęło przyjmować zamówienia od historyków i innych pisarzy. Wydawali w Odnowie m.in. Zygmunt Brzeziński, Jan Ciechanowski, Józef Garliński, Jan Nowak, Zbigniew Siemaszko; w sumie ukazało się 99 tytułów.
Najstarszą i największą polską księgarnię w Wielkiej Brytanii – Orbis – odkupił Jerzy Kulczycki w 1972 r. Zmienił jej profil na naukowy, przestawił na rynek wielojęzyczny, rozbudował dział slawistyczny, dla rosnącej działalności wysyłkowej wymyślił katalog „Nowe Książki – New Books”. W okresie PRL-u udawało mu się dzięki osobistym kontaktom i niezwykłym talentom organizacyjnym zapewnić stały dopływ krajowej książki – często niskonakładowych wydań, a nawet manuskryptów. W pierwszym rzędzie były one dostępne dla klientów bibliotek uniwersyteckich i instytucji naukowych na wszystkich kontynentach. Orbis był chyba jedynym na świecie sklepem, który nie tylko sprzedawał, ale również rozdawał publikacje. Z księgarni Kulczyckich wychodzili czasem klienci z walizkami darowanych książek, które zaraz jechały do kraju. Część ich opłacał rząd amerykański, resztę Orbis – i stąd rodziły się straty finansowe jego właścicieli.
– Kiedy patrzę wstecz – powiedział mi w wywiadzie Jerzy Kulczycki – to niczego nie żałuję, może tylko tego, że mieliśmy z żoną za mało pieniędzy, aby jeszcze bardziej naszą działalność rozbudować. Wcześnie, bo w latach 50., w okresie pracy w Zrzeszenia Studentów i Absolwentów Polskich za Granicą, zrozumiał, że słowo pisane jest najskuteczniejszą formą w walce z komunizmem. – Szpilki, którymi się kłuło komunistyczny reżim – mawiał – to były książki i to było radio. Bomba atomowa stwarzała tylko klimat.
W październiku 2011 r., na spotkaniu laureatów Nagrody Literackiej Związku Pisarzy (otrzymał ją jako wydawca w 1981 r.), swoje refleksje zaczął dość efektownie, mówiąc, że ma na sumieniu dwoje nieboszczyków: – Pierwszym nieboszczykiem jest moje wydawnictwo Odnowa, które zamknąłem w roku 1990, a drugim jest księgarnia Orbis, którą zamknęliśmy w tym roku. Było to w istocie dość smutne stwierdzenie, bo nie udało mu się przedłużyć życia księgarni. Marzył, aby powiększająca się Polonia w Wielkiej Brytanii miała salon książki na miarę potrzeb i czasów. Dla planów wybudowania w centrum Londynu (na bazie Orbisu) wielkiej i nowoczesnej księgarni polskiej nie udało mu się pozyskać największych i najbardziej majętnych organizacji emigracyjnych. Nie chciano jego wizji. Perspektywa ta okazała się mniej zachęcająca aniżeli pozostanie w etnicznym zaścianku.
W swej długiej działalności na rzecz książki i kultury polskiej Jerzy Kulczycki poznał wielu wybitnych Polaków na obu półkulach, z wieloma był zaprzyjaźniony. Nie było wizyty prof. Władysława Bartoszewskiego w Londynie, ażeby się nie widzieli. Łączyło ich wiele. W czasie ostatniego spotkania opowiedziałam prof. Bartoszewskiemu o latach heroicznych zmagań Jerzego z nowotworem. Profesor był poruszony. Podzielał w pełni jego drogę życia i walki – bez kapitulacji – służenia narodowi do ostatniego tchnienia.
W tym wspomnieniu żegnam nie tylko wybitnego i wielkiego sercem Polaka, ale również przyjaciela i bliskiego sąsiada. Wraz z Jerzym odchodzi jeden z najmilszych domów polskich w Londynie. Ten dom był zawsze otwarty, gościnny, pełen przybyszów z różnych części świata, czuły sejsmograf najważniejszych ydarzeń dotyczących Ojczyzny, tętnił nie tylko codzienną krzątaniną, ale był też stałym miejscem dyskusji i stymulujących rozmów.
Napisz komentarz
Komentarze